Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z szefem klubu parlamentarnego PiS, Ryszardem Terleckim.
 
Dzisiaj Senat ma zająć się pakietem ustaw Tarczy Antykryzysowej. Ten pakiet został przyjęty podczas zdalnego posiedzenia w nocy z piątku na sobotę. Czy dzisiaj senatorowie podejmą decyzję w tej sprawie? Będzie taka możliwość, by ustawy trafiły na biurko prezydenta, żeby ten mógł je podpisać jeszcze w marcu?

- Byłoby bardzo dobrze. Mam nadzieję, że Senat zachowa się odpowiedzialnie i zgodnie z oczekiwaniami tysięcy, jak nie milionów Polaków. Mam nadzieję, że to będzie procedowane bardzo szybko. Jednak widząc co się dzieje na opozycji, tę histerię i skłonność do awantur zamiast merytorycznej rozmowy i popisów medialnych marszałka Senatu, obawiam się, że może to potrwać. Jesteśmy przygotowani. Jeśli pojawią się zmiany, poprawki, lub coś zostanie wykreślone z naszych ustaw, Sejm jest gotowy, żeby się zebrać we wtorek lub środę i przeprocedować to jeszcze raz.

 

Oprócz rzeczy, o których wcześniej mówiono, jak rozwiązania dla przedsiębiorców, zwolnienie mikrofirm i samozatrudnionych z płacenia ZUS przez 3 miesiące i wypłacanie świadczeń postojowych dla pracowników, w  pakiecie ustaw pojawiły się też zmiany w kodeksie wyborczym. O nie pozycja ma największe pretensje. Chodzi o wprowadzenie możliwości głosowania korespondencyjnego dla osób objętych kwarantanną i dla osób powyżej 60 roku życia. To rozwiązania dobre i potrzebne?

- Oczywiście. To rozwiązania dla tych, którzy w maju będą mieli trudności, będą się obawiali udać do komisji wyborczej. Nie wiemy, jaka będzie sytuacja. Liczymy na to – tylko wtedy odbędą się wybory – że skala pandemii będzie maleć. Nawet jakby bardzo malała i liczba zachorowań by spadła, będą osoby, które będą w kwarantannie i będące w grupie ryzyka. One nie będą się mogły wywiązać ze swoich obywatelskich obowiązków. O to chodzi, żeby im to umożliwić. To zmiana techniczna. Nie mają racji ci, którzy chcą oszukać opinię publiczną i którzy twierdzą, że złamaliśmy prawo, bo zmieniliśmy ordynację wyborczą. To zmiany techniczne. Okoliczności są nadzwyczajne. To uprawnione. Decyzje i ustalenia TK czy polskie prawo tego nie wyklucza. Chyba do 5 dni przed wyborami można dokonać zmian technicznych.

 

Czyli jest pan większym optymistą co do przeprowadzenia wyborów 10 maja niż prezydent Andrzej Duda? On w sobotę w TVP powiedział, że jakby epidemia dalej szalała, termin wyborów może się okazać nie do utrzymania.

- Nie. Oczywiście ja się zgadzam. Powtarzam to. Wybory będą możliwe, gdy sprawdzą się optymistyczne prognozy i epidemia zacznie słabnąć. Jak skala zachorowań będzie rosła, wtedy będzie trzeba podjąć odpowiednie decyzje. To nie są decyzje na dziś. Uważam za idiotyzm i działanie antydemokratyczne deklaracje wzywające do bojkotu wyborów.  PO to zdaje się ogłasza. Chyba część PO. Słyszę, że pani Kidawa-Błońska wzywa do niepójścia na wybory, jej rzecznik prasowy mówi, że pani Kidawa nie wycofuje się z wyborów i będzie kandydować. Kandydat, który kandyduje i jednocześnie wzywa do bojkotu wyborów to polityczna aberracja. Widać jak PO sama się plącze we własne awantury.

