Rzeczywiście jest pan rozczarowany wetem prezydenta w sprawie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców?
- Tak. Jestem rozczarowany. Pan prezydent jest uczestnikiem tego bałaganu, Polskiego Ładu, który spowodował, że wszyscy Polacy płacą dużo większe składki zdrowotne. Teraz zagrał pod publikę. Uważa, że nie powinniśmy pomagać przedsiębiorcom. To obniżka dla 2,5 miliona osób najmniej zarabiających. Oni chcą prowadzić swoją działalność, nie być na etacie. Jestem zaskoczony.
Pytam, czy rzeczywiście jest pan rozczarowany, bo być może jest tak, że prezydent Andrzej Duda tak naprawdę zadowolił wszystkich. Także Koalicję 15 października, bo teraz nie trzeba szukać tych 4 miliardów złotych na służbę zdrowia. Wystarczy powiedzieć, że chcieliśmy dobrze, ale wyszło jak zawsze i przeszkodził nam prezydent.
- Trochę pan mnie zna z Rady Miasta Krakowa. Najważniejsza jest skuteczność, nie samo gadanie. Mogą być wymówki, ale wolałbym, żeby prezydent podpisał ustawę. Polityka jest po to, żeby zmieniać Polskę, pomagać ludziom, nie po to, żeby mówić, że coś się robiło, ale prezydent zawetował. Trzeba obniżyć składki zdrowotne dla przedsiębiorców. Byłem zwolennikiem, żeby na początku kadencji nasza koalicja obniżyła składki zdrowotne wszystkim Polakom. To był wielki koszt, do 40 miliardów, ale powinniśmy oddać to, co Polakom zabrał rząd PiS.
Politycy Trzeciej Drogi już teraz zapowiadają, że kolejny projekt trafi do Sejmu po wyborach prezydenckich. W takim samym trybie powinien trafić? Już w wypadku zawetowanej ustawy Biuro Legislacyjne Senatu zwracało uwagę, co powtórzyła Kancelaria Prezydenta, że odbyło się to bez konsultacji. Będą konsultacje, czy w takim samym trybie, tak na szybko przed wyborami, jak to się działo teraz, będą chcieli państwo przeprocedować tę ustawę?
- Z tego co pamiętam, to projekt rządowy. On ma zawierać w sobie konsultacje. To nie jest projekt poselski, jak PiS robił w poprzednich kadencjach, że w środę rano był projekt, a w czwartek głosowanie. Do tego się musi odnieść Biuro Legislacyjne Sejmu i Senatu. W tym procesie wydaje się, że te konsultacje były. Był to projekt rządowy.
Tymczasem są politycy Lewicy, którzy przekonują, że Szymon Hołownia złamał umowę koalicyjną, bo takie ustawy miały być procedowane po wyborach prezydenckich. Złamał, bo potrzebne były głosy przedsiębiorców w tych wyborach?
- Rządzimy prawie 1,5 roku. Trzeba przyspieszyć pewne rzeczy. Dziwię się, że Lewica mówi, żeby coś robić po wyborach. Jak było przy ustawach aborcyjnych? Wyszła szefowa klubu i żądała szybkiego procedowania. Minął rok, gdzie są te ustawy? To gra polityczna. Grą mogą zajmować się politycy, ale nie tak, żeby cierpieli Polacy. Niestety te gry w Warszawie i w partiach są dla polityków, a Polacy na tym cierpią.
Teraz kwestia bezpieczeństwa medyków. Dzisiaj odbędzie się pogrzeb zamordowanego w Szpitalu Uniwersyteckim doktora Soleckiego. Wczoraj w Szpitalu Uniwersyteckim Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego i innych placówkach medycznych upamiętniano lekarza. Tymczasem słyszymy o przyspieszeniu prac nad rozwiązaniami, które miałby zapewnić bezpieczeństwo medykom. Co pan by zaproponował też jako absolwent Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego?
