Zapis rozmowy Jacka Bańki z marszałkiem Małopolski, Witoldem Kozłowskim.

Wziął pan udział w polsko-ukraińskim forum gospodarczym, zorganizowanym przy okazji wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Polsce. Padły konkretne deklaracje ws. udziału polskich firm w odbudowie Ukrainy?

- To było pierwsze takie forum gospodarcze. Ono siłą rzeczy miało ogólny charakter panelowy. Była obecność obu prezydentów. Oni wygłosili do zgromadzonych swój pogląd na temat udziału Polski w wymianie handlowej. O dziwo w warunkach wojennych wymiana handlowa jest coraz większa. Nie potrafię powiedzieć, jaka jest struktura tej wymiany, ale jesteśmy największym partnerem handlowym Ukrainy. Potem prezydenci udali się na plac Zamkowy, były wystąpienia. Po tym pierwszym forum będą pewnie kolejne edycje. Będą wtedy konkretne prace i konkretne propozycje.

Jaki dostrzega pan potencjał w małopolskich firmach? Mamy zbrojeniówkę w Tarnowie.

- Tak. O przemyśle zbrojeniowym mówimy teraz. Gdy wojna się skończy – oby jak najszybciej – wtedy cały biznes będzie szukał zaangażowania w odbudowę. To robienie biznesu na Ukrainie, nie oszukujmy się. Z obu stron jest potencjał zaufania. To dobry punkt wyjścia. Duże korporacje państw mocniejszych gospodarczo od nas, też będą szukały miejsca w odbudowie Ukrainy. Nie będzie łatwo, ale deklaracje prezydenta Zełenskiego i prezydenta Dudy napawają optymizmem. Jest ogromna baza do tego, żeby współpraca nie odeszła od parametrów obecnych. To ważne. Nie może być tak, że teraz jesteśmy maksymalnie zaangażowani we współpracę i pomoc dla Ukrainy… Te parametry współpracy muszą się przełożyć na współpracę gospodarczą po wojnie.

Jakaś kompleksowa małopolska oferta? Mamy gospodarkę wiedzy, chemię, budowlankę...

- W tej chwili prowadzimy rozmowy w różnych formatach. Chcemy dojść do takiego momentu, żeby stworzyć Dom Małopolski we Lwowie. To byłaby baza wymiany poglądów, umów, koordynacji przedsięwzięć gospodarczych. To nie jest łatwe. Ukraina jest w stanie wojny. Administracja jest przekształcona. To jest kłopot, ale krok po kroku musimy szukać swojego miejsca w odbudowie Ukrainy.

Dom Małopolski we Lwowie czym by się zajmował?

- Byłoby to centrum wymiany między różnymi firmami. Chodzi o wiedzę, doświadczenie, szukanie partnerstw. Taki ośrodek ma też inne zadania kulturotwórcze.

Oknem na wschodnią stronę do tej pory było Forum w Krynicy. Ukraińskich wątków nie zabraknie. Zwykle na Forum przyjeżdżali prezydenci państw naszego regionu. Będą państwo chcieli zaprosić prezydenta Ukrainy w tym roku?

- Tym zajmuje się Kancelaria Prezydenta. Format Krynicy Forum w tym roku będzie szerszy. Te rozmowy i tematy wiodące będą ciekawe. Mamy deklaracje Kancelarii Prezydenta, że będzie kilku prezydentów. Liczę na tematykę Trójmorza, współpracy z Koreą. Trudno sobie wyobrazić, żeby nie było też wątków relacji polsko-ukraińskich.

Polska z powodu Rosjan musiała zrezygnować z organizacji pucharu świata w szermierce w Poznaniu. To samo może spotkać dyscypliny przygotowywane z myślą o Igrzyskach Europejskich? 19 dyscyplin ma charakter kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich w Paryżu.

- Tak. To jedno z ryzyk. Szefem Międzynarodowej Federacji Szermierczej jest Rosjanin. Oni trudne warunki próbują stawiać, że albo Polska dopuści do Igrzysk zawodników z Rosji i Białorusi… To niemożliwe. Stawiamy sprawę jasno. Nawet jakby Międzynarodowa Federacja Szermiercza się wycofała to trudno. Nie da się pogodzić sytuacji na Ukrainie z udziałem Rosjan i Białorusinów w Igrzyskach. Takie jest stanowisko ministra Bortniczuka. Nie będzie zmiany. Trudno. Jak ta federacja by wycofała się, to tak będzie.

Jakie dyscypliny mogą być zagrożone?

- Na razie nie mamy sygnałów od innych federacji. Nie wywołuję wilka z lasu. 12 dyscyplin to Mistrzostwa Europy. 19-18 dyscyplin to kwalifikacje do Igrzysk. Będzie wysoki poziom sportowy wydarzenia. Byliśmy krytykowani, że chcemy organizować osiedlowe zabawy w piasku. Mówili tak ludzie, którzy pojęcia nie mieli.

Przełomem mogłoby być oficjalne dopuszczenie rosyjskich i białoruskich zawodników do Igrzysk w Paryżu...

- Nie będę komentował rzeczy, które ode mnie nie zależą. Jak MKOl podejmie taką decyzję, będą reperkusje. Wiele państw odmówi udziału w Igrzyskach. Zrobi to Ukraina i wiele państw, które robią wszystko, żeby Ukraina obroniła się. To niewyobrażalne, żebyśmy brali udział wtedy w Igrzyskach. Nie wypowiadam się jednak.

Wczoraj Rada Miasta Krakowa zdecydowała o bilecie zintegrowanym. Krakowianie zapłacą za niego nie 109 zł, ale 159 zł. Szklanka jest do połowy pusta. Mieszkańcy metropolii będą mieli lepsze ceny. Dla krakowian nie będzie SKA? Kto kupi za 159 zł?

- Generalnie w tej chwili jest taka sytuacja, że albo kupujemy bilety miesięczne na różne komunikacje, albo bilet zintegrowany. On jest drogi. Niewielu użytkowników z tego korzysta, więc cena nie jest adekwatna do możliwości finansowych ludzi. Propozycje teraz wypracowywane… Ten etap trwa od 2020 roku. Rozmowy trwają. To trudne kwestie techniczne, rozliczeniowe. Jestem przekonany, że bilet metropolitalny, modelowany w ten sposób, będzie dobrą ofertą dla wszystkich, którzy korzystają z kolei, autobusów i tramwajów. Bez znaczenia, gdzie kto mieszka. Mam nadzieję, że dojdzie do podpisania porozumień między województwem, Krakowem, Kolejami Małopolskimi i MPK. Może w sierpniu uda się uruchomić ten bilet.

Z drugiej strony krakowianie nie dostali podwyżek na święta wielkanocne. To trzeba przyjąć za dobrą monetę.

- Tak. Zgadzam się.