Zapis rozmowy Sławomira Wrony z posłem PiS, Patrykiem Wichrem.
Dlaczego prezydent tak bardzo spieszył się z podpisaniem ustawy o powołaniu komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce?
- Niektóre sprawy lepiej, żeby nie wywoływały dyskusji niepotrzebnej. Prezydent podjął szybką, męską decyzję. To zdrowsze rozwiązanie niż przeciąganie tego.
Szybką decyzję, która wywołała burzę.
- Tak. Trudne decyzje wywołują burze. Nasz naród nie przeszedł przez etap oczyszczenia po okresie komuny. Nie było weryfikacji. Nie odsunęliśmy tych, którzy niszczyli nasz kraj. Ten błąd do dziś pokutuje.
Ta ustawa jest skutecznym narzędziem, które pozwoli rozwiązać ten problem?
- Jest ona o 30 lat za późno. To narzędzie powinno wtedy działać. Dziś naprawiamy błąd historii. Nie możemy bać się prawdy. Ona nas wyzwoli. Ja uważam, że jak ktoś ma czyste sumienie, nie musi się niczego bać. Chcemy wiedzieć, jak oddziałują służby rosyjskie na polską władzę.
Chodzi bardziej o formę i zastrzeżenia do ustawy, że jest ona niespójna z obowiązującym prawem. Jest kwestia, czy orzeczenia komisji będą ostateczne. Dyskutują mocno eksperci od prawa. Sam prezydent miał wątpliwości, bo po podpisaniu odesłał ustawę do TK.
- Tak. Po podpisaniu ustawy. Nie zawiesza to wprowadzenia jej w życie. Prezydent ma takie kompetencje. Dyskusje środowisk prawniczych trwają. Niektórzy zarzucali, że sądy administracyjne nie rozstrzygają co do zasady merytoryki spraw, ale co do procedury. To nie jest prawda. Mogą zejść do poziomu prawa materialnego. To będzie trochę trwało.
Jest wątpliwość związana z ostatecznością orzeczeń komisji. Pojawiła się interpretacja, że samo odwołanie się od decyzji komisji do sądu, wstrzymuje wykonanie tej decyzji. Tymczasem obowiązujące kodeksy mówią, że w postępowaniu administracyjnym tak się nie dzieje.
- Sąd administracyjny sprawdza procedury, ale może zejść do poziomu materialnego prawa. Decyzja jest wykonywana. W perspektywie czasu decyzja może zostać uchylona. Nie jest ostateczna. Naprawiamy niesprawiedliwość dziejową. Chcemy poznać prawdę. Niech karty się odsłonią, jak rosyjskie służby wpływały na polską politykę.
Wczytując się w komentarze po decyzji prezydenta, można zauważyć, że część Polaków zostaje nieprzekonana co do tego narzędzia. Mówi się o utworzeniu niekonstytucyjnego organu, pałce na opozycję, Lex Tusk. Jakich argumentów użyłby pan, żeby przekonać tych wątpiących?
- Niestety zwykła procedura sądowa nie zapewnia tak głębokiego wejścia. Komisje śledcze i weryfikacyjne mają umocowanie w polskim ustawodawstwie. One są wyjątkowymi organami, o wyjątkowej odpowiedzialności względem narodu polskiego. One mają szersze kompetencje i możliwości. Po to one powstały, żeby rozbrajać sprawy z klauzulą ściśle tajne i tajne. Trzeba mieć prawo do znoszenia tej tajemnicy, żeby dokopać się do źródeł nieszczęścia, jakim jest wpływ obcych służb na nasz kraj.
Jakiego klucza należy użyć, żeby przy wyborze członków komisji spełnić życzenie prezydenta, który wspomniał, że chciałby, żeby skład nie budził wątpliwości opinii publicznej?
- Zachęcam kolegów z opozycji, żeby delegowali swoich znawców prawa, żeby wzięli w tym udział. Jak chcą prawdy, niech pokażą, że możemy ją razem znaleźć. Tchórzostwo i zawieszanie broni pokazuje, że czegoś się boją. Powiedzą potem, że były tam pisiory, więc to propaganda. To najwygodniejsze dla opozycji. Zachęcam do odwagi, wytypowania prawników, niech tam zasiądą i bronią tez. Po to są komisje weryfikacyjne, żeby były wiarygodne rozwiązania.
