Z czym prezydent Nawrocki powinien wrócić ze Stanów Zjednoczonych? Jakie są pani oczekiwania? Jakich deklaracji ze strony Donalda Trumpa oczekuje pani najbardziej?
- Na pewno oczekujemy konkretów. To pierwsza wizyta zagraniczna prezydenta Nawrockiego. On ma szansę w końcu zrealizować część swoich obietnic z kampanii. Jako rząd i MSZ, przedstawiliśmy konkretne postulaty, które powinien promować Karol Nawrocki w USA. Musi przekazać, jaki jest cel Putina w agresji na Ukrainę, powinien lobbować, żeby na Ukrainie zapanował sprawiedliwy pokój. Zależy nam na zapobieganiu redukcji wojsk USA w Polsce. Polakom powinno na tym zależeć najbardziej.
Sporo dyskusji wywołuje ta notatka MSZ-u, o której pani powiedziała. Jeszcze więcej dyskusji wywołuje sprawa nieobecności przedstawicieli polskiego MSZ-u w Białym Domu. Myśli pani, że gdyby uczestniczyli przedstawiciele polskiej dyplomacji w tym spotkaniu, no to moglibyśmy osiągnąć więcej?
- Przede wszystkim prezydent dopiero zaczął swoją kadencję. Ma nową Kancelarię. Warto się wspomóc merytorycznie profesjonalnymi dyplomatami i wiedzą MSZ. Na miejscu Kancelarii Prezydenta korzystałabym z takiej wiedzy. To ważne, żeby się przygotował do takich wizyt. Dziwi nas, że z tego nie skorzystali. Rząd i MSZ przygotowali obszerny materiał, który został przekazany Kancelarii Prezydenta. MON także przekazał potrzebne materiały. Mamy nadzieję, że prezydent został dobrze zaznajomiony z tym i odpowiedzialnie się przygotował do wizyty w USA.
Dziś rano w TVN rzecznik rządu mówił, że mimo tego wszystkiego, o czym teraz mówimy, były rozmowy między Pałacem Prezydenckim a polskim ambasadorem w Stanach Zjednoczonych, że to nie jest tak, że żadnych kontaktów nie było. Problem w tym, że ta wymiana uszczypliwości i wszystko, co dzieje się na linii prezydent-rząd przed tym spotkaniem, to wszystko pokazuje, że nie wiem, czy Polacy mogą liczyć na współpracę nawet w wypadku spraw niemalże egzystencjalnych, bo taką jest kwestia bezpieczeństwa.
- Oczywiście wizytę organizuje polska placówka w USA. Organizacyjnie zawsze to tak wygląda. Nie służy to polskiemu interesowi, żeby Kancelaria Prezydenta przekomarzała się z MSZ. Trzeba współpracować. To duży test dla prezydenta. Jak on nie chce korzystać z tej wiedzy, mamy nadzieję jednak, że będzie sukces i został on przygotowany. Dla prezydenta ważne są wewnętrzne przepychanki, czy chce dowieźć postulaty na arenie międzynarodowej? Podkreślał, że ma świetne kontakty z prezydentem USA. Warto to dla Polski wykorzystać. Będziemy czekać na efekty tej wizyty. Prezydent będzie z tego rozliczony.
Oczywiście sporo teatru jest w tym co dzieje się na linii mały pałac - duży pałac, no ale to oby to był rzeczywiście tylko i wyłącznie teatr...
- Tutaj apelujemy o odpowiedzialność ze strony prezydenta i jego ludzi.
Tymczasem rząd przygotował swój projekt dotyczący 800+ dla Ukraińców. Świadczenie otrzymają osoby pracujące, ale jest wiele wyjątków - rodzice na urlopach macierzyńskich, wychowawczych, osoby poszukujące pracy, biorące udział w szkoleniach. Czy rząd w jakiś sposób konsultował te nowe propozycje z Pałacem Prezydenckim, by nie było kolejnego weta?
