To jest historia, która niestety pokazuje jak potężne jest zjawisko, które nazywamy "życiem na czyjeś konto" i to jest przerażająca prawda. Co poszło nie tak? Poszło nie tak to, że ten dowód osobisty po zgubieniu nie został zastrzeżony i cały czas był gotowy do użycia. To jest jak klucz do twojego mieszkania, który upuściłeś gdzieś na ulicy i nie wymieniłeś zamków.
Wystarczyło, że dowód wpadł w ręce oszusta i reszta jest już prosta. Oszust ma imię, nazwisko, PESEL i zdjęcie. Udaje mu się zdobyć adres. Idzie do komisu, podpisuje umowę kupna samochodu. Sprzedawca widzi dowód, widzi, że zgadzają się dane. Nawet jeśli podpis jest fałszywy, oszust znika z samochodem, a na twojej głowie zostaje po pierwsze obowiązek ubezpieczenia OC, a po drugie kara za jego brak. Stąd te 9 tysięcy złotych z ubezpieczeniowego funduszu gwarancyjnego.
To pokazuje, że nasz dokument tożsamości to nie jest tylko dowód, że jesteśmy tym, za kogo się podajemy. To jest kompleksowy pakiet danych, który oszuści wykorzystują do kradzieży tożsamości. Żyjesz sobie spokojnie, a tu nagle spada na ciebie 9 tysięcy długu za coś, co zrobił ktoś inny.
Co zrobić, żeby uniknąć takiego koszmaru z Legnicy? Jest to stosunkowo proste. Kiedy tylko zorientujesz się, że nie masz dowodu, trzeba biec. Biec do urzędu, banku lub jeszcze lepiej odpalić mObywatela i natychmiast unieważnić dowód.
Można także aktywować sobie taką tarczę antywyłudzeniową. Jest to stosunkowo nowa metoda, która ratuje życie finansowe - usługa Zastrzeż PESEL. Na rządowej stronie gov.pl wystarczy kilka kliknięć. Jeśli oszust spróbuje wziąć kredyt na twój PESEL, bank zobaczy blokadę i odmówi. Proste, bezpłatne i skuteczne.
Zgubiony dowód to gotowy scenariusz na kradzież tożsamości. Nie dajmy sobie ukraść naszego spokojnego życia.