W poniedziałek przeciwko zmianom w edukacji protestować będzie Związek Nauczycielstwa Polskiego. "Reforma Handkego była kompletnie niepotrzebna, musi być co najmniej 4-letnie liceum, gimnazja się nie sprawdziły i nie ma na nie miejsca" - przekonywał Ryszard Legutko w porannej rozmowie Radia Kraków.

 


Zapis rozmowy Jacka Bańki z europosłem PiS, prof. Ryszardem Legutko.

 

Do których filmów Andrzeja Wajdy powinniśmy dzisiaj powracać? Do których pan wraca?

- Ja mam mieszane uczucia wobec filmów Wajdy. On oczywiście umiał robić filmy. Wiele obrazów z jego filmów się pamięta, bo są ekspresywne, ale nie zawsze byłem przekonany, że Wajda miał coś ciekawego do powiedzenia. Nie lubiłem nigdy „Ziemi Obiecanej”. Uważałem ten utwór za dość płaski w porównaniu z wybitnym pierwowzorem literackim. Cenię wysoko książkę Reymonta. Moje ulubione filmy Wajdy to „Człowiek z Marmuru” i dwa filmy iwaszkiewiczowskie, czyli „Brzezina” i „Panny z wilka”. „Pana Tadeusza”, „Wesele” to tak na -4 oceniam. On miał jednak maestrię w kreowaniu obrazów.

 

To zaskoczenie. „Ziemię obiecaną” prawie każdy wskazuje jako genialną ekranizację.

- To ci, którzy nie czytali książki. Film ustępuje książce pod każdym względem.

 

Jaki element wrażliwości tak zwanego inteligenta ukształtował Andrzej Wajda?

- Nie chcę o tym mówić. Jesteśmy na świeżo po śmierci Andrzeja Wajdy. On miał w sobie niestety to co jest charakterystyczne dla dużej części polskiej inteligencji, czyli nastawienie konformistyczne. Jak trzeba było robić filmy socrealistyczne to robił. Potem była moda na polską szkołę filmową. On umiał wpisywać się w to co było chodliwe. Nie chcę tego wątku rozwijać, ale wydaje mi się, że jego postawa była typowa dla stadnych zachowań polskiej inteligencji. Na szczęście umiał robić filmy.

 

Nie ma dyskusji co do arcydzieł filmowych?

- To jedno z największych nazwisk polskiego kina.

 

Jak pan przyjął sobotni protest środowisk kultury „ Nie oddamy wam kultury”? To protest przeciwko zawłaszczaniu kultury przez polityków.

- To żenujące. Nikt żadnej kultury nie zawłaszcza. Mnie uderza coś co jest zdumiewające. Od ludzi inteligentnych oczekiwałbym, że oni będą opisywali rzeczywistość w miarę trafnie i bez emocji. Jak do dzisiejszej Polski używa się odwołań do stalinizmu, marca 1968, PRL, republiki weimarskiej i NSDAP to znaczy, że ci ludzie odmówili używania rozumu. To nie jest pierwszy raz takie zjawisko wśród inteligencji, że niemądre emocje sprawiają, iż oni odmówili używania rozumu. Śmiałbym się z tego, gdyby nie to, że to jest niszczenie języka. Od pewnego momentu jest ciężko rozmawiać o rzeczywistości. Język został zniszczony przez intelektualistów, profesorów, prawników, którym emocje uderzają do głów i oni używają takich słów. Jak zniszczymy język, jak to było w poprzedniej epoce, jest bardzo trudno odbudować go, żeby się porozumieć. Jaka jest ta Polska? Jakie mamy kłopoty? Jakie wyzwania stoją przed nami? Na ten temat nie wolno mówić. Wtedy wychodzi grupa artystów, profesorów i wrzucają tę papkę w przestrzeń. To inwektywy, skojarzenia absurdalne. To najgorsze rzeczy z historii ludzkości. To odmowa używania rozumu. To smutne zjawisko, które nie ma miejsca po raz pierwszy wśród inteligencji.

