Dlaczego jednak konflikt pokoleń, bo tak nazywa się powszechnie to zjawisko, występuje w społeczeństwie? Dlaczego dzieci uciekają się do potyczek ze swoimi rodzicami? Robią to celowo, czy po prostu można to zrzucić na koleje dziejów? O tym Sylwia Paszkowska rozmawiała w programie "Przed hejnałem" z gośćmi: prof. Teresą Olearczyk – pedagogiem rodziny z Wydziału Psychologii i Nauk Humanistycznych Krakowskiej Akademii im. A. Frycza – Modrzewskiego, Anną Jeziorny – matką trzech dorosłych córek, przedsiębiorcą i Ewą Krzaklewską – socjolożką z Instytutu Socjologii UJ.
Goście programu
Sylwia Paszkowska: Przeczytałam ostatnio, że rośnie nam pokolenie dzieci dopieszczonych, które nie ma przeciw czemu się buntować. Czy to możliwe, aby człowiek młody, w pewnym momencie swojego życia, nie miał potrzeby się buntować, tupnąć nogą?
Prof. Teresa Olearczyk: Po pierwsze, zależy ile dziecko ma lat, po drugie, to zależy od rodziców i od tego, czy mają z dziećmi dobry kontakt. Świat dziecka kreowany jest nie tylko przez rodzinę, ale też przez szkołę i media, w tym internet. Współcześnie, mamy podzielony świat: są dzieci zadbane, dopieszczone, w kontrze są dzieci zaniedbane i uciekające z domu.
Sylwia Paszkowska: Pani Anno, ma pani dobre doświadczenie, bo pani córki się nie buntowały.
Anna Jeziorny: Zgadza się, ale ten bunt jest zdrowy, jest potrzebny, to pewien rodzaj budowania tożsamości, udowadniania czegoś - tak definiowany bunt jest dobry.
Prof. Teresa Olearczyk: Dzieci nie są powtórzeniem swoich rodziców, one chcą pokazać odrębność i tak trzeba, bo jabłko, gdy dojrzewa, to spada.
Sylwia Paszkowska: W każdym pokoleniu słyszy się narzekanie na młodzież, a ja mam wrażenie, że ta dzisiejsza młodzież jest lepsza niż kiedyś. Kto dawniej udzielał się jako wolontariusz? A dziś to norma.
Ewa Krzaklewska: To narzekanie świadczy o tym, że zdajemy sobie sprawę z tego, że świat się zmienia, że wchodzimy w inną rzeczywistość.
Prof. Teresa Olearczyk: Jeśli chodzi o wolontariat, to nie jest tak do końca działanie z dobrego serca. Młodzi ludzie zdają sobie sprawę z tego, że wolontariat im punktuje, że coś za to będą mieć. To czysta kalkulacja. Młodzieży brakuje przede wszystkim kontaktu z drugim pokoleniem, oni nie mają czasu go podjąć, a z kolei starsi, zaskoczeni szybkimi zmianami, wycofują się, dystansują, zamiast się otworzyć.
Sylwia Paszkowska: Kiedyś świat zmieniał się wolniej, dziś nie mamy czasu przyzwyczaić się do zmian, wszystko dzieje się tak szybko.
Prof. Teresa Olearczyk: Musimy bardzo szybko żyć, każdy biegnie swoim tempem, ale jeśli biegnie się szybko, nie zauważa się obrazów wokół i szybciej dociera się do mety. Młodzież kieruje się innymi wartościami.
Sylwia Paszkowska: Które wartości tak bardzo się zmieniły?
Prof. Teresa Olearczyk: Prawda, miłość. Ja nie wiem, czy ludzie potrafią dziś kochać, czy ta miłość nie jest egoistyczna, czy potrafimy dawać coś innemu człowiekowi.
Sylwia Paszkowska: O co najczęściej się kłócimy, spieramy?
Ewa Krzaklewska: Z moich badań wynika, że to najczęściej konflikty w sferze nowych form życia rodzinnego: jak ma wyglądać związek, kiedy różne wydarzenia w życiu powinny następować.
Prof. Teresa Olearczyk: Jest jeszcze kwestia religijności starszych ludzi, pojęcie grzechu. Młodzi przestają w ogóle myśleć według tych kategorii.
Ewa Krzaklewska: Badania pokazują jednak, że pokolenia nie żyją dziś w konflikcie, a w kooperacji, szukamy sposobów na to, by się porozumieć i znaleźć rozwiązanie.
Sylwia Paszkowska: Czasem te różnice wynikają z innego stylu życia, starsze pokolenia spędzają czas w domu, w gronie rodziny, ciotek, kuzynostwa, a młodsi bardziej otwierają się na tych, którzy podobnie myślą, a niekoniecznie są członkami naszej rodziny.
Prof. Teresa Olearczyk: Tak, jesteśmy bardziej rozproszeni. To też wynika z zapracowania i braku czasu. Po długim dniu pracy, zamiast krzątać się po kuchni, wolimy wyjść do restauracji. Najważniejsze w tej zmianie, która niewątpliwie zachodzi, jest to, by nie przestawać ze sobą rozmawiać. Jeśli przestaniemy, oddalimy się od siebie, zniszczymy bliskość.
Mail od słuchaczki:
Zgadzam sie w 100% że bunt jest konieczny, a rodzice są najbliżej więc bezpośrednio są na to narażeni.... Ja wylałam morze łez i nabyłam siwych włosów między 14 a 20 rokiem życia mojej córki i...nie zamieniłabym tych lat, bo było, spełniło się i teraz jest bardzo samodzielną, odpowiedzialną kobietą, z którą mam super kontakt i mamy co wspominać trochę z zażenowaniem z jej strony, ale bardziej ze śmiechem. Oczywiście zdarzają nam się nadal spięcia typu "konflikt pokoleń", ale z tego nie wyrasta się chyba nigdy! Ja mam 59 lat, mój tato 90 i nadal spinamy się od czasu do czasu :) Tylko więcej w nas wyrozumiałości i mija nam szybciej :)
Pozdrawiam serdecznie,
Teresa