Zapis rozmowy Jacka Mańki z profesorem Konradem Pędziwiatrem z Centrum Zaawansowanych Badań Ludnościowych i Religijnych Uniwersytetu Ekonomicznego:
Gazeta Wyborcza publikuje dzisiaj sondaż poświęcony migrantom. Z badań wynika, że 42%, badanych nie chce w Polsce żadnych migrantów. Czy pana to dziwi?
Niespecjalnie. Stało się to, czego się obawialiśmy - śmierć żołnierza na granicy. W tych wynikach, że to z pewnością miało wpływ na coraz mniej otwartą postawę polskiego społeczeństwa wobec imigrantów przymusowych przybywających do Polski z różnych miejsc. Robiliśmy badania w ramach projektu Otwarta Małopolska i to badanie pokazało, że wciąż jest bardzo duża otwartość Polaków na imigrantów przymusowych z Ukrainy, a zdecydowanie mniejsza na tych przybywających z innych części świata. To badanie pokazuje negatywny trend w otwartości, ale nie jest zaskakujące, bo jest mnóstwo innych badań, które też to pokazują.
Nieumiejętne rozbrajanie bomby
Decydujące dla nas są wydarzenia na granicy z Białorusią?
Tak. Uważam, że to miało bardzo istotny wpływ na postrzeganie zjawiska imigracji nieregularnej, imigracji przymusowej. Samo pojęcie uchodźstwa jest niezwykle w Polsce nacechowane negatywnie.
Zjednoczona Prawica przygotowuje spot, który przez część środowisk politycznych nazywany jest potem rasistowskim, to jest to czytanie obecnych nastrojów?
Wydaje mi się, że tak. Od 2015 roku w polskiej polityce wykorzystywana jest niechęć do imigrantów. Wcześniej tak się nie działo. Kryzys migracyjny zbiegł się z wyborami parlamentarnymi w Polsce i od tamtej pory problematyka migracyjna niestety jest paliwem do generowania poparcia społecznego, politycznego i bardzo nieumiejętnie ta bomba jest rozbrajana. Bardzo często partie centrowe, a nawet lewicowe wykorzystują argumenty urasawiające. To tylko wzmacnia środowiska skrajnie prawicowe w pójściu tą drogą.
To bardzo ciekawe co pan mówi o nieumiejętnym rozbrajaniu tej bomby.
Aktualnie mamy sytuację idealną z perspektywy planowania nowej polityki migracyjnej. Na stanowisku ministerialnym zasiada akademik, mój kolega z Ośrodka Badań nad Migracjami Maciej Duszczyk, który ma odpowiednią wiedzę, kompetencje żeby taką politykę zaplanować. W tym przedsięwzięciu bierze udział całe środowisko migrantologów. Szerokie konsultacje mają na celu stworzenie polityki migracyjnej. To są konsultacje zarówno w formie wywiadów grupowych, jak i ankiety i wiedzy eksperckiej. Efektem będzie szczegółowy raport, który będzie opublikowany na stronie Komitetu Badań nad Migracjami Polskiej Akademii Nauk.
Powrócę jeszcze do badań drukowanych dzisiaj przez Gazetę Wyborczą - mamy pokazaną geografię poparcia lub sprzeciwu wobec przyjmowania migrantów. Czy zaskakuje pana to, że województwa podlaskie i lubelskie nie są liderami tego sprzeciwu, a podkarpackie i świętokrzyskie?
Specjalnie mnie to nie zaskakuje. Widziałem badania tego typu w ramach wspomnianego wcześniej projektu Otwarta Małopolska, przeprowadzane były badania również postrzegania migrantów w całej Małopolsce, szczególnie uwzględnieniem różnych regionów w Małopolsce. Tutaj też potwierdziła się między innymi teza mówiąca o tym, że osoby, które mają większy kontakt z migrantami mają generalnie bardziej pozytywny stosunek do migrantów. Natomiast ci, którzy nie mają kontaktu z migrantami, są bardziej podatni na mowę nienawiści, urasawianie, stereotypizację, która się pojawia w mediach szczególnie społecznościowych. Badanie w ramach Małopolski Otwartej pokazało, że stosunek mieszkańców Krakowa jest najbardziej otwarty jeśli chodzi o migrantów, a zdecydowanie inaczej jest poza dużymi miastami. Mamy też zjawisko, które badamy w innym projekcie, gdzie widzimy, że migranci powracający z obczyzny mają bardzo negatywny stosunek do obcokrajowców. Jednym z powodów powrotów jest zbyt wiele różnorodności, to jeden z kluczowych czynników, który sprawił, że wrócili z Wielkiej Brytanii, z Niemiec, z innych części Europy.
Imigranci ekonomiczni i przymusowi. „Mamy coraz większe zróżnicowanie”
Staliśmy się krajem imigracji netto, czyli więcej przyjeżdża, niż wyjeżdża. Czy ten proces będzie się wyłącznie pogłębiał?
Myślę, że tak. Jeśli Polska będzie się rozwijać, to z pewnością tak będzie się działo. To, co jest super istotne w kontekście ostatnich lat to nie tylko to, że tak liczna rzesza migrantów z różnych części świata chce do Polski przyjechać, nawet pomimo pandemii oraz wojny w sąsiedniej Ukrainie, ale też jest bardzo liczna grupa migrantów przymusowych. W Krakowie mamy ich ponad 30 000, czyli łącznie Ukraińców mamy około 65 - 70 tysięcy licząc migrantów przymusowych oraz ekonomicznych, którzy przyjechali przed pełnoskalową inwazją, którzy mają dokumenty. Jest jeszcze 30 000 innych migrantów, w tym bardzo liczna grupa Białorusinów, spośród których spora część jest migrantami ekonomicznymi wg dokumentów, ale de facto są imigrantami przymusowymi, bo uciekli z Białorusi po ostatnich wyborach i represjach, które spotykały całą opozycję. Mamy bardzo liczną grupę rosnącą grupę Gruzinów, malejącą grupę Rosjan, są też Turcy, Włosi i Hiszpanie, Indonezyjczycy, obywatele Azerbejdżanu, więc zdecydowanie widać, że mamy coraz większe zróżnicowanie. Nowością istotną i ważną jest grupa migrantów przymusowych, którzy przyjechali po pełnoskalowej inwazji. Ich potrzeby, ich specyfika jest inna niż reszty migrantów.
A czy obserwuje pan, panie profesorze zmianę nastawienia do przymusowych migrantów, którzy po pełnoskolowie inwazji na Ukrainę przyjechali do Polski, do Krakowa, do Małopolski?
W badaniach przeprowadzonych przez CBOS widać fluktuację w stronę bardziej negatywnych postaw, ale co do samego Krakowa nie mam szczegółowej wiedzy.