 

Pana słowa prowadzą nas wprost do spraw edukacji. Reforma edukacji została w pana ocenie dobrze przygotowana? Dzisiaj około 25 tysięcy związkowców może wyjść na ulice w proteście związanym ze zmianą struktury polskiego szkolnictwa.

- Edukacja to wrażliwa dziedzina. Zawsze są protesty, zawsze ktoś czuje się zagrożony. Rozumiem niepokoje części polskich nauczycieli, także rodziców. Trzeba się jednak było za to zabrać. Wiadomo było od początku, że reforma Handkego była niepotrzebna. Ona była wymyślona z powodów niemądrych i dla nieosiągalnych celów. Trzeba było od tego odjeść. To jest ten czas. Jak mamy zachować wykształcenie ogólne to muszą być 4 lata liceum.

 

Tu nikt tego nie kwestionuje.

- Na gimnazjum nie ma tym samym miejsca. Cały problem z reformą był taki, żeby były 3 lata gimnazjum i 3 lata liceum, a właściwie 2,5. Nie było wiadomo czym gimnazjum ma się różnić od liceum. Stąd wygibasy w profilowanie, uczenie fragmentów, odejście od chronologii, wybrane zagadnienia. To nie jest wykształcenie ogólne. Mamy zatem strukturę czytelną – szkoła podstawowa 8-letnia i 4-letnia szkoła średnia. To dobra struktura. Zanim ona zostanie uruchomiona i będzie działać na pełną parę, trzeba różne rzeczy poprawiać. To idzie w dobrym kierunku.

 

Nikt nie dyskutuje o tym jak podnosić jakość nauczania. Nikt nie dyskutuje o podręcznikach. Jedyny element to 4-letnie liceum. Pani minister zaczyna od zmiany struktury.

- Od tego trzeba zacząć. Rzeczy najtrudniejsze idą najpierw. Nie można zacząć od podręczników, zmiany programowej a potem struktury. Porządek jest dobry. Skoro ten pierwszy ruch został zrobiony, teraz trzeba zacząć pracę na podstawą programową. Te prace już się zaczęły. Nawet moi znajomi biorą w tym udział.

 

Przedstawiciele ZNP mówią, że przy reformie Handkego sami byli przeciwko tworzeniu gimnazjów. Dziś ich zdaniem najlepszym wyjściem jest zostawienie tego co jest, bo to co najgorsze dla edukacji to ciągłe zmiany. Każdy minister edukacji musi wszystko zmieniać?

- Jest coś takiego, że każdy kto rządzi edukacją uważa, że aby osiągnąć dobre efekty, trzeba coś zmienić, przesunąć, wydłużyć, skrócić lub wprowadzić nowe metody. Jest taka pokusa, ale to jest wszędzie na świecie. Są eksperymenty na świecie, które nie prowadzą do dobrego celu. Poziom edukacji na świecie się obniża. Tu mamy jednak do czynienia z rzeczą oczywistą. Reforma sprzed lat była niepotrzebna i zła. Nie trzeba marnować więcej czasu. Ile jeszcze trzeba, żeby stwierdzić, że gimnazjum się nie sprawdziło? 10 lat? 20? Szkoda czasu. Życzyłbym sobie, żeby następni ministrowie poprawiali to co jest.

 

Jak pan przyjął słowa prezesa Kaczyńskiego dla dziennika La Republica, z których wynika, że albo będzie zmiana traktatów i większy nacisk na państwa narodowe, albo UE nie będzie?

- Przyjąłem z uznaniem. To pogląd, który pojawia się w przestrzeni publicznej w Europie coraz mocniej. Rośnie liczba wrogów UE. Nie mówię o reformatorach, ale o likwidatorach. Rośnie liczba wrogów. Oni są najliczniejsi w Europie zachodniej. Ci, którzy rządzą Unią, nie przyjmują do wiadomości, że jest związek rosnącej liczby przeciwników z ich centralistyczną polityką. Ja to widzę. Jak to się nie zmieni, jak UE i Komisja Europejska będzie przekraczała swoje kompetencje to wtedy kryzys Unii będzie się pogłębiał.