Zdjęcie ilustracyjne/Fot. pexels
Mężczyzna bez przyjaciela
Polski mężczyzna wyróżnia się tym, że nie ma przyjaciela. Jeżeli go nie ma i jego jedynym emocjonalnym partnerem jest żona lub partnerka, to oznacza, że jego wachlarz wsparcia emocjonalnego jest dramatycznie wąski. To samotność prowadzi do depresji, chorób psychosomatycznych i w dramatycznych przypadkach - do samobójstw.
Polski mężczyzna raczej nie ma przyjaciela. Wiąże się to z ogromną samotnością. Część z nich może przyjaźnić się z partnerką czy żoną, ale oznacza to, że nie ma on z kim zderzyć swoich problemów. Ciało wie, że choruje dusza, więc dlatego pojawiać się może depresja czy inne choroby – mówi Aga Kozak.
Mężczyźni, jeśli już mają relacje, często są one "działaniowe" – wspólne działanie zamiast rozmowy. Przyjaciel to raczej kompan do grilla niż ktoś, komu można się wyżalić. Często dopiero alkohol otwiera im usta. To prowadzi do zamknięcia, zbroi, w której uczucia się duszą. Brak możliwości przepracowania emocji w przyjaźni pogłębia cierpienie mężczyzn.
"Męskość w Polsce przypomina grupę rekonstrukcyjną" – zaznacza w książce prof. Bartłomiej Dobroczyński. Jest to trafne stwierdzenie, które mówi o kondycji polskiego mężczyzny, który próbuje na nowo złożyć siebie z fragmentów przeszłości, ponieważ męskość w Polsce uwarunkowana jest historycznie.
Polski mężczyzna nigdy nie był patriarchą, bo on był w pańszczyźnie, w zaborach, nie miał tej podmiotowości. Mamy do czynienia z zakorzenionym poczuciem tego, że mogą nam coś w każdym momencie odebrać i trzeba walczyć na różne sposoby – mówi Aga Kozak.
Z tej zbiorowej historii wynika niepewność, lęk, przekonanie, że męskość trzeba nieustannie udowadniać i że można ją łatwo stracić.
(cała rozmowa do posłuchania)
Jak być dzisiaj facetem, nie gubiąc po drodze samego siebie? Przepuszczać kobiety w drzwiach czy nie? Jeśli flirtować, to jak? I jak mężczyźni mają wyrażać emocje – bo że mogą płakać, to wiadomo, ale co ze złością, z gniewem, lękiem? Czy męskość w Polsce naprawdę przypomina grupę rekonstrukcyjną? Jeżeli tak, to co właściwie próbujemy odtworzyć? Wspomnienia po szabli? Mityczny obraz ojca i wojownika? Współautorka książki „Sztuka męskości, czyli jak nie być chu*em” Aga Kozak porozmawiała z Sylwią Paszkowską o przyjaźni mężczyzn, kryzysie męskości, który nie jest wojną płci, lecz wołaniem o bliskość, zrozumienie i czułość wobec mężczyzn, którzy przez lata byli wychowywani na samotnych bohaterów.
Aga Kozak/fot. Agata Ciechanowska
"Igrzyska krzywd"
To, że kobiety chętniej rozmawiają o kobiecości, jest faktem. Mężczyźni z kolei częściej wycofują się z rozmów o męskości – czują się oceniani, niepewni, nieprzygotowani, ale czy można się dziwić, skoro przez całe życie uczono ich, że "chłopaki nie płaczą", że mają działać, nie czuć, i że przyznanie się do emocji to słabość? Chłopców wychowujemy inaczej. To dziewczynki bardzo wcześnie uczą się, że miłość to także dawanie, a nie wyłącznie branie.
Jedną z istotnych myśli w książce są tzw. igrzyska krzywd, czyli kto ma gorzej?
Statystycznie według badań kobiety mają gorzej, ale nie oznacza to, że mężczyźni mają łatwo. Musimy popatrzeć na to, jak wychowujemy siebie sami i porozmawiać o tym, jak czują się kobiety i mężczyźni, jak czujemy się razem.
Zamiast tzw. igrzysk krzywd potrzebujemy rozmowy. Kiedy przestajemy rozmawiać – zamykamy się w stereotypach, przekonaniach i tworzy się tabu. Jedynym wyjściem z trudnych sytuacji są trudne rozmowy.
"Sztuka męskości" to książka, która nie walczy z mężczyznami. Przeciwnie – chce im pomóc. Pokazuje, że męskość nie musi być zbroją, hierarchią, samotną walką. Może być współodczuwaniem, czułością i wspólnotą.