Trumna profesorska, dom na wprost Radia Kraków. Skąd pomysł, żeby tak abstrakcyjną nazwę dla Domu Profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego  wymyślić?

Zacznę od tego, że dawno, dawno temu, przed II wojną światową, media interesowały się architekturą. Poświęcały jej uwagę i często prowadziły taką zajadłą wręcz krytykę nowych projektów realizowanych w mieście. Nie wszystkie się podobały, natomiast były one komentowane. Dom Feniksa na Rynku został nazwany Domem pod Kominami i bynajmniej nie było to pozytywne określenie. Dom Profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego został nazwany Trumną. Było to związane z wyglądem tego nowoczesnego budynku, dla którego autorzy, Ludwik Wojtyczko oraz Stefan Żeleński, postanowili zaprojektować geometryczną dekorację z czarnej ceramiki. Czarna ceramika plus wieloboczny, ekspresyjny kształt, szczególnie wykuszy tej części wejściowej budynku, to wszystko zaczęło budzić skojarzenia i stało się przedmiotem ironicznych docinków. W efekcie doprowadziło do tego, że dom zaczęto nazywać Domem Pod Trupią Czaszką czy też Trumną profesorską.

Trochę to przerażające biorąc pod uwagę fakt, że mieszkańcami byli niejednokrotnie zasłużeni, ale i wiekowi uczeni. Pani profesor Marta Wyka, która mieszka teraz w tym domu, w pięknym eseju napisała, że przez świetlik, który jest na górze, uchodzą do nieba dusze profesorów i tamtędy wracają.

I ten napis słynny „Alicja już tu nie mieszka”, który wywołał wielki skandal w Krakowie, bo dotyczył pani profesor Alicji Helman, mieszkanki domu. Podobno jeden ze studentów, znamy jego nazwisko, ale nie będziemy zdradzać, taki napis wymalował po niezdanym egzaminie.

Ale skąd w ogóle pomysł, bo mówimy o czasach międzywojennych, żeby profesorowie zamieszkali w jednym domu? Zgromadzić w jednym miejscu tak różne indywidua i kazać im razem egzystować także w takiej strefie prywatnej.

Tutaj, gdzie teraz jesteśmy, tu gdzie jest Radio Kraków i za budynkiem Radia Kraków była przecież taka dzielnica domków jednorodzinnych profesorów. Tak by się wydawało, że każdy profesor będzie chciał mieć swój dom, bo po pierwsze go stać, bo pensje profesorskie nie były niskie, po drugie ma pozycję społeczną, potrzebuje przestrzeni, więc po co ich gromadzić w jednym domu?

Domy, o których mówimy, one powstały jako element pewnej enklawy ogrodowej wybudowanej na nowo przyłączonych do miasta terenach. Pamiętajmy, że w 1910 roku przyłączono do Krakowa nowe obszary. Przed I Wojną Światową rzeczywiście przy ulicy Sienkiewicza, Wyspiańskiego powstała duża grupa luksusowych domów jednorodzinnych. Inwestowali w nie pracownicy krakowskich uczelni.

Natomiast w okresie międzywojennym rzeczywistość się bardzo zmieniła. Zmieniła się także w tym sensie, że chociaż ci pracownicy uczelni reprezentują wyższy poziom zarobków, to nie wszystkich już stać na zamieszkanie w luksusowej willi.

To po pierwsze. Po drugie też pamiętajmy, że to jest taki czas, kiedy uczelnie wyższe w Polsce się bardzo szybko rozwijają. W Krakowie powstaje Akademia Górnicza. Kadry się poszerzają. Są nowe potrzeby.

Pod patronatem prestiżowej instytucji, jaką jest Uniwersytet, powstaje stowarzyszenie, które może zaciągnąć kredyt. Może wystąpić do miasta o tańszą parcelę. Może wejść w jakiś rodzaj inwestowania na rynku nieruchomości z perspektywy gracza, jakim jest nie jedna osoba, ale cała organizacja, do której należy wiele osób.

Już w roku 2023 powstaje pierwsza inwestycja. Uniwersytet kupuje dom, biurowiec należący do Towarzystwa Producentów Jajczarskich Jajo. Ten biurowiec przy ul. Łokietka zaprojektowany przez Ludwika Wojtyczkę zostaje przez niego przebudowany na potrzeby już mieszkań profesorskich.

Potem były kolejne domy. Dom przy Placu Inwalidów i wreszcie Trumna profesorska.

To były luksusowe apartamenty?

Jak przyjrzymy się statystykom z okresu międzywojennego, to większość mieszkań w Krakowie w tym czasie to były mieszkania jednoizbowe. Dzisiaj byśmy nazwali mikro kawalerką, luksusową mikro kawalerką, w której średnio mieszkało 2,5 osoby. Były też mieszkania, w których w takiej jednej izbie mogło funkcjonować, czasami na zmianę, do 9 osób. I tutaj też trzeba podkreślić, że Kraków nie reprezentował najgorszego standardu w II RP.

