Zapis rozmowy Jacka Bańki z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego, prof. Piotrem Glińskim.

Jakie będzie wykorzystanie dworku Elżbiety i Krzysztofa Pendereckich oraz arboretum po tym, gdy nieruchomości przejął skarb państwa?

- To piękny dwór z początku XIX wieku z XVI-wiecznym lamusem. Ma on w sobie pamięć Braci Polskich, którzy tworzyli tam ośrodek drukarski. Miał tu pracownię Jacek Malczewski. To miejsce związane z polską kulturą od lat. Krzysztof Penderecki przybył tu pierwszy raz w 1973 roku i zachwycił się tym miejscem, które było zniszczone. Postanowił kupić dwór i 2 hektary otoczenia. Założył tu gniazdo rodzinne. Tu zawsze wracał. Potem Lusławice stały się wspaniałym dworem, gdzie zaklęta jest pamięć o Krzysztofie Pendereckim. On zbudował tu wielki ogród z nasadzeniami drzew i krzewów z całego świata. Był on specjalistą w budowaniu arboretum. Porównywał komponowanie ogrodu z dziełem muzycznym. To miejsce ma zaklęty w sobie duch największego współczesnego kompozytora polskiego. Pamięć po nim wymaga instytucjonalizacji. Krzysztof Penderecki to była instytucja, światowa sława. Poza tym Penderecki zajmował się edukacją, popularyzacją kultury. On wykorzystywał swoją pozycję, wielki autorytet, żeby przekazywać młodym ludziom, co jest ważne w życiu człowieka. Kultura wyższa jest najważniejsza. Możemy ulegać wpływom kultury masowej i popkultury, ale to nie jest sens życia. To coś, co musi być podporządkowane hierarchii spraw. Taki był Krzysztof Penderecki. To była instytucja. To, co teraz poszerzamy, co on stworzył za życia… Stworzył Europejskie Centrum Kultury, które organizuje kursy mistrzowskie, wydarzenia z młodymi ludźmi ze świata. My chcemy poszerzyć o duch miejsca i otworzyć to dla publiczności. Arboretum będzie otwarte dla wszystkich.

Wewnątrz dworku będzie przestrzeń koncertowa i muzealna?

- Głównie muzealna. Tu nie ma warunków do koncertów, chyba że małych. Tu trzeba zwiedzać ten dworek. Niedługo będzie to możliwe. Dworek i arboretum to własność skarbu państwa. Jest to zawiadywane przez Europejskie Centrum Muzyki. To poszerzenie funkcji tej instytucji.

Arboretum również otwarte dla zwiedzających i melomanów. Będzie to w zasadzie muzeum. Czyli z biletem wstępu?

- Ma pan rację. Nie wiem, jakie będą warunki udostępniania. Taka była wola Krzysztofa Pendereckiego, żeby to miejsce było otwarte dla szerokiej publiczności. To unikalne miejsce, połączenie przyrody ze sztuką, artyzmem. Warto w życiu patrzeć na autorytety. Penderecki takim był. Śledzenie jego myślenia o życiu, jak on łączył kompozycję przyrodniczą z muzyczną, jest unikalne. Chcemy, żeby to miejsce pełniło taką funkcję.

Jaki jest wstępny harmonogram związany z otwieraniem tego miejsca dla publiczności?

- Trzeba pytać dyrektora Balasa. My się opiekujemy tym miejscem od czasu odejścia maestro. Ktoś musiał wziąć odpowiedzialność za to. Poprosiliśmy narodową instytucję kultury, żeby się tym zaopiekowała. Były środki publiczne na to. Teraz to przeszło formalnie na własność państwa.

Mówi pan o finansowaniu zabytków kultury. Pytanie o zamek w Melsztynie. Pieniądze na remont wieży do tej pory dawało ministerstwo. Jakie są plany związane z Melsztynem?

- Ministerstwo dalej będzie wspierało remont. Od 4 lat remont otrzymuje wsparcie finansowe. Gospodarzem jest burmistrz Zakliczyna. On jest zadowolony ze współpracy.

Przejęcie przez skarb państwa też jest planowane?

- To nie jest konieczne. To zamek zaopiekowany przez samorząd. Skarb państwa może wspierać kulturę. W ramach jednego programu opieki nad zabytkami realizujemy około 600 projektów w całej Polsce. Nie jest możliwe, żeby przejmować tak wielkie liczby na opiekę skarbu państwa. Robimy to przez programy. Ich mamy ponad 30. To wielka przepompownia środków publicznych na różne cele kultury. Za wykonywanie zadań są odpowiedzialne różne instytucje. One aplikują do nas i otrzymują środki na wsparcie różnych przedsięwzięć.

Inna instytucja jest po sąsiedzku. To Centrum Paderewskiego w Kąśnej. Może jakiś program obejmujący jedno i drugie centrum?

- Faktycznie niedaleko są dwa wspaniałe ośrodki. Tamten jest poświęcony Paderewskiemu. To jedyny jego zachowany majątek w Polsce. Zależy nam na wsparciu dla Kąśnej. Nieprzypadkowo ministerstwo kilka lat temu weszło we współprowadzenie z powiatem tarnowski tamtego miejsca, żeby je aktywizować. Jest bardzo dobra współpraca obu ośrodków. Takie miejsca powinny ze sobą współpracować, bo jest synergia. W Zakliczynie jest aktywna szkoła muzyczna, ponad 500 uczniów. To cieszy. Te instytucje powinny korzystać z takich miejsc i budować różne koalicje, które służą polskiej kulturze.

Zapytam o „Dziady” w reżyserii Mai Kleczewskiej. Wybiera się pan premier do Teatru im. Słowackiego?

- W najbliższym czasie nie. Słyszałem, że to dziwne wymysły na temat „Dziadów”. Artyści różne rzeczy wymyślają. Trudno mi komentować. Niektóre recenzje lekko mnie niepokoją. Jedna rzecz jest bardziej niepokojącą. Widzę porównania tej sytuacji z „Dziadami” z marca 1968 roku. To głupota. To nieporównywalne inscenizacje i konteksty polityczne. Mamy wolny, demokratyczny kraj. Różne rzeczy są w kulturze. Niektóre przekraczają granice akceptacji społecznej, ale kraj jest wolny. Możemy to krytykować. Czymś obraźliwym jest porównywanie tamtej sytuacji z obecną. To był inny wymiar spraw i inne kwestie. Analogie ws. stosunku oficjeli i państwa obecnie do funkcjonowania w czasach PRL są infantylne i niepoważne.

Jeden z krakowskich radnych apeluje do władz samorządu wojewódzkiego o konsekwencje wobec dyrektora teatru. Samorząd wojewódzki prowadzi tę instytucję. Z drugiej strony dyrektor teatru mówi, że nie zmienił w tekście Mickiewicza ani słowa.

- To też należy do repertuaru funkcjonowania wolnego kraju. Można mieć różne opinie. Nie porównujmy jednak państwa wolnego bez represji administracyjnych dla kultury, do czasów dyktatury, gdy władze utrzymywano w sposób niedemokratyczny, bez woli narodu. Władza nie miała wtedy mandatu społecznego. To inna sytuacja niż obecnie. Jesteśmy w wolnym kraju, możemy wypowiadać swoje opinie, także bardzo krytyczne. Jak ktoś się wygłupia, dąży do politycznych przesłań w kulturze, jest to jakaś jego ekspresja. Możemy to oceniać. Konsekwencje instytucjonalnie należą do kogoś, kto sprawuje nadzór nad instytucją. Można pytać, czy to właściwe, czy nie. Nie przesadzajmy w obie strony.