Nie zdradzę tajemnicy jeśli powiem, że spotkaliśmy się w niedzielę na Pikniku Niepodległości. Byłem pod ogromnym wrażeniem grup rekonstrukcyjnych, ale w ogóle całej imprezy…

 

- Przygotowanie tego wydarzenia to przede wszystkim wielka praca, która została w nie włożona, po drugie cieszę się, że dopisała pogoda, bo zagwarantowała obecność wielu uczestników i wreszcie powrót do przeszłości – przeniesienie w czasie do r. 1918. Każdy kto się pojawił na pikniku, miał szansę doświadczyć tego przeniesienia. Spacerowałem po płycie Rynku, rozmawiałem z mieszkańcami. Usłyszałem wiele gratulacji za pomysł. To była okazja do trochę innego świętowania niepodległości, nie w formule oficjalnej, podniosłej, nie na celebracji liturgicznej, których też się wiele odbywa, ale w formule luźnej, choć też bardzo godnej. Wspominaliśmy rok 1918. Nasuwa się pytanie, czy było dużo ludzi. Moim zdaniem tak. Mam informacje od dyr. NBP, bo tam można było wymieniać monety pięciozłotowe na takie specjalne, okolicznościowe w symbolicznej liczbie 38 milionów

 

Czyli dla każdego Polaka po monecie?

 

- Tak. Pani dyrektor przekazała mi informację, że na ich stoisku monety wymieniło ponad 6 tysięcy osób. To znaczy, że co najmniej 6 tysięcy osób przeszło przez wszystkie stoiska i to byli uczestnicy pikniku. Oczywiście ich było dużo więcej. Niektórzy przyszli już po zamknięciu stoisk na wieczorny koncert.

 

Nie wiem czy Pan się ze mną zgodzi, ale wydaje mi się, że jeśli mamy dość dobra znajomość umundurowania i realiów II wojny światowej, to mało wiemy na temat I wojny światowej.

 

- To była taka bardzo mocna lekcja historii i dla starszych i dla młodszych. Zachęcaliśmy całe rodziny do udziału. Młodsi mieli okazję przejścia przez lekcje patriotyzmu, ale też dla wielu dorosłych to była lekcja wychowania obywatelskiego. Znakomicie uchwycony klimat epoki – ten flashmob na dworcu, kiedy nagle z różnych stron zaczęły się pojawiać postaci w strojach historycznych, które utworzyły później korowód i przemarsz w kierunku Rynku. On wzbudził niesamowite zainteresowanie. Do orszaku dołączali się spontanicznie inni ludzie. Dużo szczegółowych informacji na temat umundurowania, strojów epoki, swoisty pokaz mody z tamtych czasów, punkt werbunkowy, gdzie można było się zapisać do armii, Poczta Polska funkcjonująca w tych pierwszych latach niepodległości... Wszystko to stwarzało niesamowity klimat.

 

Była też bardzo ciekawa rzeźba z kopalni Wieliczka…

 

- Do tego wydarzenia zaprosiliśmy wielu partnerów strategicznych. Jednym z nich była kopalnia soli, która wyszła z własną inicjatywą – rzeźbą z dokładnymi detalami, przedstawiającą orła w koronie, rozrywającymi się łańcuchami i dwoma górnikami, jednego w stroju historycznym, drugiego współczesnym, wykuwających tego orła. Potężny kawał soli – 700 kg, prawie 2 metry. Można być pod wielkim wrażeniem twórców tego dzieła. Rzeźba została podarowana przez kopalnię. Przygotowujemy teraz miejsce, w którym będzie wyeksponowana w Urzędzie Wojewódzkim. Zgłaszają się różne podmioty, które chciałyby też tę rzeźbę zaprezentować.

 

Radio Kraków też się zgłosiło, bo warto mieć choć przez chwilę u siebie to dzieło sztuki. Żeby cieszyć się z kultury, sztuki, trzeba mieć jedna podstawową rzecz – zdrowie. Każdy z nas od czasu do czasu choruje, odwiedza szpital i wtedy trafiamy na SOR, który jest wizytówką każdego szpitala. Chcielibyśmy, żeby te SOR-y działały lepiej i są kolejne pieniądze właśnie na SOR-y.

 

- Dyrektorzy szpitali w ostatni poniedziałek podpisali umowy z panią minister Szczurek-Żelazko. Są środki wpierające działanie SOR-ów. Każdy sprzęt się zużywa, a na SOR-ach ta intensywność użytkowania jest największa. Cieszę się więc, że szpitale powiatowe w Małopolsce otrzymują środki finansowe. To kolejna transza 10,5 miliona na poprawę warunków na SOR-ach, także tych obsługujących najmłodszych, jak szpitale w Nowym Targu czy Suchej Beskidzkiej, które uczestniczyły w czerwcu w akcji ratunkowej na Zakopiance, kiedy doszło tam do dużego wypadku z udziałem dzieci. Środki dostały też uczelnie, które kształcą pielęgniarki. Zaniedbania w wynagrodzeniach są bardzo duże, nie da się tego nadrobić jednym pociągnięciem. To proces, który musi trwać, dlatego też propozycja stypendiów 800 zł dla kandydatek, które zdecydują się kształcić w zawodzie pielęgniarki. To dobra wiadomość, bo wiemy, że na rynku jest deficyt, wiele pielęgniarek wyjechało. Chcemy, żeby wykształcone tu pielęgniarki pozostawały w polskim systemie opieki zdrowotnej.

