Belweder/ Autorstwa Bartosz MORĄG - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=26304377
- Kampania pełna emocji, ale nie treści:
Eksperci zgodnie wskazują, że kampania prezydencka była silnie emocjonalna i negatywna, lecz uboga w konkretne programy i rozwiązania dla obywateli.
- Powrót debat, ale bez świeżości:
Choć do kampanii wróciły debaty, nie przyniosły one realnej wymiany myśli – kandydaci trzymali się przewidywalnych ról.
Polacy coraz częściej poszukują alternatywy dla dwóch głównych bloków politycznych, co odzwierciedlają wyniki sondaży i rosnące poparcie dla kandydatów spoza głównego nurtu.
Kampania ujawniła problemy instytucjonalne: brak skutecznej weryfikacji podpisów poparcia i erozję norm demokratycznych.
- Brak konkretów o przyszłości Polski:
Choć pojawiały się wzniosłe hasła, zabrakło konkretnych propozycji działań – także ze strony faworytów.
Posłuchaj rozmowy Jacka Bańki z prof. Radosławem Marzęckim i dr. Łukaszem Stachem.
Najdłuższa, ale nie najciekawsza
Profesor Radosław Marzęcki (Uniwersytet Komisji Edukacji Narodowej) ocenia kampanię jako „emocjonującą, ale sztampową”. Skupiła się głównie na negatywnej retoryce i mobilizacji elektoratu, a nie na debacie o istotnych problemach społecznych:
Mamy bardzo sztampową kampanię, negatywną. Szuka się tylko argumentów uderzających w drugą stronę. Ciekawa kampania to byłaby taka, która obfitowałaby w zagadnienia dotyczące ważnych grup społecznych, ich problemów.
Dr Łukasz Stach (Uniwersytet Jagielloński) dodaje:
Dominowały w niej emocje, niestety w większości negatywne. Ale była też charakterystyczna, bo do łask wróciły debaty. Tyle, że podczas każdej debaty każdy mówił to, czego mogliśmy się spodziewać. Oczywiście można było podziwiać giętkość poglądów części kandydatów. Ale to wszystko było bardzo przewidywalne. I brakowało świeżości, zwłaszcza jeżeli chodzi o dwóch głównych kandydatów
Dr Stach zauważa, że brak nowości i wyrazistych postulatów ze strony głównych kandydatów sprawił, że rośnie zainteresowanie postaciami takimi jak Adrian Zandberg, który poruszał kwestie mieszkaniowe i zdrowotne.
Znużenie społeczne i słabość duopolu
Obaj rozmówcy podkreślają, że Polacy są coraz bardziej zmęczeni dominacją dwóch głównych sił politycznych. Jak zauważył dr Stach:
To może być powolna erozja duopolu, który od 20 lat toczy nasze życie publiczne. Wskazuje na to łączne poparcie dla głównych kandydatów, które nie przekracza 50 procent.
Prof. Marzęcki zwraca uwagę, że choć kampania zaczynała się od tematów bezpieczeństwa, szybko zeszła na "manichejski konflikt personalny":
Opowieści, czego dotyczą te wybory, były bardzo różne, ale bezpieczeństwo gdzieś faktycznie nam uleciało.
Zdaniem ekspertów, kampania nie dała wyborcom narzędzi do racjonalnego wyboru – brakowało konkretów i projektów ustaw, zwłaszcza ze strony faworytów.
Niektórzy wyborcy, którzy w tym momencie będą głosować na kandydatów spoza duopolu, będą musieli się wypowiedzieć po jednej ze stron lub podjąć decyzję o tym, że nie uczestniczą w tym wyścigu do końca. Ale też należy zauważyć, bo tak uczy doświadczenie, że w drugiej turze prawdopodobnie będziemy mieć też pulę nowych wyborców, którzy w pierwszej turze nie uczestniczyli. Część z nas po prostu czeka na to ostateczne rozstrzygnięcie
- przekonuje prof. Marzęcki.
Sprawczość prezydenta i medialność kandydatów
Zarówno Marzęcki, jak i Stach wskazują, że rzeczywisty wpływ prezydenta na politykę jest ograniczony – ma głównie kompetencje negatywne (weto). Kandydaci nie pokazali projektów ustaw ani realnych planów działania.
Prezydent ma mocne kompetencje negatywne, czyli może powetować, natomiast jego kompetencje pozytywne są słabsze. Oczywiście może wnieść projekt ustawy, tyle tylko, że nie zobaczyliśmy żadnego takiego projektu, a to byłoby ciekawym polem do dyskusji
- mówi dr Stach.
Medialnie wyróżniali się Magdalena Biejat i Adrian Zandberg – dzięki debatom udało im się dotrzeć do szerszego grona wyborców. Jak zaznacza dr Stach:
Lewica zdołała przekonać część wyborców, podnosząc kwestie obyczajowe i społeczne.
Patologie procesu wyborczego
Obaj rozmówcy wskazują na problemy z funkcjonowaniem systemu wyborczego, w tym z weryfikacją podpisów kandydatów:
Nie powinno dochodzić do sytuacji, że startują kandydaci, co do których istnieją wątpliwości, że uczciwie zbierali podpisy. Myślę, że to jest bardzo poważny problem dla ustawodawcy. Organ, który weryfikuje podpisy, musi mieć na to więcej czasu. Nie jestem za tym, żeby podnosić próg, bo to spowoduje, że w wyborach prezydenckich będziemy mieć do wyboru tylko kandydatów parlamentarnych, za którymi stoi machina partyjna
- podkreśla Marzęcki.
Dr Stach zauważa natomiast, że choć demokracja powinna pozwalać na pluralizm, to:
To, co było nie do pomyślenia, nagle staje się akceptowalne – również przez wyborców. Jest to realny problem.