Zapis rozmowy Jacka Bańki z marszałkiem Małopolski, Witoldem Kozłowskim.
Małopolska ma zatwierdzone pieniądze unijne do roku 2027. W sumie prawie 2 miliardy 700 milionów euro. W tym Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej. Mają go tylko cztery województwa. To sukces całej Małopolski?
- Dokładnie. Prace trwały od 2019 roku. Odbyliśmy szereg spotkań. Zapraszaliśmy ludzi reprezentujących różne instytucje - jednostki samorządu terytorialnego, partnerów społecznych, gospodarczych, administrację rządową, organizacji pozarządowych, środowisk akademickich, związków zawodowych i osoby prywatne. Każda z tych instytucji i osób ma swój wkład w kształt projektu programu regionalnego, który zarząd przyjął w marcu 2022 roku. Trafiło to do Komisji Europejskiej. Były uwagi. W październiku zarząd przyjął projekt. Przekazaliśmy to. 5 grudnia Komisja podjęła decyzję zatwierdzającą program. To piękny podarek mikołajkowy dla Małopolski.
Zacznę od tego Funduszu. 264 miliony euro mają być wykorzystane w czterech powiatach graniczących ze Śląskiem: olkuskim, chrzanowskim, oświęcimskim i wadowickim. Na co zostaną wykorzystane te pieniądze?
- Te środki są na łagodzenie skutków transformacji energetycznej. Będą dla ludzi, do gospodarki i dla środowiska. W każdym obszarze będzie masa projektów. Ogólnie przekwalifikują one osoby tracące prace w górnictwie. Żeby oni mieli gdzie pracować, będą tworzone nowe miejsca pracy. Będą środki też na środowisko.
264 miliony euro dla czterech powiatów z Małopolski. Śląsk na ten Fundusz dostanie 2,5 miliarda. Te pieniądze też wpłyną jakoś na Małopolskę?
- To nie są obliczalne teraz kwoty i sprawy. Podpowiada logika, że jak będą podejmowane działania na pograniczu Małopolski i Śląska, na takiej samej zasadzie, jak my odczuwamy skutki restrukturyzacji, tak samo odczujemy dobrodziejstwa. Śląsk ma największą pulę. To okręg węglowy. Jesteśmy w pewnym sensie jego częścią. Przenikną się negatywne i pozytywne kwestie. Te cztery powiaty w latach 2023-2026 otrzymają wielkie środki.
Jednak umowy wykonawcze na te projekty w 57% muszą być gotowe w przyszłym roku.
- Takie są zasady. To ryzyko, ale nas to mobilizuje. Natychmiast po zatwierdzeniu programu uruchomiliśmy kontakty. W tryb roboczy wejdziemy w najbliższym tygodniu pewnie. Faktycznie umowy wykonawcze w 2023 roku muszą skonsumować 57% budżetu. To duże wyzwanie. Śląsk ma jeszcze trudniej. Mają wielką pulę środków. Nie jest tak, że lobbingi decydowały, kto dostanie więcej, kto mniej. Były ścisłe wskaźniki przeliczeniowe. Wynika to z wielkości regionu i wielkości problemów.
Największa pula jest w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego dla Małopolski. To miliard 700 milionów euro. Na jakie obszary zostaną podzielone te pieniądze?
- Miliard 740 milionów zostanie podzielony na badania i rozwój, ochronę środowiska, transport miejski, transport regionalny, infrastrukturę społeczną, rynek pracy i edukację, wsparcie dla wspólnot lokalnych, sprawiedliwą transformację i pomoc techniczną. To wiele środków. W tym okresie mamy rozproszone źródła finansowania rozwoju w regionach. Mieliśmy rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych, Polski Ład. Przed nami KPO, który trafi przecież w końcu do naszego kraju. Wielka ilość programów ministerstw też jest. Środków dla regionów trafi wiele. Naszym zadaniem jest mądrze i skutecznie je wykorzystywać.
Z tych pieniędzy będą mogły korzystać małopolskie gminy, które mają przyjęte uchwały anty-LGBT?
- To się rozegra w najbliższym czasie. Przedwczoraj podpisałem pismo do ministra Pudy z prośbą o interpretację zapisów. W programie regionalnym mamy zapisane tak, jak rząd wynegocjował z KE. Do tego trzeba interpretacji, żeby wszystkie regiony tak samo podeszły.
12 gmin w Małopolsce ma bodaj takie uchwały. Lepiej, by je zmieniły?
- Nie zasugeruję. Samorządy są różne. Nie uzależniamy nikogo od nas. Każdy samorząd ma osobowość prawną, podejmuje własne decyzje, tworzy prawo miejscowe. To decyzje samorządów.
Wczoraj krakowska Rada Miasta odłożyła dyskusję o podwyżce cen biletów. Bilety mają być zintegrowane: MPK i Kolej Aglomeracyjna. W I strefie – 119 złotych, w II strefie – 169 złotych, w III strefie – 199 złotych. To wszystko bez opłaty odcinkowej, czyli jak ktoś dojeżdża do Krakowa, jest to korzystne. To stawki ustalone między samorządami gminnymi i samorządem wojewódzkim?
- Pracował zespół nad tym. Jednak uchwała została zdjęta z porządku. To logiczne, że w pierwszej kolejności należy uchwalić budżet, potem do tego dostosować wysokość tych składowych kosztów przejazdów. Zobaczymy. Tutaj decyzja jest w rękach radnych Krakowa. Czekamy.
Procentowo najwięcej mają dopłacić – prawie 50% - krakowianie, którzy poruszają się w I strefie.
- Najważniejsze jest wyważenie kwestii. Nie może być dysproporcji. Rosną ceny energii i paliw. Muszą być podwyżki. Jednak ten, kto podejmuje decyzje o podwyżkach, nie może przesadzić w żadną ze stron. Musi to być akceptowalne społecznie. Trudne zadanie jest dla radnych miejskich.
Rozumiem, że jest możliwe takie rozwiązanie, iż cena biletu z 80 złotych rośnie do 100 złotych, a brakujące 19 złotych miasto przelewa na konto marszałka na funkcjonowanie Kolei Małopolskich?
- Są różne możliwości. Trzeba wybrać najbardziej racjonalną.