Goryle za szybą. Profesor Marcin Urbaniak o złudnej edukacji i realnym cierpieniu zwierząt w zoo
Ogrody zoologiczne od dziesięcioleci są jednymi z najczęściej odwiedzanych atrakcji rodzinnych. Dla wielu dzieci wizyta w zoo to pierwszy kontakt ze zwierzętami egzotycznymi – lwem, żyrafą czy gorylem. Ale czy taki kontakt faktycznie edukuje, czy raczej deformuje nasz obraz zwierząt? Profesor Marcin Urbaniak, bioetyk i badacz relacji człowieka ze zwierzętami, nie ma wątpliwości: zoo to przestrzeń przede wszystkim dyskomfortu dla zwierząt i złudzenia dla ludzi.
Choć sam przez ponad dwie dekady nie odwiedzał żadnego ogrodu zoologicznego, w ostatnich latach zaczął regularnie pojawiać się w zoo w Opolu. Nie z ciekawości turystycznej, lecz w ramach badań prowadzonych wraz ze swoim zespołem.Przyczyna nie jest rozrywkowa, raczej poważna, bo dotyczy dobrostanu zwierząt. W pięćdziesięciu procentach chodzi o dobrostan, a w pięćdziesięciu o to, by lepiej zrozumieć, jak zwierzęta funkcjonują, jak się czują. Wnioski z tego będą przekładane na poprawę ich warunków bytowania” – wyjaśnia profesor.
Badania obejmują przede wszystkim goryle nizinne zachodnie, ale także inne naczelne i wybrane gatunki ssaków. Zespół Urbaniaka analizuje zachowania zwierząt, a także warunki ich otoczenia – od powierzchni wybiegów po poziom hałasu. Celem jest wskazanie, jakie czynniki wywołują stres i w jaki sposób można modyfikować przestrzeń, aby zwierzęta czuły się lepiej.
Edukacja czy antyedukacja?
Ogrodowe narracje od lat powtarzają, że zoo ma przede wszystkim walor edukacyjny. Rodziny z dziećmi, wycieczki szkolne – to typowi odbiorcy, którzy mają wynieść z wizyty wiedzę o świecie zwierząt. Profesor Urbaniak patrzy na to krytycznie.
Obserwacja kilku osobników w sztucznych warunkach nie ma nic wspólnego z edukacją, a raczej z antyedukacją. Uczy bowiem, że zwierzę jest rekwizytem, atrakcją, czymś, co ogląda się jak produkt na wystawie sklepowej. Tymczasem prawdziwą wiedzę o zwierzętach można dziś zdobywać dzięki dokumentom filmowym, podcastom czy materiałom internetowym, które pokazują zachowania zwierząt w ich naturalnym środowisku.
Najwięcej uwagi prof. Urbaniak poświęca gorylom – zwierzętom wyjątkowo wrażliwym na warunki otoczenia. W naturze żyją w rozległych społecznościach, gdzie dominujący samiec pełni funkcję opiekuna haremu samic, a cała grupa funkcjonuje w dużych, liściastych przestrzeniach. W zoo taki model jest niemożliwy do odtworzenia.
Nuda, strach, złość – to najczęstsze emocje u goryli w zoo. Hałas, zbyt mała powierzchnia i ubogie otoczenie sprawiają, że zwierzęta stają się apatyczne albo nadmiernie reaktywne. To jest ciągły dyskomfort, który w dłuższej perspektywie pogłębia się i prowadzi do smutnej apatii.
Badacz zwraca uwagę, że choć zoo zapewnia opiekę weterynaryjną i dba o zdrowie fizyczne zwierząt, to nie rozwiązuje problemu ich dobrostanu psychicznego. Cierpienie związane z nudą, brakiem bodźców i ograniczeniem naturalnych zachowań jest równie realne, choć mniej widoczne.
Alternatywa: biotop zamiast klatki
Czy istnieje szansa na zmianę? Urbaniak wskazuje, że jedyną realną alternatywą dla klasycznych zoo są ogrody biotopowe – miejsca, gdzie zwierzęta funkcjonują w warunkach zbliżonych do naturalnych, na dużych przestrzeniach, a człowiek obserwuje je z daleka, nierzadko przez lornetkę. Takie ośrodki istnieją już w Austrii, Japonii czy Stanach Zjednoczonych, ale wciąż są rzadkością.Zdaniem profesora, zamiast dążyć do utrzymania w zoo setek gatunków, warto skoncentrować się na kilku, tworząc im przestrzeń, w której mogą żyć zgodnie ze swoimi potrzebami.
Dłuższe życie czy lepsze życie?
Na koniec pojawia się pytanie, które trudno rozstrzygnąć: czy lepiej żyć dłużej w niewoli, czy krócej, ale w warunkach zgodnych z naturą? Zwierzęta w zoo rzeczywiście dożywają starszego wieku niż ich dzicy kuzyni, lecz czy długowieczność w zamknięciu jest wartością samą w sobie? Profesor odpowiada z ostrożnością: tego nie da się rozstrzygnąć bez wejścia „w umysł” konkretnego zwierzęcia.
Zoo w obliczu kryzysu etycznego
Czy w XXI wieku, w epoce filmów przyrodniczych i łatwego dostępu do wiedzy, wciąż potrzebujemy ogrodów zoologicznych w tradycyjnej formie? A może powinniśmy je przekształcić w sanktuaria i rezerwaty, gdzie to zwierzęta będą miały pierwszeństwo, a człowiek stanie się jedynie gościem? Na razie zoo pozostają jedną z głównych rodzinnych atrakcji. Ale dzięki badaczom takim jak prof. Urbaniak rośnie świadomość, że za szybami i kratami kryje się nie egzotyka, lecz codzienny dyskomfort zwierząt, które nigdy nie miały wyboru.