Jak ten skład powinien wyglądać? Ma reprezentować wszystkie opcje polityczne?
- Musi reprezentować wszystkie opcje polityczne z parlamentu. Strony powinny wytypować swoich przedstawicieli. Ludzie muszą mieć warsztat historyczny, prawniczy. Chodzi o osoby, które z dokumentacji potrafią wykopać elementy, które ujawniają prawdę. To robota benedyktyńska.
Zacytuję tweet, który prezydent opublikował po podpisaniu ustawy o powołaniu komisji. „Dyskusje na temat rosyjskich wpływów toczą się na całym świecie. Wymagają one wyjaśnienia. Komisja do zbadania tych wpływów powinna powstać na poziomie państw europejskich. Zwróciłem się do Premiera, by postawił tę sprawę na Radzie Europejskiej”. To początek polskich działań, żeby taką komisję powołać w Brukseli?
- To pokazuje, że my chcemy obnażyć pełen mechanizm. Przytoczę przykład USA. Tam też była komisja, która badała wpływ Rosji, gdy został wybrany w czasie wyborów prezydent Trump. Komisja senacka tam była. To naturalne. Państwa chcą dotrzeć do prawdy i się zabezpieczyć. Czy system koordynacji służb bezpieczeństwa jest szczelny?
Na jednym ze spotkań na Sądecczyźnie wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki wspomniał, że nie będzie Podhalańczyków na Sądecczyźnie, ale Czerwone Berety. Coś się wydarzyło w planach formowania nowej jednostki w Wojnarowej?
- Czerwone berety pewnie nie. To żandarmeria. Chodzi pewnie o bordowe berety, czyli desant. Taka opcja była rozważana. 18 stycznia było wielkie spotkanie w Krakowie z wiceszefem MON, wojewodą, marszałkiem, byłem ja, senator Durlak, samorządowcy i wojskowi z 6 Desantowej z Krakowa, 21 Podhalańskiej z Rzeszowa. Decyzji szefa MON nie ma. My jesteśmy jednak laikami. Nie możemy się wtrącać do decyzji sztabowych.
Sama decyzja o formowaniu jednostki nie jest zagrożona?
- Nie. To nie jest zagrożone. Rozmawiamy o typach wojsk. Szkoła wojsk górskich WOT jest formowana w Korzennej. Wynajęte są budynki. Batalion to ma być 700 etatów wojskowych. Dyskusja jest, czy to będzie cięższa, czy lekka piechota.
Kiedy decyzje zapadną?
- Generałowie opracowują koncepcję dla pana ministra. Niedługo pewnie będzie ogłoszenie. Z tego co ja dyskutowałem, ma to być dywizja lekka, ale Podhalańczyków. Zdecydują jednak generałowie.
Jeszcze stadion Sandecji Nowy Sącz. Wokół inwestycji narasta wiele wątpliwości. Dziś wiemy, że zapowiadany termin oddania obiektu na 30 czerwca nie będzie dotrzymany. Jeszcze w listopadzie prezydent Nowego Sącza zapewniał, że po rozmowach z wykonawcą jest przekonany, że uda się stadion wybudować do końca czerwca. Potem to zapewnienie powtórzył w marcu. Teraz słyszymy, że się nie uda. Kto tu kogo oszukuje? Wykonawca prezydenta, czy prezydent nie mówi całej prawdy sądeczanom?
- Każdy kto zna proces budowlany, wie, że budowa takiego obiektu w tej lokalizacji... Bliskość szpitala, ronda, Polskie Wody, przebudowa, kwestie techniczne, problemy projektowe... Okres dwóch lat to zbyt krótko na wybudowanie takiego obiektu. To było nieuczciwe stawianie daty czerwcowej. Realny termin.? Można zrobić po łebkach, poukrywać. Chcemy budować to spokojnie. Musi być precyzyjnie. Stadion powinien być ekstra wykonany, żeby stał 100 lat. Lepiej tak. Presja była na moście Heleńskim i były perturbacje. Spokojnie. Termin od początku był mało realny według mnie.