Urszula Nowogórska. / fot. dzięki uprzejmości Gościa
Czy jest pani w stanie nam powiedzieć, czy wiadomo już, jakiej skali był nocny rosyjski atak dronowy na Polskę i czy wszystkie szczątki maszyn zostały zabezpieczone. Ukraińskie media mówią o tym, że przynajmniej 10 dronów naruszyło naszą granicę. Czy może pani to potwierdzić?
Na pewno powinien to być komunikat odpowiednich służb i wojska, które cały czas poszukują szczątków zestrzelonych fragmentów obiektów latających. Odnalezienie tych szczątków pozwoli w pełni zidentyfikować, co to były za obiekty – czy drony atakujące typu Shahed, czy tzw. wabiki Gerbera.
Zobaczymy, jeżeli potwierdzi się odnalezienie tych szczątków, wtedy będzie wiadomo na 100%. Pewne jest, że przekroczyły przestrzeń powietrzną Polski i że została podjęta decyzja o neutralizacji.
Czyli po prostu zestrzeleniu tych dronów?
Tak jest, dokładnie. Była to słuszna decyzja. Wydaje mi się, że Wojsko Polskie podjęło ją w sposób odpowiedni, ponieważ prawidłowo zdiagnozowało zagrożenie, jakie te drony mogły stworzyć dla obywateli.
Ten nocny atak może mieć związek z ruszającymi w piątek na Białorusi ćwiczeniami Zapad i zamknięciem przez polskie władze naszych granic z Białorusią. Wielu specjalistów twierdzi, że takie manewry jak Zapad wcześniej często poprzedzały realną agresję Rosji. To pytanie jest oczywiste. Czy Polska jest bezpieczna?
To jest moje zdanie: właściwe było zamknięcie przejścia granicznego, które nastąpi z czwartku na piątek, ponieważ wtedy rozpoczynają się ćwiczenia Zapad. Nic się nie stanie, jeśli przez dobę nie będzie pełnego ruchu granicznego. Informacja została podana odpowiednio wcześniej, więc podróżni mogą zmodyfikować plany.
Natomiast to, co zdarzyło się tej nocy nad polskim niebem, daje wiele do myślenia. Od rana śledzę różne informacje – czy to były zamierzone działania, czy przypadkowe, które wymknęły się spod kontroli. Są opinie, że mogło to być następstwo uruchomienia przez Ukraińców systemów elektronicznych zagłuszania. Były sygnały, że część dronów zawróciła w stronę Ukrainy, a część leciała dalej nad Polską. Stąd reakcja polskiego wojska – neutralizacja, czyli zestrzelenie.
Wiadomo, że o tym nocnym ataku został poinformowany Biały Dom. Na razie reakcji nie ma, ale czy pani zdaniem incydent może zmienić podejście Donalda Trumpa do wojny w Ukrainie? Czy dojdzie do zaostrzenia polityki wobec Putina?
Zapowiedzi, które się pojawiły, wskazują, że prezydent USA Donald Trump zamierza spotkać się z Władimirem Putinem. Myślę, że te tematy będą bardzo mocno podniesione przez stronę amerykańską.
Słyszałam też, że może dojść do uruchomienia artykułu 4 Paktu Północnoatlantyckiego, czyli konsultacji w przypadku zagrożenia. Na pewno pewne jest to, że siły sojusznicze razem z polskim wojskiem zareagowały właściwie i to pokazuje sprawność systemu.
Z wojną w Ukrainie i tym nocnym atakiem wiąże się też pomoc uchodźcom. Karol Nawrocki zawetował ustawę przedłużającą legalność ich pobytu w Polsce i regulującą m.in. kwestię 800+. Jest nowa ustawa. Czy pani zdaniem prezydent ją podpisze?
