Minister Katarzyna Kotula wskazuje na Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk i Magdalenę Biejat, jako najpoważniejsze kandydatki w wyborach prezydenckich. Czy to oznacza, że pana w wyścigu do kandydatury już nie ma?
- Wybory prezydenckie to dla Lewicy ważny czas i na pewno wskażemy naszego kandydata, kandydatkę. Myślę, że na przełomie grudnia i stycznia. Bardzo cenię wicemarszałkinię Magdalenę Biejat, podobnie jak ministrę Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk. Myślę, że są na czele wyścigu prezydenckiego, ale ostateczne rozstrzygnięcia przyjdą za kilka tygodni.
Ale dlaczego dopiero na przełomie roku? Prawdopodobnie już miesiąc wcześniej poznamy kandydata Koalicji Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości.
- Ten, kto się spieszy, nie zawsze będzie pierwszy na mecie. Wybory prezydenckie zaczną się w lutym, być może w marcu, nie teraz. Dzisiaj wybieramy kandydatów na kandydatów, więc to dla mnie dziwne, że wszyscy tak się spieszą, skoro wiedzą, że mamy tyle czasu. Lewica z niczym się nie śpieszy - mamy swój kalendarz, który przedstawiliśmy kilka tygodni temu. Wtedy określiliśmy czas, kiedy wyłonimy kandydata lub kandydatkę. Dla nas to naturalne, że przeprowadzamy badania, ale też nie będziemy się z PiS-em ani z Platformą ścigać, kto wystawi pierwszy kandydata. Bo nie chodzi o to, żeby go wystawić, tylko żeby był najlepszy, a później realnie zawalczył o bardzo dobry wynik.
A czy to, kto tym kandydatem Lewicy będzie, zależy również od wyborów choćby kandydata Koalicji Obywatelskiej? Z jednej strony mamy bardziej lewicowego Rafała Trzaskowskiego, z drugiej strony bardziej konserwatywnego Radosława Sikorskiego.
- Myślę, że nie ma znaczenia, kto będzie kandydatem Platformy Obywatelskiej, bo Lewica przedstawi swój program w tej kampanii i kandydata na prezydenta z naszego ugrupowania. Kandydata, który będzie czuł sprawy dotyczące polityk państwa, wzmocnienia w nim roli obywatela. Kandydata, który docenienia – między innymi – rolę ochrony zdrowia, wzmocnienie jej finansowo; także edukację, cyfryzację, opowieść o państwie dobrobytu społecznego, gdzie liczą się mieszkania. Te na wynajem, a nie te dofinansowane z kredytu 0%. Nasz kandydat przedstawi inną wizję państwa i chyba nie ma znaczenia, kto i jakiego ugrupowania będzie startował.
Co dzieje się za wschodnią granicą? Pan przekonuje, że Polska jest przygotowana na przyjęcie kolejnej ewentualnej fali migrantów z Ukrainy. To oczywiście w związku z atakami na infrastrukturę krytyczną tego państwa. Co to znaczy, że Polska jest przygotowana? Są jakieś, chociażby, dyspozycje dla wojewodów związane z ewentualną falą migracji?
- Wiele tygodni temu premier Donald Tusk, i inni ministrowie również, wskazywał, że chcemy współpracować z Ukrainą i pomagać jej. Zdajemy sobie sprawę, że trzeba udzielać jej też społecznie, gdyby ta fala migracji się przesunęła. Dzisiaj nic na to nie wskazuje, ale konflikt może zawsze się zaostrzyć.
W interesie Polski jest, żeby Ukraina sama o sobie decydowała, żeby była suwerenna. Ale też, żeby obywatele Ukrainy wiedzieli, że mogą liczyć na polską pomoc. I to się od wielu miesięcy nie zmieniło. Cały czas jest taki sam kierunek i te same wytyczne udzielane wojewodom. Chodzi o to, żeby dobrze zarządzać sytuacją krytyczna, jeżeli taka się zdarzy.
Konflikt zbrojny z Rosją może eskalować, co komunikują już - mniej lub bardziej - państwa Unii Europejskiej. Jak polski rząd chce mówić w tej sprawie do obywateli?
- Cały czas mówimy o tym, jak bardzo wojna w Ukrainie wpływa na Polskę. Dotyczy to - między innymi - cyberprzestrzeni, za którą odpowiadam. Także wzmożonych ataków na infrastrukturę krytyczną, oczywiście w obszarze cyberprzestrzeni. Tych incydentów mamy dwa razy więcej (mówię o ostatnim roku). Naprawdę nie ma chyba dzisiaj dnia, w którym infrastruktura krytyczna nie byłaby atakowana przez służby rosyjskie. Z drugiej strony coraz mocniej się zbroimy, zamawiamy sprzęt, wydajemy na ten cel więcej pieniędzy. Do tego jeszcze wprowadzamy zmiany w obronie cywilnej – stawiamy na nogi to, co zepsuł PiS. Intensywniej współpracujemy z NATO i z partnerami, którzy tworzą dzisiaj sojusz. Donald Tusk już wielokrotnie mówił, że służby rosyjskie w Polsce działają i przeprowadzają różnego rodzaju akcje dywersyjne. Więc dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że ten konflikt mamy bardzo blisko. I że Rosja traktuje Polskę jak wroga.