 

Dyrektorzy szpitali przyznają, że mają wakaty, a same pielęgniarki przyznają, że średnia wieku w zawodzie to 45 – 50 lat. Powstała więc luka na rynku tego zawodu i trzeba szybko to nadrobić.

 

- Dlatego też cieszę się, że uczelnie odpowiadają na to zapotrzebowanie i zabiegają, żeby kierunki pielęgniarskie się rozwijały. Są też tworzone zupełnie nowe kierunki. Z pewnością propozycja dodatkowych środków w formie stypendiów będzie zachętą. Później wzrastające z roku na rok wynagrodzenie.

 

Są też dodatkowe pieniądze na szkolenia podyplomowe lekarzy.

 

- Lekarze podejmują dalsze kształcenie, bo medycyna nie stoi w miejscu. Wszyscy muszą się dokształcać, szczególnie ci, którzy ratują ludzkie życie i zdrowie. Również ratownicy medyczni są bardzo istotnym ogniwem w tym systemie, mamy coraz więcej karetek z dwoma ratownikami – to nie oszczędność, ale brak lekarzy. Wiele karetek przekształca się ze specjalistycznych na podstawowe, ale to umożliwia z kolei większą dostępność i skraca czas dojazdu. Tak więc środki na dodatkowe wynagrodzenia dla ratowników są sukcesywnie przekazywane.

 

Przy deficycie karetek specjalistycznych, umiejętności i wiedza ratowników jest bezcenna, bo to osoba, która udziela nam pierwszej pomocy.

 

- Tak, a czasem jeszcze przed ratownikami na miejscu zdarzenia są strażacy, więc to i od ich umiejętności ratowniczych zależy ludzkie życie. Kluczowy jest jednak moment przyjazdu karetki, ale i zadysponowanie co dalej z pacjentem.

 

Trzeba wspomnieć o jeszcze jednej ważnej rzeczy – dzwonimy na numer 112, ale jeszcze wiele starszych osób dzwoni na ten tradycyjny numer 997.

 

- Od 1 października przystępujemy do przełączenia numeru 997 na 112. Jesteśmy jednym z ostatnich województw w Polsce, które to przełączenie realizuje. Najpierw przełączymy Kraków, później sukcesywnie kolejne miejscowości. Najważniejsze jest to, że dzwoniący nie powinien odczuć różnicy. Nawet jeśli zadzwoni na 997, zostanie automatycznie przełączony. Tam dyspozytor odbierze informacje i przekaże dalej w zależności od zdarzenia.

 

Czyli bez względu na to, czy wykręcimy „stary” numer alarmowy policji, pogotowia, czy straży, zostaniemy połączeni z Centrum Powiadamiania Ratunkowego, a tam dyspozytor decyduje co dalej.

 

- Tak to numer 112. Centrum, które mieści się w Urzędzie Wojewódzkim. Dyspozytorzy są znakomicie przygotowani, jestem pod wrażeniem ich profesjonalizmu. Niestety dużo mamy nadal fałszywych powiadomień. W 2017 roku w całej Polsce było 8 milionów fałszywych zgłoszeń. To 40% wszystkich zgłoszeń.

 

A ktoś kto potrzebuje pomocy, może się w tym momencie nie dodzwonić.

 

- Dlatego zawsze apeluję, by pamiętać, że 112 to numer ratujący zdrowie i życie. Głupie żarty nie są wskazane.

 

Można obciążyć dzwoniącego kosztami akcji ratunkowej, a to kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy.

 

- Oczywiście i takie sytuacje się zdarzają, ale chciałbym uspokoić mieszkańców województwa, że zmiana numerów nie będzie związana z żadnymi zawirowaniami. Doświadczenia innych województw wskazują, że odbywa się to płynnie. To kolejny krok usprawniający koordynację wszystkich działań ratowniczych. Zapewne nie ostatni, bo ten system jest ciągle w budowie.

 

Karty telefoniczne są sprzedawane w Polsce za okazaniem dowodów osobistych, więc może liczba tych fałszywych zgłoszeń się zmniejszy i łatwiej będzie namierzyć „dowcipnisia”.

 

- I to jest dobra decyzja, że kupując kartę nawet z doładowaniem 5 złotych, trzeba się wylegitymować. Mamy nad tym kontrolę.