Trwają ferie zimowe dla uczniów z Małopolski, ten cykl ferii to jeszcze kilka kolejnych tygodni, warto porozmawiać jak one powinny się odbywać – przede wszystkim bezpiecznie.

 

Bezpieczeństwo jest priorytetem. Ferie w Małopolsce są najdłuższe, bo trwają aż 6 tygodni i cała Polska zjeżdża na ten czas w góry, by korzystać z uroków zimy. Ten urok w tym roku jest i to cieszy, ale ważne,by zachować bezpieczeństwo wszystkich uczestników. Do zabezpieczenia ferii służby przygotowywały się już od kilku tygodni, jednym z takich elementów była w sobotę akcja Inspekcji Transportu Drogowego, która sprawdzała autokary. To pokazało, że zdarzały się przypadki, że autokary są niesprawne. W czasie, gdy miałem okazję uczestniczyć w tych kontrolach, na 6 sprawdzonych pojazdów jeden nie mógł kontynuować jazdy. To tylko jeden z elementów – jest policja na stokach, to akcja organizowana przez MSWIA, ale to także działanie służb w miejscach wypoczynku. Jest ponad 1300 miejsc, gdzie wypoczywają zorganizowane grupy młodzieży – to pokazuje jak wiele osób tu przyjeżdża i jak wielkie to jest wyzwanie zabezpieczyć trasę dojazdu, czas pobytu i powrót.

 

Wspominał Pan o przejazdach autokarami – wielu rodziców już rutynowo prosi o prewencyjną kontrolę pojazdów.

 

Służby bardzo zachęcają, by zgłaszać nawet kilka dni przed wyjazdem, bo wtedy autokar może być sprawdzony bardzo dokładnie na stacji diagnostycznej, bo kontrola drogowa sprawdza podstawowe elementy plus dokumenty i trzeźwość kierowcy. Takie zgłaszanie autokarów do kontroli jest coraz powszechniejsze, nie tylko w czasie ferii, ale także innych okazjonalnych wyjazdów. Wiemy, że te autokary w Polsce są różne, więc trzeba pilnować bezpieczeństwa.

 

Cieszymy się zima, zwłaszcza w Tatrach ta zima jest przepiękna, ale może być też niebezpieczna. Trzeba pamiętać, by dobrze się ubrać i traktować jako wiążące zalecenia górskich ratowników.

 

Są prawdy, które zasadniczo znamy, ale trzeba je powtarzać. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, które czuwa nad bezpieczeństwem całego kraju i koordynuje działania, wydało poradniki, w których opisuje zasady bezpiecznego wypoczynku, to takie ABC i warto do tego sięgać. Zimą inaczej jeździ się samochodem – inaczej w miastach, inaczej w górach, inaczej po asfalcie, inaczej po drogach utrzymanych „na biało”. Mieliśmy okazję tego doświadczyć w ostatnich dniach, kiedy nawet w Krakowie było trudno. To nie był efekt nieprzygotowania służb, ale gwałtownego, nagłego opadu śniegu, połączonego ze spadkiem temperatury w czasie, gdy ludzie wyjechali z pracy sprawił, że pługi przez jakiś czas nie mogły dotrzeć do miejsc, które zamieniły się w lodowisko.

 

Tak było w poniedziałek, kiedy przez kilka godzin trwała sytuacja kryzysowa. Przy okazji warto przypominać opiekunom i rodzicom, że w górach atrakcją są kuligi, ale taki kulig na drodze publicznej nie powinien być absolutnie organizowany.

 

Warto zachować bezpieczeństwo, bo kuligi na drogach publicznych mogą stwarzać zagrożenie dla innych uczestników ruchu, ale także dla tych, którzy w tym kuligu uczestniczą. Chcę jeszcze wrócić do jednej ciekawej inicjatywy – strażacy są gotowi zapewnić bezpieczeństwo na lodowiskach i przypominają, że nie korzystamy z zamarzniętych zbiorników wodnych, bo tam pokrywa lodowa jest bardzo różna, od grubej do cienkiej i o tragedie nie jest trudno. Straż proponuje w miejscach wskazanych przez szkoły zrobić lodowiska – wystarczy opłacić koszty wody. To propozycja dla tych, którzy chcą skorzystać z uroków zimy w miejscach zamieszkania.

 

Warto skorzystać. Przypominamy, że ferie zimowe zakończą uczniowie m.inn z Lubelszczyzny, czy Podkarpacia i te ferie potrwają do 24 lutego, a ich uczestnicy także odwiedzą Małopolskę.

Małopolska jest zimową stolicą Polski, to dobrze, bo możemy się pochwalić walorami naszego regionu krajobrazowymi, turystycznymi, a to także napędza małopolską gospodarkę. Najważniejsze jest bezpieczeństwo i dlatego okres przed feriami był dla służb okresem intensywnej pracy, ale intensywna jest ona również w czasie ferii, kiedy służby czuwają...