- Jestem wstrząśnięty tą sytuacją. Składam kondolencje rodzinie, bliskim i współpracownikom. To nieprawdopodobne. Lekarz jest atakowany przez pacjenta. Rozumiem, że pacjent może być niezadowolony, ale tak nie powinien tego pokazywać. Dziś jest pogrzeb pana doktora. Dyskusja powinna się zacząć, jak zabezpieczyć życie i zdrowie lekarzy. Jest kilka pomysłów, ale ja bym wolał, żeby zrobić gremium, które będzie o tym rozmawiało. Dyrektorzy szpitali muszą dbać o bezpieczeństwo pracowników. MSWiA powinno też w tym być. Róbmy coś, nie tylko pokazujmy. Słyszałem o pomyśle niebieskiej karty dla niebezpiecznych pacjentów. Jest to jakiś pomysł. Bramki w szpitalach? To niemożliwe do zorganizowania. Inaczej powinna być zorganizowana praca, ale to nie jest możliwe ze względu na brak środków. Nie ma asystentek medycznych, przez które przechodzi pacjent, a dopiero potem idzie do lekarza. Wiele można zrobić, ale rozmowa musi być w połączeniu z reformą służby zdrowia. Widzimy, jak to działa. Nikt nie chce się za to zabrać. Byłem w komisji zdrowia jako lekarz. Tam nic nie da się zrobić. Jest tylko gra polityczna, jedni na drugich, drudzy na pierwszych. Nie ma rozmowy. Usiądźmy, popatrzmy na wzorce z innych krajów. To jest droga.
Według profesora Andrzeja Matyi, byłego szefa Naczelnej Izby Lekarskiej, wystarczy, żeby były respektowane obecne przepisy. Jak mówi profesor Matyja, państwo nie działa, bo służby nie reagują na informacje o groźbach karalnych, o atakach na medyków. „To nie dzieje się od kilku miesięcy, ale od lat” - mówi profesor Matyja. Państwo nie działa, taka jest teza profesora.
- To przykre. Profesor na pewno lepiej wie, jak wygląda praca z pacjentami. Musimy poprawić tę skuteczność. Bezwzględność kary. Jak ktoś zostanie skazany za grożenie lekarzowi, nie powinno być zawiasów, zwolnienia z kary. Ma iść do więzienia. To pomoże osobom, które nie mają zaburzeń psychicznych, ale są agresywne. Są też osoby z zaburzeniami psychicznymi. Pan, który dokonał tej zbrodni, chyba nie był zrównoważony. On twierdził, że lekarz mu wszczepił białaczkę. Jej nie da się wszczepić.
Czyli ściganie autorów takich gróźb karalnych niejako z urzędu?
- To ważne, żeby ścigać z urzędu. Musi też być bezwzględność kary. Jak jest wina, kara jest bez zawieszenia.
Mija rok od ślubowania prezydenta Krakowa, Aleksandra Miszalskiego. Pan był jednym z kandydatów w tych wyborach. Jaki jest ten Kraków rok po zaprzysiężeniu? W którą stronę zmierza stolica Małopolski?
- Podsumowuje się rządy po 100 dniach, po roku, ale jak chodzi o prezydenta Miszalskiego, trzeba patrzeć na różne aspekty jego pracy. Na pewno kwestia zmian w urzędzie. To następuje. Nie widzimy póki co efektów, ale mam nadzieję, że to zobaczymy. Widać otwartość w kontaktach z mieszkańcami. Jest wiele konsultacji, prezydent jest wrażliwy na sprawy mieszkańców. Do tego decyzyjność powinna być większa. Jest poczucie, że wszystko jest zawieszone. Prezydent zmienia urząd, wprowadził departamenty. Te osoby zaczynają pracę. Za kilka miesięcy zobaczymy różnice. Jedna rzecz, która mi leży na sercu, która nie jest dobrze prowadzona, to metro. Po tym roku nie wiemy, czy chcemy metro, premetro, czy tramwaj. To główna obietnica wszystkich kandydatów na prezydenta Krakowa. To powinno przyspieszyć. Krakowianie powinni wiedzieć, co będą mieli.