- My to obiecywaliśmy od dłuższego czasu. Zdecydowana większość Ukraińców w Polsce pracuje i jest aktywna zawodowo. Tych przypadków nie ma tak dużo jak w Niemczech. Powiązanie wypłaty 800+ z aktywnością na rynku pracy lub nauką dzieci w szkołach to nasz obowiązek. Obywatele tego wymagają. My te obietnice realizujemy. Ustawa trafi do Sejmu w przyszłym tygodniu. Wszystkie rządowe projekty przechodzą konsultacje społeczne. To było konsultowane w sposób zgodny z naszymi procedurami.
Czasu dużo nie zostało, bo dotychczasowe przepisy kończą się wraz z upływem września. Sprawy wyjątkowe ma rozpatrywać wojewoda. Czy urzędy wojewódzkie to wszystko przerobią? Czy deklaracja Rafała Trzaskowskiego z kampanii o ograniczeniu 800+ dla osób pracujących to był błąd dzisiaj, z tej perspektywy patrząc?
- Wojna się przedłuża. W Niemczech uchodźcy z Ukrainy pracują w mniejszej części. To jest problem finansowy. Im dłużej trwa ta wojna, tym większy jest opór społeczny. Wymaganie aktywności na rynku pracy, nauka dzieci jest obowiązkiem, żeby uchodźcy z Ukrainy, także dzieci, nie traciły czasu. Muszą się edukować. To rozsądne argumenty. To nie była tylko obietnica Rafała Trzaskowskiego. Rząd to proponował. To dobry kierunek.
Wiceminister sportu i turystyki Ireneusz Raś deklaruje, że jeszcze w tym roku zostanie przygotowana ustawa o opłacie turystycznej dla gmin, które chcą ją wprowadzić. Pani jest posłanką z Podhala, w związku z tym na pewno wiele gmin byłoby zainteresowanych tym rozwiązaniem. Tymczasem politycy Polski 2050 - zniecierpliwieni tą przeciągającą się sprawą dotyczącą opłaty turystycznej - chcą już jesienią wprowadzić swój własny projekt. Kto tu jest hamulcowym? Dlaczego tak długo to trwa?
- Pamiętajmy, że branża turystyczna mocno ucierpiała na covidzie. Opłata turystyczna to też dodatkowe koszty dla turystów. Czekaliśmy, aż sytuacja gospodarza się ustabilizuje. Dziś mamy niskie bezrobocie, niską inflację i możemy rozsądnie rozmawiać o tej opłacie. Nie ma hamulcowego, ale to trzeba dobrze przygotować. Ta opłata na Podhalu, w Krakowie jest bardzo ważna. Dzięki temu turyści się dorzucą do utrzymania infrastruktury samorządowej. Ustawa powinna dawać możliwość wprowadzenia opłat samorządom, bez ingerowania w wysokość. Tu każdy racjonalnie stara się wprowadzać ustawy tak, żeby nie szkodzić branży turystycznej, gdy wychodzimy z kryzysu.
Jest jednak zasadnicza różnica między tym, co mówi minister Raś, a tym, co mówią politycy Polski 2050. Wiceminister Raś mówi, że opłata powinna być dzielona. Część dla samorządów, część dla Polskiej Organizacji Turystycznej. Jest kwestia oczywiście proporcji. Politycy Polski 2050 mówią, że wszystko dla samorządów bez dzielenia się z Polską Organizacją Turystyczną. Jaka jest pani opinia?
- Jako córka byłego samorządowca uważam, że jak najwięcej kompetencji powinny mieć samorządy. Takie rzeczy trzeba rozstrzygać w konsultacjach społecznych i w Sejmie. My stoimy na stanowisku, żeby to były projekty rządowe. To dłuższa ścieżka, takie projekty są lepiej przygotowane. Będziemy zabiegać o taki rządowy projekt. Cieszę się, że ta dyskusja odżywa. Rozstrzygniemy to w trakcie procesu legislacyjnego.
Które gminy na Podhalu na pewno wprowadziłyby taką opłatę? Zakopane nie ulega wątpliwości. Wójt Kościeliska mówi też o tym, że na pewno. Które jeszcze?
- Nie zgłaszały mi gminy tego. Nie mam pojęcia. My chcemy umożliwić samorządom wprowadzenie takich opłat. Samorządy same zdecydują.