O kulturze izolacji rozmawiamy w programie "Przed hejnałem" z gośćmi, którymi byli: Małgorzata Makoś-Wiśniewska, psycholog z Centrum Psychoterapii i Seksuologii Empatia, Dominika Dąbrowska, podróżniczka, współzałożycielka Klubu Podróżników Atlantyda, dr hab. Jacek Gądecki, socjolog, antropolog społeczno-kulturowy, Wydział Humanistyczny AGH.
- Właśnie część z Państwa skończyła urlop. Parawaning jest wszechobecny?
Dr hab. Jacek Gądecki - Wróciłem dwa dni temu znad morza i nie zauważyłem tego zjawiska. W miejscu, w którym byłem, było spokojnie. Sam stosowałem parawan, by uchronić się przed wiatrem. Dopiero, gdy wróciłem zacząłem przeglądać prasę wakacyjną i cały ogrom tego zjawiska dopiero do mnie dotarł.
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - W sobotę skończyłam wakacje i wróciłam znad polskiego morza. Na wakacjach znalazłam to, czego szukałam - spokój i ciszę, ale 15 km dalej widziałam to, o czym dzisiaj będziemy mówić.
- Jak to wygląda to w praktyce?
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - Wygląda komicznie, ale to ciekawe zjawisko. Nie ma miejsca na położenie stopy, ale jest dużo parawanów. Jest kolorowo i wiele ludzi, którzy tworzą wspólnotę plażowiczów. Zastałam już plażę zastawioną parawanami. Rywalizujemy o nasz kawałek podłogi.
- W hotelach ludzie wstają o 5 lub 6 rano, by zarezerwować leżaki przy basenie, z których nie będą potem korzystać, ale na wszelki wypadek swój leżak trzeba mieć.
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - My kochamy mieć wybór. Jak nam się go ogranicza, to robimy wszystko, by go mieć. Dobrze mieć zarezerwowane to miesjce, bo w pewnym momencie będę chciał tam wrócić i będę miał się gdzieś położyć. A jeśli zastanę miejsce zajęte, to zrodzi to we mnie frustrację, że nie pomyślałem o tym wcześniej.
Dr hab. Jacek Gądecki - Konieczność walki jest ważna na urlopie. Zamiast walczyć w korkach, walczymy na plaży.
- A może nie potrafimy się wyluzować, nie potrafimy wypoczywać?
Dominika Dąbrowska - Ciekawą grafikę widziałam obrazującą to zjawisko - pracujące osoby w korporacjach zestawione zostały z dużą ilością parawanów sąsiadujących obok siebie. I pod tym napis: "Człowiek wyjdzie z korporacji, ale korporacja z człowieka nigdy". To wynika z naszej potrzeby. Frajdą jest się pochwalić, że mam najbliżej do morza. Byłam w Gdańsku i spacerowałam plażą. Podziwiałam ludzi za chęć przebywania w tym tłumie. A wystarczyło wsiąść w autobus, pojechać 20 minut i znaleźć się na tej samej plaży, ale na której nie było nikogo.
- Korporacyjne nawyki nie wychodzą z ludzi nigdy i musimy mieć wroga - wtedy dobrze odpoczywamy.
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - Wszystko zależy od osobowości. Ekstrawertyk będzie szedł w tłum, bo potrzebuje bodźców społecznych. Będzie to dla niego pozornie frustracją, a wewnętrznie będzie miał powód do dyskusji. Introwertyk, który woli przestrzeń wewnętrzną, będzie się zagłębiał w książkę, pójdzie dalej, by spełnić swoją potrzebę. Podobnie jest z zapotrzebowaniem na stymulacje. Są ludzie, którzy potrzebują bodźców, a są i tacy, którzy nie potrzebują tego, w tłumie nie odpoczywają, ale się frustrują.
- Parawaning wydaje się nowym zjawiskiem, ale nie jest nowym. Jak oglądamy zdjęcia sprzed wojny, to wtedy też były takie grajdoły. Grodzimy się też na naszych osiedlach. Człowiek, Polak, potrzebuje odgrodzić się od reszty.
Dr hab. Jacek Gądecki - Grodzenie osiedli a grodzenie na plaży różni się. Z perspektywy antropologicznej odgradzanie to budowanie schronienia, ochrona przed wiatrem, zapewnianie prywatności. Na plaży jest specyficzny typ prywatności - wystarczy nam ta zasłonka, po to, by czuć się na chwilę u siebie, symbolicznie i materialnie, by rozłożyć swój grajdoł. To próba stworzenia z przestrzeni dosyć anonimowej plaży swojego miejsca. Przeraża mnie ten parawaning. Skala zjawiska powoduje, że staje się ono negatywne. Pamiętajmy, że przestrzeń plaży jest własnością publiczną i to zawłaszczenie ma charakter tymczasowy. Wolę taki parawaning niż płatne plaże na zachodzie Europy.
