Jak rozumiem, nadal jest pan jedynym współprzewodniczącym, dziwnie to brzmi, Nowej Lewicy w Małopolsce.
Tak, w tej chwili jesteśmy u progu kampanii sprawozdawczo-wyborczej na Lewicy. Zaczynamy ją od września, skończymy ją kongresem krajowym w grudniu.
I wówczas będzie ten drugi współprzewodniczący.
Nie będzie drugiego współprzewodniczącego, ponieważ na kongresie statutowym w maju dokonaliśmy zmian w statucie partii i zrezygnowaliśmy na każdym ze szczebli, czy to miejskim, czy wojewódzkim, z dwóch współprzewodniczących. Czy w skali kraju będzie jeden, czy dwóch współprzewodniczących zdecyduje kongres krajowy, który będzie dokonywał wyboru tych władz.
Czy wojewodowie dostali jakieś nowe zadania, nowe wytyczne w związku z obecnością rosyjskiego bezzałogowca na Lubelszczyźnie?
Sprawdzałem w tej chwili pocztę. Na tą chwilę dostałem tylko meldunek. Nie mam jakichś specjalnych wytycznych, które by były w związku z tym. Natomiast pewnie sytuacja jest dynamiczna i możemy się spodziewać, że pewnie w ciągu dnia odbędzie się jakieś zdalne posiedzenie, czy też jakieś z tej sprawy wytyczne przyjdą do nas.
Pytania choćby o to, dlaczego nie został wykryty, padają od wczoraj. Też wszyscy zadajemy sobie pytanie, czy w ogóle jesteśmy wobec bezzałogowców bezbronni, czy bezpieczna jest choćby nasza infrastruktura krytyczna?
Po pierwsze ten dron przeleciał na bardzo niskiej odległości. Był on bez ładunku bojowego. Natomiast ja też prywatnie przestrzegam przed tym, żebyśmy mówili, że myśmy go nie wykryli, bo to dla osób, które chciały zrobić prowokację, czy które doprowadziły do tej sytuacji, że ten dron tutaj spadł, jest jasny sygnał, że polska obrona przeciw dronom, czy przeciwlotnicza jest słaba, zawiodła. Dlatego bym może niespecjalnie dzisiaj mówił publicznie o tym, że spadł dron. Wiadomo, że jest to wielkie przerażenie dla mieszkańców tamtego terenu, gdzie do tego wybuchu doszło, gdzie ten dron spadł. Natomiast myślę, że w jakimś interesie państwa polskiego nie jest takie mówienie wprost, że myśmy go nie namierzyli. Tak oczywiście było, ale ten przekaz raczej powinien być taki, że ci, którzy dzisiaj obserwują, co Polska robi w tym zakresie, powinni raczej nie wiedzieć, jak to naprawdę było, a nie być pewni, że osiągnęli jakiś sukces.
Mówi pan o prowokacji, tak samo mówi szef MON-u. Myśli pan, że dzieje się to nieprzypadkowo właśnie teraz, po tych rozmowach w Waszyngtonie i tej sytuacji, kiedy jesteśmy wciąż wobec tego toksycznego sporu, który dzieli nas w Polsce?
Wojna ma to do siebie, a przede wszystkim ewentualne rozmowy, pokojowe, do których prowadzone są przygotowania, że mogą występować różnego rodzaju prowokacje. Z ust pana ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza usłyszałem, że to był dron rosyjski, ale eksperci jednak studzą te emocje, twierdząc, że do końca trzeba to zbadać, żeby być pewnym. Któryś z ekspertów mówił, że miał koreańskie napisy na sobie. Gdyby były koreańskie, to pewnie by droga prowadziła do Rosji, bo wiadomo, że te kraje, Korea Północna i Rosja, współpracują dziś ze sobą w zakresie militarnym. Ale jednak nie przesądzajmy w tej chwili tego, dokonajmy dokładnego zbadania tej sytuacji. Określmy, jak do tego doszło i potencjalnego sprawcę, który za tym stoi.
Czy w Pana ocenie Polska straciła poprzez nieobecność w Waszyngtonie? O ile rzeczywiście należy tę nieobecność traktować w kategoriach straty.
Ja uważam, że Polska straciła. My jesteśmy krajem frontowym. Tak naprawdę lotnisko w Jasionce jest głównym lotniskiem, które dostarcza pomoc militarną dla Ukrainy. Polska jest krajem, który posiada najdłuższą granicę z Ukrainą. My od początku wspieraliśmy Ukraińców, my byliśmy w tą sprawę cały czas zaangażowani. Wiemy, jak prezydent Biden dziękował Polsce i chwalił nas za wsparcie. Natomiast jest sytuacja taka, że polska dyplomacja musi więcej popracować nad tym, żeby w takich spotkaniach jednak brać udział i odgrywać ważną rolę. Musimy uczestniczyć w tych rozmowach, żeby wiedzieć jakie tam decyzje będą zapadały.
Wracając do infrastruktury krytycznej, co dalej z planami budowy masztu telekomunikacyjnego, przeciwko którym protestują mieszkańcy Woli Justowskiej?