Wydaje mi się – i to jest moje prywatne zdanie – że sytuacja, która zdarzyła się w nocy, zrewidowała pewne poglądy. Wiemy, że odbyła się Rada Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem premiera Tuska. Prezydent w komentarzu napisał, że nie ma kłótni, jest wspólne działanie w celu bezpieczeństwa kraju i obywateli. Myślę więc, że poglądy mogą zostać zrewidowane.
Pomoc Ukrainie jest w interesie państwa polskiego, bo choć wojna toczy się na Ukrainie, decyduje także o naszej przyszłości.
Czyli pani zdaniem nie będzie kolejnego weta ?
To będzie decyzja pana prezydenta i jego otoczenia, ale uważam, że wobec ostatnich wydarzeń stanowisko zostanie zrewidowane.
Jak układa się współpraca pani partii z prezydentem? Pytam w kontekście Michała Kamińskiego z PSL-u, o którym mówi się, że współpracuje z PiS.
To bardzo odważna teza pana posła Petru. Gdyby było coś nie w porządku, na pewno byłby komunikat ze strony władz PSL. Takowych nie było, więc nie wydaje się, by był powód do obaw.
Jeśli chodzi o relacje PSL z prezydentem – od początku deklarowaliśmy współpracę. Prezes Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej, powiedział jasno, że prezydent wybrany przez obywateli jest prezydentem wszystkich Polaków. W obecnej sytuacji geopolitycznej nie możemy pozwolić sobie na niezgodności.
Zmieńmy temat. Do komisji sejmowych trafił projekt ustawy o zakazie trzymania psów na łańcuchach. Czy pani zdaniem taka ustawa przejdzie i czy PSL ją poprze?
Nie wiem, czy przejdzie. Na pewno trwają dyskusje. Ale musimy brać pod uwagę realne życie – w mieście sytuacja wygląda inaczej niż na wsi. Decyzje powinny chronić zwierzęta przed krzywdą, ale być też racjonalne i wyważone.
A co z ustawą o zakazie hodowli zwierząt na futro? Czy ma szansę zostać uchwalona?
Już przy „Piątce dla zwierząt” mówiliśmy, że to ogromny rynek pracy. Takie przepisy nie mogą wejść z dnia na dzień. Musi być okres przejściowy i odszkodowania, które pozwolą ludziom się przebranżowić.
W najbliższych dniach ma zostać wybrany nowy szef Najwyższej Izby Kontroli. Jak ocenia pani kandydaturę Mariusza Haładyja, zgłoszonego przez Szymona Hołownię?
Dziś mieliśmy mieć spotkanie klubu z kandydatem, ale ze względu na wydarzenia nocne nie wiem, czy się odbędzie. Każdy kandydat na szefa NIK musi być odpowiedzialny, wiarygodny i rzetelny. Prezes Banaś postawił bardzo wysoką poprzeczkę. Następca nie może budzić zastrzeżeń i powinien zyskiwać aprobatę różnych środowisk politycznych.
Czyli jeszcze nie ma decyzji, czy PSL poprze Mariusza Haładyja?
U nas jeszcze nie ma.
Na koniec chciałbym zapytać o edukację zdrowotną. Czy nie był błędem fakt, że została wprowadzona jako przedmiot nieobowiązkowy?
Uważam, że lekcje powinny być dobrowolne, bo rodzice mają prawo decydować o edukacji swoich dzieci. Ważne jest też właściwe przygotowanie nauczycieli – od tego zależy przekaz i efektywność zajęć. Szanuję decyzje rodziców, dlatego uważam, że edukacja zdrowotna nie powinna być obowiązkowa.
Ale w liceum młodzież zazwyczaj rezygnuje z dodatkowych zajęć, traktując to jako wolne.
Wie pan, jest takie przysłowie: wymuszona modlitwa Panu Bogu miła nie jest. Jeżeli decyzja – rodziców czy młodzieży – jest świadomie podjęta, trzeba ją uszanować. I swoje zdanie, że lekcja powinna być nieobowiązkowa, podtrzymuję.
