Przykładem takich działań ze strony naukowców jest propozycja objęcia szczególną troską organizmów, które nazywamy sentientami.Kim są?
Kryterium to spełniają organizmy ze względu na ich zaawansowany sposób odczuwania bólu, emocji, różnego rodzaju stanów psychicznych. Mają szczególne predyspozycje jeśli chodzi o doświadczenia percepcyjne i życie wewnętrzne.To jest pojęcie, które pojawiło się w naukach etyczno-biologicznych, jeszcze w latach 80 w efekcie etycznych dyskusji nad zwierzętami.Badacze chcieli włączyć do dyskusji na temat moralności organizmy pozaludzkie.Angielskie słowo sentience, oznacza doświadczanie, doznawanie pozytywnych lub negatywnych stanów emocjonalnych, psychicznych.Zawsze jednak chodzi o doświadczanie negatywnych stanów bólowych czyli o wyższą doznaniowość. Po 40 latach posługiwania się tym terminem głównie w etyce zachodnioeuropejskiej,
sentientami czyli organizmami mającymi bogatą sferę doznań bólowych, emocjonalnych i psychicznych, określa się wszystkie kręgowce, a więc ryby, płazy, gady, ptaki, ssaki i wybrane grupy bezkręgowców. W domyśle są to przede wszystkim głowonogi oraz owady społeczne lub taki rodzaj stawonogów, który nie jest owadem, ale wiemy, że odczuwa co najmniej stany bólowe i emocjonalne, a więc na przykład skorupiaki, dziesięcionogi. Sentienci to zatem wszystkie kręgowce i niektóre mięczaki lub stawonogi.
To pojęcie nie weszło do mainstreamu
Nie posługują się nim nauki przyrodnicze, tylko nauki, które korzystają z biologii, zoologii, prawodawstwa, etyki, nauk społecznych, psychologii porównawczej zwierząt. Podobna sytuacja była z terminem "dobrostan". Nie wyłonił się z nauk przyrodniczych, był początkowo adresowany do wąskiej grupki zwierząt.Pierwsze podręczniki do dobrostanu zostały przygotowane pod kątem kilku gatunków wykorzystywanych w laboratoriach w latach 40-tych, 50-tych. A potem przenikał dalej, więc być może doznaniowość też będzie pojęciem coraz częściej i chętniej wykorzystywanym interdyscyplinarnie.
Niestety właśnie sentientami są zwierzęta, które nie mają praw zw względu na ich przeznaczenie czyli eksploatacje przez człowieka.To jest ten paradoks, w którym wszyscy żyjemy i na który się "zgadzamy". Przykład Wielkiej Brytanii świadczy o tym, że cokolwiek drgnęła chociaż to kropla w morzu.
Nowelizacja prawa brytyjskiego z 2022 roku, zapewniła ochronę skorupiakom morskim.W rezultacie opiniotwórczego środowiska naukowców zakazano znęcania się w przemyśle spożywczym nad tymi skorupiakami, to znaczy tam gotowanie ich na przykład bez nieczulenia czy uśmiercanie czy jakieś inne formy przetwarzania kulinarnego na żywych organizmach, krabach, rakach, homarach, krewetkach, langustach i tak dalej. Wszystko zaczęło się od czysto teoretycznego namysłu. Szefem grupy badaczy, w której znaleźli się także etycy był doktor Jonathan Birch z London School of Economics, który razem ze swoim zespołem posiłkował się badaniami typowo zoologicznymi prowadzonymi już od dekad. Sprawdzał jak funkcjonuje organizm na poziomie neurologicznym u skorupiaków. Wnioskował, że cierpi.
Rząd brytyjski wystąpił wówczas z prośbą o przygotowanie projektu pilotażowego tego rodzaju prawnej ochrony, dzięki tej współpracy teoria mogła stać się praktyką. Oczywiście doszło tez do "zderzenia" naukowców z politykami. Ci pierwsi przez długie miesiące musieli przekonywać parlamentarzystów, że skorupiaki to nie "owoce morza", które znamy tylko z talerza ale zwierzęta o wyjątkowym sposobie odczuwania.