Sprawa jest bardzo trudna i skomplikowana, albowiem przepisy prawa, które w tym zakresie są, zgodnie z decyzją wydaną przez wojewodę małopolskiego, wskazały na to, że decyzja prezydenta miasta, który wydał decyzję o zakazie budowy tamtego masztu, była wydana z naruszeniem prawa. Pomijała istotną kwestię, jak wyrok sądu administracyjnego, który określał pewne parametry, których pan prezydent nie wziął pod uwagę. Do tego doszło do zmiany przepisów. Otóż, jeżeli nawet miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego nie przewiduje budowy masztów, to po nowelizacji tych przepisów prawa, niestety to już nie wpływa na to, czy ten maszt ma powstać, czy nie. Miejscowy plan nie wyklucza powstania tego masztu. W 2023 roku w maju doszło, jeszcze za rządu Prawa i Sprawiedliwości, do zmiany przepisów również w zakresie oddziaływania. Zliberalizowano te przepisy, czyli można te maszty stawiać bliżej zabudowy mieszkalnej niż było to przed majem 2023 roku. Oczywiście rozumiem mieszkańców, którzy protestują w tej sprawie. Spotkałem się z nimi, jestem w kontakcie z grupą tych mieszkańców. Do wojewody małopolskiego wpłynęła petycja, wpłynęło wiele pism, które traktowały o wznowieniu postępowania. Natomiast na tym etapie analizujemy to i nie będę dzisiaj wypowiadał się, jaki będzie dalszy los.
Ale co Państwo z tym zrobią? Z jednej strony protesty mieszkańców uzasadnione, bo każdy może czuć obawy wobec bliskości tego typu instalacji. Z drugiej strony białe plamy. Powtórzę: to jest element infrastruktury krytycznej.
Jest wiele białych plam. Jest odpowiedź na interpelację pani posłanki Doroty Marek do ministra cyfryzacji. Ministerstwo Cyfryzacji jasno stoi na stanowisku, że Polskę trzeba cyfryzować i trzeba zapewniać większą łączność, a szczególnie teraz jeszcze w sytuacji, kiedy mamy wojnę za naszą wschodnią granicą. Przyszłość świata jest tak naprawdę nieprzewidywalna, bo wszystko się zmienia. Trzeba dbać o to, żeby ta łączność była, choćby ze względu na zagrożenia z tego tytułu płynące. Ja rozumiem ludzi, którzy nie chcą tego mieć koło siebie, ale takim sposobem nigdy tej Polski nie scyfryzujemy. A w na mapie województwa małopolskiego jest wiele białych plam, w których naprawdę jest gigantyczny problem z zasięgiem albo wręcz go nie ma.
Powtórzę: to co państwo z tym zrobią? Kiedy jakaś decyzja?
Na razie wpłynęły wnioski do wojewody o postępowanie wznowieniowe. Postępowanie wznowieniowe również się charakteryzuje tym, że tam jest kilka przesłanek, które muszą być spełnione, aby takie postępowanie mogło być wznowione. Analizujemy tę sprawę. Na tą chwilę nie będę przesądzał, czy tę sprawę będziemy dawali do ponownego rozpatrzenia, czy ona zostanie zamknięta na etapie takim, jakim została w tej chwili zamknięta.
Do prac legislacyjnych rządu trafił projekt przygotowany przez Ministerstwo Pracy, oczywiście kierowane przez Lewicę. Ten projekt dotyczy nowych uprawnień inspektorów inspekcji pracy. Po wejściu zmian inspektorzy będą mogli zmieniać umowy cywilnoprawne pracowników w umowę o pracę. Czy budzi to dzisiaj jakieś obawy, opór pracodawców?
Nie wiem, czy budzi opór pracodawców, natomiast myślę, że to też jest element słuszny dzisiaj. To bardzo dobra idea, żeby takie uprawnienia przekazać Państwowej Inspekcji Pracy, żeby to mogła robić. W dalszym ciągu mamy ten problem, szczególnie w przypadku młodych osób, tzw. śmieciówek, czyli umów, które są umowami bez np. prawa do urlopu czy innych świadczeń. Oczywiście umowy te nie znikają z obiegu prawnego, bo ktoś, kto spełnia wymogi i pracuje na takiej umowie, nie będzie tego w żaden sposób pozbawiony. Ale jednak, jeżeli inspektor znajdzie taki przypadek, w którym umowa jest sztuczną umową, bo tak naprawdę w tym miejscu powinna być umowa o pracę, to automatycznie dokona zmiany tej umowy z umowy zlecenia na umowę o pracę.
A co będzie w takich sytuacjach, kiedy pracownik nie będzie chciał umowy o pracę, bo odpowiada mu umowa cywilnoprawna?
Nie znam szczegółów tego przepisu. Zdaję sobie sprawę, że są osoby, które w tak zwanych wolnych zawodach pracują i pewnie które zarabiają duże pieniądze i bardziej im się opłaca na umowach cywilnoprawnych pracować. Postułowałbym, żeby dawać swobodę w tym zakresie.
Te zmiany przewidują też, że inspektorzy będą mogli kontrolować zdalnie. Co można skontrolować zdalnie?
Podejrzewam, że w dzisiejszych czasach można zdalnie połączyć się przez jakiś komunikator, zażądać dokumentów, dokumenty dostać skanem. Myślę, że pandemia wiele złego wniosła, ale są też jakieś elementy dobre w kwestii tej zdalnej pracy, której się troszkę nauczyliśmy. Nawet, jak pan zapewne widział, minister Sikorski też zdalnie uczestniczy w szczytach europejskich, czy nawet w forach światowych.
Mamy jeszcze na tym tle inną zmianę, a w zasadzie taki projekt pilotażowy, mianowicie czterodniowy tydzień pracy. Też pilotaż prowadzony przez Ministerstwo Pracy. Nie za wcześnie?
Ministerstwo robi to pilotażowo, bodajże do końca roku. Kto się chce zgłosić, mógł to zrobić. I też ważne, że są na to środki, dlatego że za ten jeden dzień, który będzie tym dniem wolnym, ministerstwo pokryje koszty w stosunku do pracodawców. Warto sprawdzić efektywność takiej pracy. Przypomnę, że minęło wiele, wiele lat od kiedy zamieniliśmy system sześciodniowy na pięciodniowy.