Pani poseł, na początek muszę zapytać o to, czy jest pani w stanie nam powiedzieć, czy wiadomo już, jakiej skali był nocny rosyjski atak dronowy na Polskę i czy wszystkie szczątki maszyn zostały zabezpieczone. Ukraińskie media mówią o tym, że przynajmniej 10 dronów naruszyło naszą granicę. Czy może pani to potwierdzić?
Na pewno powinien to być komunikat odpowiednich służb i wojska, które cały czas poszukują szczątków zestrzelonych fragmentów obiektów latających. Odnalezienie tych szczątków pozwoli w pełni zidentyfikować, co to były za obiekty – czy drony atakujące typu Szachet, czy tzw. wabiki Gerbera.
Zobaczymy, jeżeli potwierdzi się odnalezienie tych szczątków, wtedy będzie wiadomo na 100%. Pewne jest, że przekroczyły przestrzeń powietrzną Polski i że została podjęta decyzja o neutralizacji.
Czyli zestrzeleniu po prostu?
Proszę?
Czyli po prostu zestrzeleniu tych dronów?
Tak jest, dokładnie. Była to słuszna decyzja. Wydaje mi się, że Wojsko Polskie podjęło ją w sposób odpowiedni, ponieważ prawidłowo zdiagnozowało zagrożenie, jakie te drony mogły stworzyć dla obywateli.
Ten nocny atak może mieć związek z ruszającymi w piątek na Białorusi ćwiczeniami Zapad i zamknięciem przez polskie władze naszych granic z Białorusią. Wielu specjalistów twierdzi, że takie manewry jak Zapad wcześniej często poprzedzały realną agresję Rosji. To pytanie jest oczywiste. Czy Polska jest bezpieczna?
To jest moje zdanie: właściwe było zamknięcie przejścia granicznego, które nastąpi z czwartku na piątek, ponieważ wtedy rozpoczynają się ćwiczenia Zapad. Nic się nie stanie, jeśli przez dobę nie będzie pełnego ruchu granicznego. Informacja została podana odpowiednio wcześniej, więc podróżni mogą zmodyfikować plany.
Natomiast to, co zdarzyło się tej nocy nad polskim niebem, daje wiele do myślenia. Od rana śledzę różne informacje – czy to były zamierzone działania, czy przypadkowe, które wymknęły się spod kontroli. Są opinie, że mogło to być następstwo uruchomienia przez Ukraińców systemów elektronicznych zagłuszania. Były sygnały, że część dronów zawróciła w stronę Ukrainy, a część leciała dalej nad Polską. Stąd reakcja polskiego wojska – neutralizacja, czyli zestrzelenie.
Wiadomo, że o tym nocnym ataku został poinformowany Biały Dom. Na razie reakcji nie ma, ale czy pani zdaniem incydent może zmienić podejście Donalda Trumpa do wojny w Ukrainie? Czy dojdzie do zaostrzenia polityki wobec Putina?
Zapowiedzi, które się pojawiły, wskazują, że prezydent USA Donald Trump zamierza spotkać się z Władimirem Putinem. Myślę, że te tematy będą bardzo mocno podniesione przez stronę amerykańską.
Słyszałam też, że może dojść do uruchomienia artykułu 4 Paktu Północnoatlantyckiego, czyli konsultacji w przypadku zagrożenia. Na pewno pewne jest to, że siły sojusznicze razem z polskim wojskiem zareagowały właściwie i to pokazuje sprawność systemu.
Z wojną w Ukrainie i tym nocnym atakiem wiąże się też pomoc uchodźcom. Karol Nawrocki zawetował ustawę przedłużającą legalność ich pobytu w Polsce i regulującą m.in. kwestię 800+. Jest nowa ustawa. Czy pani zdaniem prezydent ją podpisze?