Ile tych ataków w tej cyberprzestrzeni na polską infrastrukturę ze strony Rosji już było?
- Nie ma liczby, która dotyczyłaby tylko rosyjskich ataków. W tym roku zidentyfikowaliśmy prawie 100 tysięcy incydentów, to o 100 procent więcej niż w ubiegłym roku. Oczywiście są też „wewnętrzni cyberprzestępcy”, którzy czerpią korzyści z tego, że atakują polską infrastrukturę rządową czy samorządową. Atakują różne instytucje, żeby ukraść pieniądze. Ale to zaangażowanie rosyjskie i białoruskie widać coraz mocniej, zresztą oni już z tym się nawet nie kryją. Polska jest dziś na wojnie cybernetycznej z Rosją. Bronimy się, ale też budujemy zdolności ofensywne. Gdyby dziś doszło do sytuacji krytycznej, będziemy potrafili ich użyć.
Rząd przeznaczy miliard złotych na rozwój sztucznej inteligencji. Kto i na jakich zasadach będzie mógł korzystać z Funduszu Sztucznej Inteligencji?
- Sztuczna inteligencja jest ważna w budowaniu strategicznej roli gospodarki cyfrowej w państwie i dlatego zdecydowaliśmy się powołać Fundusz Sztucznej Inteligencji, który będzie dawał instytucjom państwowym szansę na większe pieniądze. Ale też szansę małym i średnim przedsiębiorcom na transformację w obszarze cyfryzacji, digitalizacji, AI.
Dzisiaj w Krakowie ogłosiłem, że będziemy wspierali budowanie fabryki AI, fabryki sztucznej inteligencji, która będzie też jednym z pierwszych takich projektów w Europie. To 70 milionów złotych wsparcia na zwiększenie mocy obliczeniowej na krakowskim Cyfronecie - dzięki temu będzie można przyspieszyć, chociażby, badania nad lekami, wprowadzić szybszą diagnostykę nowotworów.
Sztuczna inteligencja to również wsparcie dla startupów, które muszą się rozwijać; dla firm, które powinny wiedzieć, że państwo zapewnia im możliwość finansowania. Zaangażowaliśmy w to kilka ministerstw - Ministerstwo Cyfryzacji, MON, Nauki, także Bank Gospodarstwa Krajowego, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, Polski Fundusz Rozwoju. To wszystko ma sprawić, że tych ścieżek finansowania będzie po prostu więcej.
Fabryka sztucznej inteligencji to jest de facto centrum badawcze Akademii Górniczo-Hutniczej?
- Fabryka będzie wzmocnieniem zasobów mocy obliczeniowej. Dzisiaj superkomputer Helios jest w pierwszej setce najszybszych komputerów na świecie. Chcemy, żeby było jeszcze lepiej. Moc obliczeniowa wpłynie między innymi na to, że będziemy mogli rozwijać cyfrową administrację, modele językowe sztucznej inteligencji.
Sztuczna inteligencja i superkomputery nie zajmują wielu hal, są jednak nadzwyczajnie drogie. Ale ten „nadzwyczajny” pieniądz, który wydamy na rozwój AI, bardzo społecznie się opłaci, a takie projekty, właśnie społeczne, są dla Polski ważne.
Jak zaawansowane są prace nad „Innowacyjnym polskim modelem dla sektora publicznego i prywatnego” (PLLuM)?
- Bardzo zaawansowane. Ale żeby te modele językowe mogły lepiej się uczyć, potrzebna jest większa moc obliczeniowa. Środki z funduszu AI, ale też z innych źródeł (w powstanie fabryki zaangażowana jest Komisja Europejska), będą służyć właśnie temu, żebyśmy szybko rozwijali różne zasoby sztucznej inteligencji.
Jakie szanse i jakie zagrożenia związane ze sztuczną inteligencją, przynajmniej w najbliższej perspektywie, pan dostrzega?
- Jestem fanem sztucznej inteligencji. Ona może ulepszyć nasze życie, da nam wiele korzyści. Jednak sztuczna inteligencja musi być regulowana, musi być bezpieczna i to zawsze człowiek powinien decydować o tym, jak sztuczna inteligencja wpłynie na jego życie. Nie maszyny czy algorytmy. Więc po to budujemy prawo w Polsce i wdrażamy też unijne przepisy. Chcemy powołania Komisji Rozwoju i Bezpieczeństwa AI, żeby nigdy w przyszłości nie zdarzyło się, że człowiek będzie przedmiotem, a nie podmiotem działalności nowych technologii.