Zapis rozmowy Bartłomieja Maziarza z prezydentem Tarnowa, Romanem Ciepielą.
Nie było pana podczas przekazywania przez księcia Pawła Sanguszko kolekcji porcelany i szkła, którą dla Muzeum Okręgowego odkupił od Sanguszków Urząd Marszałkowski. Nie była to dobra okazja do spotkania i rozmowy z księciem Sanguszko o ruinach zamku na Marcince?
- Rozumiem, że województwo zrobiło dobrą rzecz. Kupiło kolekcję, która od lat jest eksponowana w naszym ratuszu. Województwo zapłaciło wiele milionów. To był akt przekazania w ramach transakcji. Moja obecność by tego nie domykała. Transakcja jest z ubiegłego roku.
Był Paweł Sanguszko, z którym nieczęsto można się spotkać w Tarnowie i porozmawiać?
- To honorowy obywatel naszego miasta. Byłem radnym w 1990 roku, kiedy rada uhonorowała Pawła Sanguszkę tytułem honorowego obywatela. Nie chodziło o jego osobiste zasługi, ale o wspomnienie rodziny, która była właścicielem wielu majątków w Tarnowie. Dziś Paweł Sanguszko nie utrzymuje relacji z Tarnowem. Nie daje sygnałów, że chce rozmawiać. Spór o wzgórze zamkowe jest rozstrzygnięty przez ministra rolnictwa, potwierdził to sąd. Reforma rolna pozbawiła Sanguszków wielu dóbr, w tym formalnie odniosła się też do wzgórza zamkowego.
Naczelny Sąd Administracyjny zajmuje się jeszcze sprawą. Odwołali się do niego Sanguszkowie.
- To kasacja. Sąd wyraził swoją opinię. Jest wyrok. W NSA jest kasacja. Zobaczymy, jak się to potoczy.
Pełnomocnik Sanguszków mówi, że w każdej chwili może usiąść do rozmów z miastem. Propozycja sprzedaży za 1/3 wartości jest aktualna.
- Trzeba najpierw potwierdzić własność. Dziś ma ją Skarb Państwa. Trudno sprzedawać coś, co nie jest własnością osoby prywatnej. Są dziś wyroki, że cały ten teren jest własnością Skarbu Państwa.
Z drugiej strony miasto ciągle wzywa Sanguszków do opłacania podatków za ten teren. To tak, jakby oni byli właścicielem.
- Są księgi hipoteczne, gdzie są takie zapisy. Jak skończy się postępowanie sądowe, sprawa będzie wyjaśniona.
Ten spór nie jest wszystkim na rękę? Nikt nie musi się zajmować tym terenem, dbać o niego. Każdy mówi, że to nie jest jego, a z ruin wiele już nie zostało.
- Konserwator uznał, że to trwała ruina i tak powinno zostać. Są koncepcje odbudowy zamków, ale decyzja konserwatora jest jasna. Tak ma być. Jakby decyzja była zmieniona, można mówić o rewaloryzacji. Teraz zasadnicza część Marcinki jest utrzymywana w dobrej kondycji. Sporne wzgórze zamkowe czeka na decyzję sądu.
Wczoraj miastu została przekazana flaga Stowarzyszenia Europejskich Komitetów Olimpijskich. To symboliczne wydarzenie. Igrzyska coraz bliżej jednak. Tarnów zdąży z przygotowaniem obiektów, przede wszystkim z budową stadionu do plażowej piłki ręcznej i plażowej piłki nożnej?
- Najważniejszy obiekt, czyli Arena Jaskółka jest gotowa od dawna. Tam będzie jedna dyscyplina. Do tego ściana wspinaczkowa, która powstanie na terenie ANS. Za to odpowiada spółka Igrzyska Europejskie. Stadion, o który tam pyta, to modernizacja dawnego stadionu piłkarsko-lekkoatletycznego. Tam będzie trybuna wyposażona we wszystko, co jest potrzebne do rozgrywania Igrzysk i potem meczów piłki nożnej. Wszystko wskazuje, że termin zostanie dotrzymany.
Od organizatora Igrzysk słyszymy, że są problemy z rekrutacją wolontariuszy. Podczas wizyty w Tarnowie przedstawiciele spółki przyznali też, że ze względu na inflację mają problem z rezerwacją noclegów dla zawodników. W Tarnowie takie noclegi są przewidziane? Zawodnicy będą nocowali w Tarnowie?