- Jeśli ktoś wstaje rano, by opanować pół plaży, to pytanie - po co mu to? Miejsca blisko wody chcą mieć ci, którzy chcą mieć dzieci cały czas na oku.
Dr hab. Jacek Gądecki - Osoby opalające się powinny zajmować miejsca dalej od wody, choć przy wodzie chłodniej, więc wszyscy ku niej lgną. Ten współczynnik rywalizacji staramy się przerzucić na rzeczywistość "plażingu". To przejaw coraz większego zawłaszczania przestrzeni publicznej.
- Teoretycznie na przestrzeni publiczniej, jeśli ktoś wyznaczył sobie hektar, a ja rozłożę sobie na środku tego hektara swój kocyk, to on nie ma prawa mnie stamtąd wyrzucić.
Dr hab. Jacek Gądecki - Nie jestem prawnikiem, nie spotkałem się z przejawami walk na plaży.
Dominika Dąbrowska - Myślimy egoistycznie w tych kwestiach. Jeśli stawiamy parawan wysokości 1,5 metra, to nie myślimy, że ci którzy będą za nami, nie widzą morza.
- Być może chodzi tylko o to, że ludziom brakuje kultury osobistej.
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - Wystarczy ograniczenie zasobów, by nasilać tendencje rywalizacyjne u ludzi. Jeśli tym zasobem jest morze, to nam wystarczy, by wykładać te wielkie parawany. Na co dzień jesteśmy bardziej prospołeczni - jesteśmy czyjąś matką dla dziecka, pracownikiem, od kogoś jesteśmy zależni. Gdy nadchodzą wakacje, to myślimy tylko o sobie, więc mogę sobie rozłożyć ten parawan i zasłonić innym morze, bo ja mam wakacje i na to zasłużyłem. Można być egocentrycznym kulturalnie. Mogę kulturalnie odpoczywać i uszanować cudze wakacje.
Dr hab. Jacek Gądecki - Wakacje to okres, w której nie ma reguł i norm spisanych. To są publiczne plaże. Wszelkie normy, choćby drogowe, są tu niesformalizowane. Wtedy przejawia się to w agresywne formy zawłaszczania.
- Zastanawiałam się też nad zakazem palenia na plaży. Wypadałoby nie palić.
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - To są te normy - czyli zakaz palenia na plaży. Gdybyśmy pojechali na plażę i zobaczyli, co się tam dzieje, zobaczyli parawany, to na drugi dzień kupilibyśmy ten parwan i przyszli rano, by zarezerwoawać sobie miejsce. Tak samo jest z paleniem - gdyby wszyscy się zbuntowali - proszę tutaj nie palić, to palący poszliby do lasku, by zapalić.
- Czy w takich warunkach da się wypocząć?
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - Ten, kto będzie czuł, że jego przestrzeń jest zagarniania, to ucieknie z tego miejsca. Ten, komu wystarczy taki parawan, będzie zadowolony.
Dominika Dąbrowska - Wypoczynek zależy też od tego, czy chcemy robić to co wszyscy. Jeśli w tym roku wszyscy pojechali nad polskie morze, to jestem z tych, którzy wręcz przeciwnie nie pojadą. To kwestia dopasowania się, mody.
- Będąc na plaży, koniecznie trzeba wrzucić zdjęcie na portale społecznościowe?
Dr hab. Jacek Gądecki - Przez 2 tygodnie nie byłem aktywny na takim portalu, ale teraz boję się tych zdjęć.
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - To jest konformizm normatywny. Potrzebuje tych głasków społecznych, polubień. To jest przyjemne, więc tym bardziej będziemy wrzucać zdjęcia. To wymóg naszej dzisiejszej społeczności, ale nie popadajmy w skrajności.
- Ten parawaning wymrze?
Dr hab. Jacek Gądecki - Myślę, że to fenomen dzisiejszych wakacji, ładnej pogody, braku innych pomysłów. Wypoczynek nad polskim morzem jest łatwiejszy, więc tych ludzi jest zatrzęsienie. Dzięki temu przestaliśmy wyjeżdżać do Egiptu.
Małgorzata Makoś-Wiśniewska - My potrzebujemy takiej wspólnoty. Tłum kieruje się emocjami, a nie myśleniem. Taki parawaning też jest potrzebny. Już większość kwater ma na wyposażeniu takie parawany.