Pan Paweł, mieszkaniec Małopolski Zachodniej doprowadził do czołowego zderzenia podczas wyprzedzania w niedozwolonym miejscu. Był trzeźwy, spieszył się do domu. Dziś odbywa karę w Zakładzie Karnym w Tarnowie. Marcin Koczyba rozmawiał z nim w więziennej celi. Pan Paweł ogromnie żałuje i przestrzega kierowców: Róbcie coś, zanim będzie za późno.
Ze zwykłego wyprzedzania stała się katastrofa. Niedobra rzecz. Dla mnie i dla poszkodowanej rodziny
– mówi mężczyzna, który spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Dziś, z perspektywy czasu i doświadczeń, apeluje do kierowców: młodych i starszych. Niech jego historia będzie przestrogą.
Chwila nieuwagi. Jeden manewr. I życie zmienia się nieodwracalnie.
Na pewno chciałbym przekazać młodocianym, ale też dojrzałym kierowcom, że chwila nieuwagi wystarczy, żeby skończyć tak jak ja. Naprawdę – nie ma się gdzie spieszyć. Lepiej się spóźnić niż być przed czasem. Niezbadane są wyroki boskie.
Ten głos nie brzmi jak z kampanii społecznej. To nie jest slogan z plakatu. To człowiek, który zrozumiał cenę jednej decyzji – zbyt późno.
Co tu dużo mówić – ostrzegam was, drodzy mili. Uważajcie, żebyście nie skończyli tak jak ja. Nie chciałem nic złego zrobić, a zrobiłem coś bardzo złego.
Lekcja życia, której nikt nie chce dostać
Mężczyzna przyznaje, że nigdy wcześniej nie spowodował wypadku. Tym razem było inaczej – i tragicznie.
Zwykłe wyprzedzanie. A potem katastrofa. Ja straciłem wszystko, a rodzina tej osoby jeszcze więcej. To się źle skończyło dla wszystkich. Przestroga? Nie spieszcie się. Nie wyprzedzajcie, jeśli nie musicie. Dojedźcie cało i zdrowo.
Po wypadku został skazany. Stracił prawo jazdy, a odzyskać będzie je mógł najwcześniej po pięciu latach.
Będę się ubiegał wcześniej, bo, nie ukrywam, potrzebuję prawa jazdy. Do pracy, do codziennych spraw. Nie do wygody – do życia. Ale wiem jedno – już nigdy nie będę wyprzedzał, jeśli nie muszę. Nie będę się spieszył. Będę spokojniejszy. Po prostu spokojniejszy.
Żal, złość, smutek – i prośba o przebaczenie
Pytany o emocje, które dziś mu towarzyszą, nie ukrywa bólu.
Złość na siebie. Wielka złość, że nie posłuchałem tej najbliższej osoby. Że to się w ogóle wydarzyło. Że to dotknęło mnie i tę drugą osobę. To lekcja na całe życie. Jestem na siebie zły, w głębi duszy. Bo jakbym wtedy posłuchał, to by tego nie było.
Słowa najtrudniejsze padają na koniec - przeprosiny.
Chciałbym przeprosić z całego serca. Rodzinę tego chłopaka, tej dziewczyny. Żeby kiedyś mi przebaczyli. Żeby się nie gniewali. Życzę im wszystkiego dobrego. Odebrałem im najbliższą osobę. Wiem, że pewnie do końca życia mi tego nie wybaczą. Powstała tragedia – ich rodzina przeciwko mnie. Moja teściowa mnie wyrzuciła. To piętno będzie ze mną do końca życia. No i… przepraszam.