Zapis rozmowy Jacka Bańki z prof. Wojciechem Nowakiem, który ponownie został wybrany na stanowisko rektora UJ.
Gratuluję ponownego wyboru. Różnica głosów była ogromna. Ten ponowny kredyt zaufania to dla pana jakie zobowiązanie?
- Duże. Dziękuję za gratulacje, ale już teraz mogę powiedzieć, że jak się zostaje rektorem po raz pierwszy, to jest radość, ale zobowiązanie. Jak się zostaje wybranym ponownie, to zobowiązanie jest dwa razy większe. Po 4 latach człowiek dał się poznać środowisku, które zna i które wie, w którym kierunku podąża. Jak jeszcze raz środowisko powierza taką funkcję, to znaczy, że droga jest dobra. To się czuje, jak się słyszy werdykt.
UJ z innymi krakowskimi uczelniami włącza się w konkurs pisania projektu nowej ustawy o szkolnictwie wyższym. Ogłosił go wicepremier Gowin. Jakie zmiany ta ustawa powinna przynieść?
- Musi dostosować zapisy formalne do tego, co się dzieje w szkołach wyższych. To nie jest łatwe. Proszę brać pod uwagę różnorodność szkolnictwa wyższego. Nie mówimy tylko o uniwersytecie. Proszę brać pod uwagę uczelnie artystyczne, techniczne i tak dalej. Tego jest masa. Ustawa musi ująć ogólne ramy, nie może być detaliczna. Musi być zwarta i czytelna. Każdy ze środowiska musi umieć ją zinterpretować. Nie może być kilku interpretacji. To trudne zadanie.
Rektor AGH mówił w Radiu Kraków, że musi być krótka i dawać elastyczność. Minister Gowin zapowiada, że będzie koniec pogoni uczelni za studentami. Jak wypracować taki model finansowania, który by nie uzależniał wielkości pieniędzy od liczby studentów a jednocześnie dawał możliwość podnoszenia jakości nauki?
- To jest proste. Algorytm finansowania, który jest teraz, jest uzależniony od liczby studentów. To nie jest dobre. Każdy rektor musi dokładnie liczyć, ile środków wpływa i jak są wydawane. Bierze pod uwagę liczbę studentów czy doktorantów i dba, żeby ta liczba nie spadła. Ale trzeba brać pod uwagę, że jakość studentów jest warunkiem dobrego kształcenia i efektów procesu dydaktycznego. Nie ma społeczeństwa, w którym na 100 maturzystów cała setka ma zdolności i chce podejmować studia. Nie można brać wszystkich, żeby wypełnić listę. To najgorsza idea. Nigdy ilość nie wpływała dobrze na jakość.
Dyskutujemy o powrocie do 4-letniego liceum. Co powinno się zmienić na wcześniejszych etapach edukacji?
- Dużo. Od lat powtarzam, że edukacja jest jedna. Nie ma innej w podstawówce a innej w liceum czy na studiach. My o tym zapomnieliśmy. Żartuję, że trzeba połączyć ministerstwo edukacji z ministerstwem nauki i szkolnictwa wyższego. My musimy od początku, nawet w przedszkolach, poprowadzić młodego człowieka i stwarzać mu różne kierunki rozwoju. Nie wszyscy będą studiować. Programy w gimnazjach czy liceach są niesamowicie obfite. Mamy dobrych nauczycieli, ale oni muszą realizować coś, co jest nie do zrealizowania. Porównywałem programy szkół europejskich. To dwa światy. Mnie podoba się pomysł, żeby we wczesnych etapach dzieci uczyć rzeczy podstawowych, ale zwracać też uwagę na zdrowy tryb życia. Dziecko musi umieć pływać, później jeździć samochodem. Potem nie ma tych śmiesznych kursów praw jazdy w wieku 40 lat. Potem trzeba się decydować. Nie każde dziecko chce dalej iść w kierunku kształcenia. Trzeba decyzji. My poszliśmy w wymagające kształcenie podstawowe. To odbija się na studentach. Oni w szkole uczą się, jak zdać egzamin i zapomnieć, żeby zdobyć następną wiedzę. Zakuć, zapamiętać, zdać.
Jednocześnie wczoraj po wyborze zapowiadał pan, że w ciągu 4 lat będzie chciał pan podnieść rangę UJ. Rozumiem, że mowa jest o randze międzynarodowej. 4. setka w rankingu szanghajskim...
- Trzeba powiedzieć o tym rankingu szanghajskim.
Co w tym wymiarze międzynarodowym?
- To rozpoznawalność w Europie i świecie. To nośne hasło. Rozpoznawalność uniwersytetu to dwie rzeczy. Jedna to jakość badań naukowych. Jak nasze badania będą na ustach wszystkich na świecie, to rozpoznawalność UJ będzie wielka. Jak nasi absolwenci będą rozchwytywani na rynkach pracy, to też tak będzie. To są warunki rozpoznawalności. Nasz dyplom w Polsce ma wagę. Cieszymy się z tego. Dziękujemy naszym pracownikom. To ich sukces. Nasze badania naukowe istnieją w Europie. Chcemy to zintensyfikować. Tak samo jest w USA. Mamy ośrodki, które współpracują z potężnymi ośrodkami na świecie. Jest kwestia ilości takich zespołów badawczych. Teraz nie ma jednego naukowca. To wielkie zespoły badawcze. To jest kierunek rozwoju.
UJ jest na ustach Polaków. To choćby za sprawą bieżącej polityki. W ostatnim wywiadzie dla Rzeczpospolitej prezydent Duda pytany o krytykę płynącą ze strony wydziały prawa UJ ws. TK odpowiada: „ubolewam nad tym, że wydział prawa i administracji UJ, który powinien zachować polityczną bezstronność, pozwala sobie na otwarte krytykowanie głowy państwa”. Gdzie jest miejsce UJ? Może krytykować czy powinien wykorzystać szansę i siedzieć cicho?
- Broń Boże. Uniwersytet ma zajmować się dydaktyką i badaniami naukowymi, ale ma też obowiązek reagować na różne aktualne sytuacje w kraju. Jakby Uniwersytet podejmował decyzje w sprawie tak trudnej, gdzie nie czuje się ekspertem, to byłaby to przesada. Jednak jak taką opinię wyraża rada wydziału, predysponowana do tego, to jest to inna sytuacja. To opinia ludzi, którzy z prawem są związani od lat. Gdyby to była uchwała innego wydziału, to budziłoby to kontrowersję. Skąd lekarz ma się znać na niuansach prawnych? Uniwersytet nie może udawać, że nie żyje w Polsce, jak interpretacja sytuacji politycznych nie jest jednoznaczna. To byłoby coś najgorszego. Uniwersytet ma uczyć polityki a nie uprawiać politykę.
UJ uczy czy uprawia politykę?
- Uczy i nie będzie uprawiał. UJ jest apolityczny i taki będzie. Ma jednak uczyć polityki. Ma takie wydziały, w których mają być kształcone kadry. Jakby tak nie było, to by nie spełniał misji. Polityki na UJ nie ma. Bardzo dobrze.
Z drugiej strony absolwentów UJ w rządzie i na najważniejszych stanowiskach nie brakuje.
- To jest optymistyczne. To pokazuje, że proces kształcenia młodych ludzi, którzy idą w świat, jest dobry. To nas cieszy. To, że są różne postawy i opcje polityczne, to jest normalne.