Oba Domy Profesorów UJ, i ten przy Placu Inwalidów, i przy Łobzowskiej, to są domy z centralnie umiejscowioną klatką schodową, centralnie umiejscowionym wejściem, holem. Pojawia się winda, na każdej kondygnacji mamy tylko dwa mieszkania. Mamy duży gabinet, duży salon, trzy pokoje dla dzieci i dla państwa, mamy służbówkę, mamy oczywiście kuchnię, dwa pomieszczenia spełniające wymogi łazienki. Mamy też w tych kamienicach klatkę schodową dla służby, która wbrew pozorom nie była czymś rzadkim jeszcze w okresie międzywojennym w naszym mieście.

Ale wyobraża sobie pan takie zderzenie tych różnych indywiduów, które mieszkają pod jednym dachem. Co się tam musi dziać? Bo my znów mamy takie wyobrażenie, że oto dyskutują, że oto odwiedzają się wzajemnie po to, żeby naukowe dysputy toczyć.

Albo wbijają szpile. Używając jakichś personalnych obserwacji z życia codziennego. Czy w ogóle my byśmy chcieli mieszkać pod jednym dachem z kolegami z pracy i spotykać się w mniej czy bardziej oficjalnych sytuacjach po godzinach, jak się to mówi? To jest inna rzeczywistość i inny trochę Kraków.

Jeszcze powiedzmy o tym, że to jest Kraków, gdzie Aleje dopiero powstają.

My myślimy o tym, że to jest centrum Krakowa. Miejsce, w którym jesteśmy, Radio Kraków, możemy zobaczyć na rysunkach Stanisława Wyspiańskiego. On mieszkał na początku XX wieku w 1904-1905 roku tuż obok u wylotu ulicy Krowoderskiej. I z balkonu widział Kopiec Kościuszki. To, co widział za swoim oknem, to był nasyp linii kolejowej. Uchwycił ten widok w ostatniej chwili, bo po pierwszej wojnie światowej proces budowy Alei bardzo przyspiesza.

W Domu Profesorów był koń wprowadzony przez Tadeusza Kantora po schodach na piąte piętro do profesora Mieczysława Porębskiego. Były słynne psy, które podobno chodziły tuż przy ścianach, bo bały się tej przestrzeni, bo jednak tam jest dosyć niska poręcz jak na obecne czasy i kiedy patrzymy w dół klatki schodowej, to widok jest dość przerażający. Były koncerty Piwnicy pod Baranami urządzane w klatce schodowej ze względu na świetna akustykę. W 1938 roku roku zamontowano na dachu antenę radiową, ale nie wszyscy profesorowie chcieli słuchać radia, a wszyscy chcieli być gościem radia, bo jeszcze przed wojną oczywiście nie tu, tylko do starej siedziby przychodzili. Ale domy profesorskie, zwłaszcza ten przy Placu Inwalidów pojawiały się też w filmach, w filmie Andrzeja Wajdy.

Dom Profesorów przy Placu Inwalidów zostaje po II wojnie światowej zajęty przez Urząd Bezpieczeństwa. A potem… dom ten trafia do polskiej kinematografii, W filmie Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru” mamy przejmującą scenę, gdzie główny bohater Mateusz Birkut przyjeżdża pod ten budynek dorożką i rzuca cegłą w drzwi. Chwilę później wchodzi do środka, zostaje aresztowany, trafia do więzienia. To miejsce skupia w sobie wiele bardzo tragicznych historii miasta Krakowa.

Na wprost mamy Dom Śląski także związany z Uniwersytetem.

W międzywojennym Krakowie budowano nie tylko domu profesorskie, ale także domy studenckie. Powstał Żaczek, Nawojka, Bursy księdza Siemaszki, w końcu Dom Śląski dla młodzieży ze Śląska, która przyjeżdżała na studia do Krakowa. To był najnowocześniejszy budynek z salą kinoteatralną, bardzo dobrze wyposażony jak na tamte standardy.

W trakcie II wojny światowej ten budynek został zamieniony na siedzibę Gestapo. Mieściła się sala tortur, tam torturowani i zabijani byli ludzie.

A skoro jesteśmy na Placu Inwalidów, to jeszcze osobnym tematem są schrony, które przecież na Placu Inwalidów i pod tymi budynkami też były planowane.

Chodząc po Krakowie wciąż możemy odnaleźć na kamienicach charakterystyczne strzałki pokazujące zejście do schronu. To jest pamięć miasta, które w tych sześciu latach okupacji przeżyło gehennę.