 

Oby pogoda była łaskawa i te masy śniegu w zbyt gwałtowny sposób nie schodziły na niziny. W tym tygodniu spotkali się Państwo po raz pierwszy w zespole, który ma nadzorować zadania związane z zapobieganiem osuwiskom. Pamiętamy, że przy okazji wielu powodzi to właśnie osuwiska były niezwykle groźne dla mieszkańców Małopolski.

 

Taki jest nasz teren – piękny, urozmaicony, ale niosący wiele zagrożeń. Większość osuwisk w naszym kraju jest właśnie w Małopolsce, a także na Śląsku i Podkarpaciu. Uruchomiona została rezerwa budżetowa, która wspiera samorządy by mogły osuwiska zabezpieczyć, ochronić infrastrukturę drogową i budynki. Były lata, kiedy osuwisk na terenie Małopolski znacząco przybyło. Wielkie powodzie z 1997 i 2010 roku spowodowały ogromne straty, ale też falę osuwisk. Wszystko zależy od pogody – w 2015 r. mieliśmy straty osuwiskowe zaledwie na 2 miliony złotych, a w przywołanym 2010 roku straty kosztowały miliard 600 milionów. To ogromne pieniądze a osuwiska często niszczą nie tylko drogi, ale i miejsca poniżej nich, jak w przypadku kościoła, który musiał zostać wyłączony z użytku.

 

Są miejsca, które osuwiskowo czynne stają się od pewnego momentu, ale przyzna Pan, że do tragedii dochodziło często również dlatego, że budowano się na terenach osuwiskowych, na których budować się nie powinno.

 

Na pięknych terenach, wyglądających atrakcyjnie, które były bardzo kuszące, często też cenowo. Dlatego po tych doświadczeniach powstały mapy osuwiskowe i samorządy bardzo rygorystycznie patrzą na te tereny, nie tylko osuwiskowe, ale i zalewowe. Właśnie po to, by nie wydawać bardzo dużych środków na pokrywanie szkód. Zespół osuwiskowy, który powstał przy Wojewodzie wykonuje mrówczą pracę, bo nad każdym wnioskiem trzeba się pochylić, przeanalizować dokumentację. Tych wniosków jest rocznie analizowanych kilkaset w obecności projektanta, samorządu, który stara się o dofinansowanie. Jest to finansowane nie tylko za gminne pieniądze, ale przy dużej pomocy pieniędzy z MSWiA.

 

W tym tygodniu doszło też do innego spotkania na równie ważny temat dotyczący perspektywy nowej bazy LPR.

 

Priorytetem dla mnie jest, byśmy zachowali ciągłość Lotniczego Pogotowia Ratunkowego na terenie województwa. Obecna baza jest zlokalizowana przy lotnisku w Balicach. Jest tam ciasno a port lotniczy ma swoje pomysły na rozbudowę, jest też część wojskowa, gdzie obowiązują NATOwskie wymogi dotyczące bezpieczeństwa i doświetlenia. LPR potrzebuje swobodnych tras nalotu, dlatego taka lokalizacja nie była dobrym pomysłem. Jest potrzeba budowy solidnej bazy dla LPR, dokonaliśmy analizy potencjalnych miejsc spełniających odpowiednie kryteria i wskazana została optymalna lokalizacja na tzw. Brzegach, czy Polach Miłosierdzia – tam, gdzie odbyły się ŚDM. Tam ta baza LPR w zamyśle ma powstać. Czasu nie mamy za wiele, dlatego to spotkanie z udziałem minister Szczurek-Żelazko, dyrekcji Pogotowia, władz Wieliczki i powiatu, przedstawicieli Kraków Airport, zaowocowało stworzeniem harmonogramu działań. W Brzegach ma też powstać 5 zbiorników retencyjnych realizowanych przez Wody Polskie, ma się tam też pojawić dodatkowy most, by udrożnić dojazd do przyszłej bazy LPR. To szereg działań, ale udało się je skoordynować. Był też wicemarszałek województwa, bo obecna baza była sfinansowana ze środków unijnych, ale zamierza ją wykupić MON, więc budynki zostaną wykorzystane pod działalność wojskowej części lotniska. Wszystko zostało ułożone w jeden, sensowny kalendarz działań i mamy nadzieję, że uda się go zrealizować.

 

Przeprowadzka ma być niezauważalna z perspektywy osób, które są w potrzebie i oczekują pomocy LPR, ale wiadomo już kiedy miałoby to nastąpić?

 

W pierwszych rozmowach stawiane były przez lotnisko w Balicach i MON propozycje końca 2019 oku, oczywiście wiemy, że tak się nie stanie, ale mamy nadzieję, że w 2021 rok powstanie ta nowa baza, trzeba pilnować terminów, które założyliśmy.

