Dziś premiera najnowszego tomu poezji Ryszarda Krynickiego . „Haiku. Haiku mistrzów” składa się kilku części, to haiku autorstwa polskiego poety oraz haiku czterech japońskich mistrzów. Wiersze Krynickiego pochodzą z różnych okresów, część z nich umieścił pod wspólnym tytułem „Prawie haiku” tłumacząc, że nie zawsze spełniają one formalne warunki gatunku. Natomiast tłumaczenia japońskich poetów dokonywane były poprzez języki pośrednie, znalazły się tu wiersze czterech mistrzów. To Basho, Buson, Issa i Shiki, pierwszy z nich tworzył w wieku XVII ostatni na przełomie XIX i XX, W tomiku poeta umieścił też ich notki biograficzne.
Jak mówi Ryszard Krynicki w wywiadzie dla Radia Kraków, haiku to myśl, to jedno zdanie, ale nad takim zdaniem pracuje się czasem przez długi czas. „Myślę, że to były moje ostatnie próby mierzenia się z haiku” dodaje poeta.
Rozmowa z Ryszardem Krynickim 10 kwietnia w audycji Koło Kultury po godz. 22. Wybitnego poetę nie jest łatwo namówić na wywiad, sam przypomina najczęściej, że najlepiej mówi mu się poprzez poezję. W audycji opowie o trudnościach w przekładzie haiku, o ich wyjątkowej formie, o przyrodniczych motywach, japońskich drzewach i ptakach. Będzie też wyjątkowa okazja do posłuchania wybranych haiku z wydanego właśnie tomu w interpretacji poety.
Na okładce wesoła zielona sukienka i wiosenne kwiaty. Ale żonkile to też symbol, od lat kojarzą się nie tylko z wiosną. Stały się symbolem hospicjów, miejsc na granicy między życiem a śmiercią.
W jednym z hospicjów pracuje Agnieszka Kaluga, autorka książki. Jest wolontariuszką, od kilku lat pomaga pacjentom w najprostszych czynnościach, ale jak sama opowiada, jest tam przede wszystkim żeby być. I żeby słuchać.
Słucha chorych ludzi, dla których ich rodziny nie mają cierpliwości albo też i odwagi, żeby z nimi być.
Słucha rodzin umierających pacjentów, łaknących pocieszenia, wsparcia, a czasem choćby kubka z gorąca herbatą.
Kiedy wraca do domu po kilkugodzinnym dyżurze, swoje myśli, emocje, refleksje, smutki i radości umieszcza na blogu. Blog prowadzi od kilku lat, od czasu pierwszej wizyty w hospicjum.
Na początku pisała go dla siebie, potem okazało się, że jest ze swoim pisaniem potrzebna innym, Że coraz więcej reakcji, zwierzeń, ludzkich historii. Że ludzie ufają komuś, kto po stracie potrafił iść dalej i poukładać sobie życie tak, żeby pomagać innym. Agnieszka Kaluga bardzo dyskretnie pisze i mówi o tym, jak pożegnała się z zaledwie dziesięciodniową córeczką.
To z tego wyróżnianego i nagradzanego bloga powstała książka "Zorkownia". Książka poruszająca i wzruszająca. Ciężko ją odłożyć i zapomnieć o jej bohaterach. Jest ich bardzo wielu w często krótkich opowiadaniach. Czasem pojawiają się życiu autorki tylko na kilka dni, czasem są w nim obecni przez długie miesiące. Niewielu udaje się oszukać śmierć. Pożegnanie najczęściej jest pożegnaniem na zawsze.
Tym bardziej łowimy w tej książce jasne chwile, zwykłe hospicyjne życie, codzienne rozmowy, żarty, spacery, chwile na papierosie. To wolontariuszom pacjenci zawdzięczają, że te chwile są właśnie takie.
Agnieszka Kaluga, polonistka z wykształcenia, mama kilkuletniego synka, żona, po miesiącach hospicyjnej pracy postanowiła rozpocząć nowe studia. Na psychologii chciała dowiedzieć się więcej o sobie. Teraz finiszuje i deklaruje, że wiedzę chce wykorzystać do prowadzenia warsztatów z personelem medycznym. Najbardziej interesuje ją zjawisko wypalenia zawodowego u lekarzy i pielęgniarek.
"Ale zawsze będę mieć czas na wolontariat w hospicjum i na pisanie" - deklaruje w rozmowie w Radiu Kraków.