Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr. Piotrem Nowakiem, socjologiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Kilka miesięcy temu od jednego z przedstawicieli opozycji usłyszałem, że jak uda się występ Polaków na Euro, udadzą się ŚDM to ciężko będzie przekonać Polaków, że obecny rząd rządzi źle. Jakie ma znaczenie sukces na imprezach masowych?
- Imprezy masowe budują morale narodu, cokolwiek to znaczy. Dzięki temu potrafimy patrzeć na świat bardziej zadowoleni. Jak są sukcesy to wydaje nam się, że one się przenoszą na inne sfery życia. Jak udadzą się ŚDM to będziemy gościnni, mili i tacy jakimi chcemy być. Jak wygramy Euro to będziemy znakomici, jak nasza gospodarka, Lewandowski i Milik. To będą maszyny całego społeczeństwa, także gospodarki. Jest takie powiedzenie, że różne drużyny grają w piłkę a na końcu wiadomo kto wygra. Wygrają Niemcy, bo to jest jak z gospodarką. Wszyscy próbują konkurować a produkty niemieckie wygrywają. To jest to przenoszenie tego na inne sfery życia. To ma duże znaczenie.
Spodziewa się pan tego, że w miarę ewentualnych kolejnych zwycięstw będzie narracja, że wstajemy z kolan?
- Tak. Nie wiem jak z ŚDM. Tu jest specyficzny kontekst. To będzie równoważyło. Wstają z kolan katolicy. Jak się uda to będzie narracja, że Europa pokaże katolickość i my Polacy obroniliśmy Europę jak kiedyś Sobieski. Z piłką nożną będzie tak, że pokazaliśmy innym, że znaczymy coś więcej w Europie, nie jesteśmy przeciętni.
Wydaje się, że w ostatnich miesiącach zmienia się też obraz polskiego kibica. To jest kibic, który publicznie demonstruje przywiązanie do jednej narracji politycznej?
- My nabieramy coraz większego doświadczenia w kibicowaniu. Nie wiem czy do jednej narracji można to sprowadzić, czyli do PiS lub opozycji. Mógłbym powiedzieć, że stajemy się różnorodni, ale w tej różnorodności narracje się przebijają. Jak widzę kibica to tam pewnie jest orzeł z koroną, znak Polski Walczącej. To coś więcej niż tylko szalik. Kiedyś szalik wystarczał czy chorągiewka. Dzisiaj jest duża różnorodność gadżetów, gdzie umieszczamy emblematy polityczne. Osoby prawicowe mają opaski jak w powstaniu. Ci mniej radykalni mają tylko barwy.
Czyli można powiedzieć, że żyleta głosuje na prawicę a pikniki na opozycję?
- Jest w tym coś. Żyleta faktycznie jest zwartą organizacją przekonaną o swojej wartości. To odpowiada modelowi prawicowemu. Te pikniki są takie, że lubią tych i tych. Do żylety się dołączą, ale sami nic nie zaintonują. Tak. To nie jest oczywiście tak dosłowne, ale symboliczne.
Polski kibic to nacjonalista?
- Każdy kibic narodowej drużyny jest nacjonalistą. Manifestujemy barwy. Ten nacjonalizm kibiców piłkarskich jest inny niż kibiców siatkówki. To wynika z tego, że kibice piłkarscy są bardziej zgrani i mają lata praktyki w manifestowaniu polskości.
Z drugiej strony skąd taka popularność języka sportowego w dyskursie politycznym? Słyszymy o jednej biało-czerwonej drużynie.
- To odwoływanie się odo odwiecznych potrzeb człowieka – poczucia jedności i siły. To jest w zespole. Jest takie przysłowie: panowie kupą, kupy nikt nie ruszy. To takie powiedzenie spod budki z piwem, ale to pokazuje, że pojedynczy chuligan nie jest groźny, ale grupa już tak. Tak samo jest z nami. Bycie w tłumie ludzi podobnych do nas daje moc. To przyjemne uczucie jak wiemy, że ktoś za nami stanie.
Wydaje się, że język sportowy w kontekście polityki może być niebezpieczny. On nie niuansuje. Mówi – kto z nami, kopie do tamtej bramki, kto przeciwko nam, kopie do naszej.
- Piłka nożna jest fenomenem w zjawiskach społecznych, który przyciąga masę osób z jednego powodu. To strasznie prosta gra. Reguły są łatwe. W życiu też chcemy prostych sytuacji. To upraszczanie życia. Nie zastanawiamy się czy wśród tych, którzy kopią do tej bramki są tacy, którzy idą wolniej, są niepełnosprawni kulturowo czy fizycznie, ale oni idą w tym kierunku. Koncertujemy się na celu, nie na sposobie jego osiągnięcia. To daje poczucie mocy.