 

Na koniec chciałem porozmawiać i wydarzeniu, które wprawdzie Małopolski nie dotyczy, ale jego oddźwięk jest ogólnopolski. Mam na myśli to, co wydarzyło się w 13 stycznia w Gdańsku w czasie finału WOŚP, kiedy zamordowany został prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Od piątku od godz.17 do soboty do 19 ogłoszona jest żałoba narodowa na terenie całego kraju. Przy tej okazji bardzo wiele pytań ciśnie się na usta i o bezpieczeństwo imprez masowych i o to jak w ogóle do czegoś takiego mogło dojść.

 

To będzie przedmiotem pewnie wielu analiz i dobrze, bo każde tak dramatyczne zdarzenie, które wywołuje w nas wielki smutek i pozostawia wielkie piętno, jest okazją, by wyciągnąć z tego wnioski. Jest to niestety też pokłosie dużego napięcia emocjonalnego i sporej fali tego, co dziś nazywamy hejtem, a dawniej zniesławianiem i stawianiem niczym nie popartych zarzutów osobom. W Internecie wszystko jest dopuszczalne i wszystko może się pojawić

 

a przynajmniej tak się niektórym wydaje...

 

tak – bo jestem anonimowy, siedzę przed komputerem, więc mogę napisać cokolwiek chcę. Uważam, że przekroczyliśmy granice dyskursu publicznego i trzeba się zastanowić nad tym co trzeba zrobić, żeby tak się nie działo i nie dochodziło do kolejnych brutalnych zachowań, brutalnych działań, brutalnych słów wypowiadanych. Jestem zwolennikiem merytorycznej dyskusji, która ma prowadzić do konkretnego celu. Oczywiście możemy się różnić na wiele tematów, możemy być oponentami politycznymi, ale nie możemy przekraczać pewnych granic w obrażaniu, rzucaniu inwektywami, posądzaniu o niecne działania. Bardzo się od tego odżegnuje i myślę, że to dobry nurt, który powinniśmy przyjąć. Przy okazji, jeśli pojawiam się gdzieś, gdzie proszony jestem o złożenie życzeń noworocznych, mówię, że powinniśmy w tym nowym roku szukać okazji do czynienia dobra. Czyli – począwszy od tej najmniejszej wspólnoty, w której się funkcjonuje, trzeba być dobrym mężem, ojcem, matką, żoną, synem, córką, ale też dobrym pracownikiem, obywatelem Rzeczpospolitej. Jeśli ten potencjał dobra pojawi się w wielu sprawach, to suma dobra przeciwstawi się skutecznie temu, co jest związane z hejtem, mową nienawiści, wydarzeniach, które podkręcają emocje i nakręcają spiralę. Oczywiście trwają dyskusje, czy to był mord, który miał motywacje polityczne. Moim skromnym zdaniem nie miał, ale to nie wnosi niczego w fakt, co się stało. Powinniśmy, patrząc na to dramatyczne wydarzenie, nie wypominać każdemu innemu, tylko popatrzyć na swoje działanie, zachowanie, słowa, gesty, czyny wobec innych i starać się, żeby były dobre, bez względu na to jaki światopogląd reprezentuję, czy jestem człowiekiem bardziej wierzącym, mniej wierzącym, niewierzącym, czy mam takie, czy inne zapatrywania polityczne.. W swoim życiu chce realizować to, co się nazywa dobrem.

 

Warto dodać, że jeśli są osoby, które mają cięty język, temperament polemiczny i jeśli te granice dyskursu przekraczają, to pytanie o autorefleksję, ale często jest tak, że znamy w najbliższym otoczeniu osoby, które zdecydowanie granice te – w Internecie, gdzie wydaje im się, że są anonimowe – przekraczają i może warto zwrócić uwagę na niestosowność takich zachowań. Jest to jednak przemoc, jeśli nawet tylko słowna, i osoby czytające dotyka.

 

A może trafić na podatny grunt. Każdy powinien być sędzią we własnej sprawie. Nie powinniśmy osądzać innych, a jeżeli już, to na podstawie twardych dowodów, które mamy. Jeśli nie mamy, to lepiej po prostu zamilknąć. Niestety w całej tej dyskusji, która się odbywa, trzeba wrzucić kamyczek do ogródka mediów. Nie mam na myśli Radia Kraków, bo tu dyskusja zawsze jest oparta o merytoryczne zasady i polemiki nie przekraczają granic, ale dziennikarze przecież dolewają oliwy do ognia. Dziś w cenie jest dziennikarstwo oparte na sensacji i pokazaniu czegoś co jest złe, negatywne, na wywołaniu złych emocji. Gdybyśmy dzisiaj rozmawiali tu językiem nienawiści, sensacji, opowiadali o złych wydarzeniach, to pewnie i słuchaczy byłoby więcej. To przekaz dla tych, którzy słuchają w radiu lub w Internecie tej rozmowy – próbujmy budować w naszym życiu, środowiskach, sąsiedztwie, ale też w sieci to, co możemy nazywać dobrem.