 

Faktycznie w weekend były komunikaty, które nie były spójne. Najpierw Małgorzata Kidawa-Błońska zaapelowała, by nikt nie uczestniczył w wyborach 10 maja, potem zapowiedziała, że zawiesza swoją kampanię. Inni kandydaci pójdą w jej ślady?

- Sądzę, że nie. To by było niepoważne. Są jednak przykłady w Europie, gdzie wybory były bez udziału opozycji. Nic się nie stanie. Ja bym wolał, żeby takich głupich decyzji nie podejmować. Zobaczymy co się stanie. Na decyzjach opozycji ciążą sondaże. Z nich wynika, że kandydaci opozycji nie mają praktycznie szans. Stąd histeria, żeby wybory odwołać, nawet za cenę wprowadzenia stanu wyjątkowego, który ograniczy prawa obywatelskie i skomplikuje życie publiczne.

 

Ostatni sondaż opublikowany przez portal DoRzeczy wskazuje, że blisko 50% ankietowanych deklaruje głosowanie na prezydenta Andrzeja Dudę, na kandydatkę Kidawę-Błońską 17%, na lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza – prawie 15,5%...

- Tu jest gra PO. Ona się zorientowała, że pani Kidawa-Błońska jest beznadziejnie słabym kandydatem. Platforma myśli, że jak wybory zostaną odroczone, to wtedy uda się zmienić kandydata. PSL mówi, że PO chętnie przerzuci wtedy głosy na pana Kosiniaka-Kamysza. To mało prawdopodobne. Chętnych w PO jest wielu, choć szanse mają podobne jak pani Kidawa-Błońska. Mówi się też, że jesienią Tusk mógłby się pojawić jako kandydat.

 

Co pan myśli o takim scenariuszu?

- Wszystko jest możliwe, jeśli wybory nie odbędą się teraz. PO wybrała słabego kandydata i teraz się z tym męczy. Odwlekanie wyborów i próby obejścia demokracji i łamania konstytucji są skandaliczne w wykonaniu opozycji.

 

Nawet jakby założyć, że ocenią państwo, iż wybory można 10 maja w miarę bezpiecznie zorganizować, co pan sądzi w tym kontekście o deklaracjach samorządowców? Choćby burmistrz Kęt odmówił podpisania zarządzenia wskazującego osoby odpowiedzialne za pracę przy majowych wyborach. On twierdzi, że nie przyłoży ręki do narażania na niebezpieczeństwo swoich urzędników i mieszkańców.

- Samorządy są też częścią władzy państwowej. On nie może sobie działać poza prawem. Oczywiście są przepisy, które umożliwiają postępowanie wobec takich osób, które chcą się ustawić ponad prawem. Można wyznaczyć komisarzy. Niech ci samorządowcy, którzy teraz buńczucznie zapowiadają, że złamią prawo, liczą się ze stratą stanowisk.

 

Bo pojawią się komisarze?

- Na przykład.

 

Chciałem jeszcze zapytać o zapisy Tarczy Antykryzysowej. Ona zakłada zwolnienie małych firm i samozatrudnionych z płacenia składek ZUS przez 3 miesiące. Państwo zakładają, że ten przestój będzie trwał około 3 miesięcy?

- Po pierwsze przepisy dotyczące Tarczy nie są jeszcze zamknięte. Rząd nadal pracuje nad kolejnymi rozwiązaniami. Jest oczywiste, że to decyzje na dziś. Co będzie za 3 miesiące? Trudno przewidzieć. Trzeba będzie reagować. Rząd na pewno nie dopuści do katastrofy ekonomicznej. Jednak trzeba się liczyć z tym, że jak pandemia będzie trwała długo, koszty tego poniosą wszyscy. Opowieści opozycji, że wszystkie pieniądze państwa można wydać na ochronę przedsiębiorstw, nie są odpowiedzialne. Nie można dopuścić do bankructwa państwa. Pomoc jest możliwa, ale koszty tego nieszczęścia, które spotkało cały świat, musimy ponieść wszyscy solidarnie. Mamy tego świadomość.