Badacze z Centrum Mieroszewskiego zrobili nauce i ogólnie Polsce świetną przysługę. Pokazali, że jesteśmy ostrożni. Ten wirus, czyli narracje prorosyjskie, faktycznie krąży, ale nie wywołuje epidemii.
Badacze Ernest Wyciszkiewicz i Bartłomiej Gajos za pomocą sztucznej inteligencji przebadali naprawdę duży stos. 200 tysięcy publikacji z lat 2014-2024. To jest naprawdę taka detektywistyczna robota. Zdefiniowali 44 konkretne narracje rosyjskiej propagandy. Co się okazało? Owszem, znaleźli prawie 2 tysiące fragmentów w blisko 400 publikacjach, gdzie te narracje się przewijają.
Popatrzmy jednak na najczęściej występującą, która jest jak refren w propagandowym hicie - Ukraina podzielona. To hasło pojawiło się w 200 publikacjach. W 2014-2016 po aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie Ukraina faktycznie była podzielona. Trudno nie pisać o podziałach, gdy kraj faktycznie przechodzi wstrząsy, ale tu jest haczyk. Ta narracja ma konkretny cel - podważenie Ukrainy jako państwa.
Chodzi o to, żeby wbić nam do głowy, że Ukraina to państwo upadłe, skorumpowane, albo Ukraina to de facto sztuczny twór stworzony przez Lenina i Stalina. Kiedy ta narracja o podzielonej Ukrainie idzie w parze z innymi przekazami, na przykład "Ukraina skorumpowana", mamy do czynienia z takim propagandowym węzłem narracji.
To nie jest po prostu opis faktów, tylko takie ramy interpretacyjne, które podsuwa nam Kreml. Trochę jak z żartem. Ktoś podrzuca dowcip, który z pozoru jest niewinny, ale tak naprawdę ma cię nakierować na myślenie, które pasuje do jego politycznej agendy. Rosjanie, jak widać, doskonale wiedzą czym żyje debata naukowa w Polsce i podrzucają tematy, które przesuwają te ramy interpretacyjne.
Innymi słowy, Rosjanie chcą, żeby polscy naukowcy rozmawiali o Ukrainie podzielonej, bo wtedy nie rozmawiają o ich agresji. To jest dość sprytny trik. Historyk Bartłomiej Gajos zadał też ciekawe pytanie. Czy kiedy Władimir Putin mówi bzdury o historii, to powinniśmy mu odpowiadać, dyskutować z nim jak z historykiem? Jeśli tak, no to go legitymizujemy. Dajemy mu platformę, uwiarygadniamy go jako badacza, którym przecież nie jest.
Dobra wiadomość jest taka, że polska nauka trzyma się mocno, ale musimy się nauczyć rozpoznawać nie tylko fałsz, ale też takie tematy, które do dyskusji są nam narzucane z zewnątrz. O tym są te badania.