- Wioska Igrzysk będzie w Krakowie. To wiadomo do dawna. W Tarnowie miejsca hotelowe będą potrzebne bardziej dla kibiców. Hotelarze mówią, że rezerwacje są już dokonane. Wszyscy, którzy chcą przyjechać do Tarnowa, znajdą swoje miejsce. Jakby tak się nie stało, Tarnów jest dostępny komunikacyjnie. Nocleg obok nie jest problemem. Zawodnicy będą przyjeżdżali z Krakowa.
Napisał pan do PKP z apelem, żeby wyremontować lub zasłonić nieczynny od lat dworzec w Mościcach na czas Igrzysk, bo tam mogą wysiadać kibice. Nie wiedział pan, że konserwator zabytków dwa razy nie zgodziła się już na zasłonięcie tego obiektu?
- Coś trzeba zrobić. Mówimy, że w Tarnowie będzie święto sportu. Przyjedzie wiele osób. Zobaczą budynek w złym stanie z napisem PKP. Dowiedzą się, że to państwowa firma. W środku są stare rzeczy, które leżą tam od lat. Budynek jest ciekawy architektonicznie. Konserwator chce chronić formę, ale budynek jest przeszklony. Albo się to posprząta, albo pokażmy, że ten budynek może wyglądać lepiej. To zadanie dla PKP.
Będzie pan ponownie wnioskował do radnych o podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej i podatków, na co nie zgadzali się w ubiegłym roku?
- To szarszy problem. Podatki zostały omówione. Jest decyzja radnych. Inflacja dotyka wszystkich, którzy świadczą usługi dla miasta. Wykonawcy usług inwestycyjnych mogą podnosić wartość kontraktu co pół roku. Wszyscy, którzy świadczą usługi dla miasta, płacą też więcej i mogą żądać od miasta większego wynagrodzenia. Niektóre ceny usług powinny się zmienić, żeby to pokryć. Wystąpię do radnych o taką regulację, ale także w drugą stronę. Zaproponuję zwolnienie wszystkich uczniów szkół ponadpodstawowych, mieszkających w Tarnowie, z opłaty za komunikację publiczną. Takie zwolnienie jest stosowane wobec uczniów klas podstawowych. Chcę to rozszerzyć na szkoły ponadpodstawowe. Musi być przywilej za to, że rodzice płacą podatki w Tarnowie. Dostaną za to pewną ulgę, która może być istotna.
Chodzi o uczniów mieszkających w Tarnowie?
- Tak. Miasto utrzymuje komunikację. Jak wójtowie gmin okolicznych będą chcieli dopłacić do cen biletów swoich mieszkańców, będą mieli taką możliwość.
Jest pan członkiem ruchu samorządowego Tak dla Polski. Wystartuje pan w wyborach parlamentarnych w ramach szerszego porozumienia w ramach tego ruchu, albo jako Roman Ciepiela z list na przykład Koalicji Obywatelskiej?
- Ruch Tak dla Polski nie ma aspiracji politycznych. Jesteśmy grupą samorządowców. To kilkaset osób w kraju. Policzyliśmy, że w naszych gminach mieszka blisko 30 milionów mieszkańców. To znaczący ruch. Chcemy jednej listy demokratycznej do wyborów. Zabiegamy o to. Będziemy się upominać o rozsądek na opozycji. Jak w naszym stowarzyszeniu będą ludzie zaproszeni na listy opozycji, będziemy ich popierać. Dostaną nasz szyld. Nie będzie jednak odrębnej listy naszego stowarzyszenia.
Pan osobiście miał zaproszenie na listy KO? Są takie rozmowy?
- Dziś nie ma takich rozmów. Nie mówimy o nazwiskach. Chcemy przekonać najważniejszych polityków, żeby rozmawiali i umówili się na jedną listę wyborczą.
Wiemy, że będzie o to trudno...
- Ciągle jest nadzieja. Dziś nie ma zaproszeń indywidualnych. Niektórzy samorządowcy deklarują taką możliwość, ale ja jestem od 30 lat w samorządzie. Startowałem do Senatu i Sejmu. Moje miejsce jest jednak w samorządzie. Jak będzie trzeba oddać swoje doświadczenie dla spraw demokracji, jestem gotowy.