Wydaje mi się – i to jest moje prywatne zdanie – że sytuacja, która zdarzyła się w nocy, zrewidowała pewne poglądy. Wiemy, że odbyła się Rada Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem premiera Tuska. Prezydent w komentarzu napisał, że nie ma kłótni, jest wspólne działanie w celu bezpieczeństwa kraju i obywateli. Myślę więc, że poglądy mogą zostać zrewidowane.
Pomoc Ukrainie jest w interesie państwa polskiego, bo choć wojna toczy się na Ukrainie, decyduje także o naszej przyszłości.
Czyli weta nie będzie kolejnego pani zdaniem?
To będzie decyzja pana prezydenta i jego otoczenia, ale uważam, że wobec ostatnich wydarzeń stanowisko zostanie zrewidowane.
Jak układa się współpraca pani partii z prezydentem? Pytam w kontekście Michała Kamińskiego z PSL-u, o którym mówi się, że współpracuje z PiS.
To bardzo odważna teza pana posła Petru. Gdyby było coś nie w porządku, na pewno byłby komunikat ze strony władz PSL. Takowych nie było, więc nie wydaje się, by był powód do obaw.
Jeśli chodzi o relacje PSL z prezydentem – od początku deklarowaliśmy współpracę. Prezes Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej, powiedział jasno, że prezydent wybrany przez obywateli jest prezydentem wszystkich Polaków. W obecnej sytuacji geopolitycznej nie możemy pozwolić sobie na niezgodności.
Zmieńmy temat. Do komisji sejmowych trafił projekt ustawy o zakazie trzymania psów na łańcuchach. Czy pani zdaniem taka ustawa przejdzie i czy PSL ją poprze?
Nie wiem, czy przejdzie. Na pewno trwają dyskusje. Ale musimy brać pod uwagę realne życie – w mieście sytuacja wygląda inaczej niż na wsi. Decyzje powinny chronić zwierzęta przed krzywdą, ale być też racjonalne i wyważone.
A co z ustawą o zakazie hodowli zwierząt na futro? Czy ma szansę zostać uchwalona?
Już przy „Piątce dla zwierząt” mówiliśmy, że to ogromny rynek pracy. Takie przepisy nie mogą wejść z dnia na dzień. Musi być okres przejściowy i odszkodowania, które pozwolą ludziom się przebranżowić.
W najbliższych dniach ma zostać wybrany nowy szef Najwyższej Izby Kontroli. Jak ocenia pani kandydaturę Mariusza Haładyja, zgłoszonego przez Szymona Hołownię?
Dziś mieliśmy mieć spotkanie klubu z kandydatem, ale ze względu na wydarzenia nocne nie wiem, czy się odbędzie. Każdy kandydat na szefa NIK musi być odpowiedzialny, wiarygodny i rzetelny. Prezes Banaś postawił bardzo wysoką poprzeczkę. Następca nie może budzić zastrzeżeń i powinien zyskiwać aprobatę różnych środowisk politycznych.
Czyli jeszcze nie ma decyzji, czy PSL poprze Mariusza Haładyja?
U nas jeszcze nie ma.
Na koniec chciałbym zapytać o edukację zdrowotną. Czy nie był błędem fakt, że została wprowadzona jako przedmiot nieobowiązkowy?
Uważam, że lekcje powinny być dobrowolne, bo rodzice mają prawo decydować o edukacji swoich dzieci. Ważne jest też właściwe przygotowanie nauczycieli – od tego zależy przekaz i efektywność zajęć. Szanuję decyzje rodziców, dlatego uważam, że edukacja zdrowotna nie powinna być obowiązkowa.
Ale w liceum młodzież zazwyczaj rezygnuje z dodatkowych zajęć, traktując to jako wolne.
Wie pan, jest takie przysłowie: wymuszona modlitwa Panu Bogu miła nie jest. Jeżeli decyzja – rodziców czy młodzieży – jest świadomie podjęta, trzeba ją uszanować. I swoje zdanie, że lekcja powinna być nieobowiązkowa, podtrzymuję.