Ta opowieść łamie stereotypy oraz mity o miłości Orfeusza i Eurydyki. Zaskoczy tempem, bogactwem barw i zwrotami akcji. Piekło będzie miejscem dobrej zabawy,  miłość...cóż, nie okaże się wieczna.

„Orfeusz w piekle” wszedł do kanonu operetki, a zdecydowała o tym  muzyka dowcipna, figlarna, brawurowa, – a przede wszystkim słynny kankan, który jest dziś znany nawet tym, którzy nigdy nie trafili na to przedstawienie. Nic dziwnego, że choć Offenbach stworzył ponad sto dzieł, właśnie to jest uznawane za jego najwybitniejsze.
"To świat na opak wywrócony. Arkadia zmienia się w Lasek Buloński, Orfeusz, wcielenie najwyższego artyzmu, staje się pretensjonalnym grajkiem, Eurydyka, uosobienie słodkiej niewinności, niezaspokojoną nimfetką. Bogowie Olimpijscy – lepiej nie mówić… A w Piekle trwa nieustający bal halloweenowy… Jednym słowem – żart, ironia… i głębsze znaczenie. To wszystko po to, skąpać nas w kaskadach perlistego humoru i olśniewającej muzyki, i odurzyć oparami, jak mówił Gombrowicz „boskiego idiotyzmu operetki” - mówi W. Nurkowski, reżyser przedstawienia.
(mat.prasowe)