Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem ruchu Kukiz’15, Norbertem Kaczmarczykiem.
Jak pan ocenia zapis rozmów prezesa Kaczyńskiego między innymi z austriackim biznesmenem ws. budowy w Warszawie wieżowca? Zapis rozmów przynosi Gazeta Wyborcza.
- To kolejna gra taśmami. Powiedziałem na początku roku, że pewnie ten rok będzie rokiem taśm. Przykre jest, że aby rządzić w Polsce, trzeba mieć wiele taśm, żeby wywierać wpływ. To nie jest dobra praktyka. Ta sytuacja odbije się na PiS i sondażach? Nie wiem. To początek afery związanej z prezesem Kaczyńskim. Zobaczymy w kolejnych dniach. Nie przywiązywałbym do tego jednak wielkiej wagi. O tej spółce już się mówiło. Odświeżane kotlety to są. To gra taśmami. Ona dominuje w Polsce. Pokazuje się ludziom, co powinni myśleć. Były zdjęcia warszawskich dziennikarzy, że ludzie stali w kolejkach do kiosków, żeby się dowiedzieć, co napisano. Nie służy to państwu. Nie zajmujemy się rzeczami ważnymi. Rozwiązujemy sprawy taśmowe.
Choć opozycja, komentując ten tekst mówi, że po to była potrzebna repolonizacja banków, żeby na telefon udzielały one politykom kredytów. Tu jest mowa o 300 milionach euro kredytu. Do tego jest sprawa wydawania WZ uzależniona od tego, kto ma władzę w magistracie.
- To praktyka wójtów i burmistrzów. Oni mają władzę w terenie. Z WZ są problemy od lat. Chodzi o zagospodarowanie przestrzenne. Jakby były wydzielone strefy, nie byłoby sytuacji, że zasypuje się tereny zalewowe. Byłoby to zagospodarowane. Teraz władza nadużywa swojej władzy. Powinniśmy uporządkować pewne rzeczy. Potrzebne są jednak dobre przepisy. Teraz można wszystko, w zależności od tego, który urząd skarbowy wydaje interpretację.
Premier Jarosław Gowin, oceniając ten tekst mówi, że wyłania się z niego Jarosław Kaczyński jako twardo negocjujący biznesmen. W pana ocenie to normalne negocjacje, czy budzi to pana wątpliwości?
- To plotkarstwo polityczne. Poczekajmy kilka dni. Wtedy się okaże co w trawie piszczy. Trzeba się zająć ważnymi sprawami. Wczoraj było zatrzymanie podejrzanych, dzisiaj taśmy. Warto wspomnieć o protestach rolników.
Powiedział pan, że trudno oceniać, czy te taśmy nadadzą nowej dynamiki polskiej polityce. Wspomniał pan też wczorajsze zatrzymania między innymi byłego posła PiS i byłego rzecznika MON. Rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy mówi, że to może być problem dla Antoniego Macierewicza. W jakim sensie może to być wewnętrzna rozgrywka? Szczególnie w kontekście budowy partii, której zapleczem miałoby być otoczenie ojca Rydzyka?
- Pamiętajmy, że domniemanie niewinności nakazuje czekanie z ferowaniem wyroków. Moim zdaniem jest to rozgrywka polityczna. Antoni Macierewicz był we Francji na spotkaniu z Polonią. Można zaobserwować początek kampanii do Europarlamentu. Uderzenie w ludzi z otoczenia Antoniego Macierewicza może wskazywać, że nie będzie on miał dobrego miejsca w wyborach. To pokazuje słabość państwa, rozgrywki wewnętrzne.
Być może to tylko reakcja na zapowiedź budowy tego Ruchu Nowej Europy, który jest w procesie rejestracji?
- Mam nadzieję, że nie jest to dyscyplinowanie obozu Zjednoczonej Prawicy przez małe afery, żeby nie było dodatkowych odłamów. Mam nadzieję, że to reakcja na patologię władzy. Jednak okaże się to wkrótce. Jeśli Antoni Macierewicz wystartuje do Europarlamentu z dobrego miejsca, okaże się, że moje przewidywania nie były właściwe.
Prokuratura wszczyna śledztwo ws. marszu narodowców w Oświęcimiu. Jeszcze niedawno słowa, które tam padły, były nie do wyobrażenia. Co się stało, że przed obozem Auschwitz maszeruje osoba karana za spalenie kukły Żyda i wznosi antysemickie okrzyki? Jest przyzwolenie na takie działania?
- Podobało mi się wystąpienie premiera, który powiedział, że to były niemieckie obozy. To ważne, że to wybrzmiało. Tak poważny polityk to powiedział. To idzie w świat. My się biczujemy na świecie, pokazujemy nasze błędy, nie uczymy jednak naszej historii. Bijemy się w pierś. Nie pokazujemy prawdy. Ludzie, którzy tam przyjechali to starsi ludzie. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które może z nimi rozmawiać. Możemy nagrać to. Jeśli będziemy mówić prawdę o samym sobie, nauczymy kolejne pokolenia o prawdzie. Zagranica też zacznie mówić prawdę.
Kukiz’15 nie czuje się współodpowiedzialne za takie sytuacje? Z list Kukiz’15 weszli do Sejmu narodowcy.
- Kukiz’15 nie czuje się odpowiedzialne. Kukiz’15 dał możliwość różnym środowiskom w wejściu do Sejmu. Byliśmy małym parlamentem. Różne środowiska mogły tworzyć ugrupowanie, które weszło do Sejmu nie jako partia. Daliśmy szansę działania. Oglądałem materiały z tych obchodów. Były tam rodziny, które nie zostały wpuszczone na miejsce. To sprawa do wyjaśnienia. Nie wszyscy zachowywali się źle, ale nie zostali wpuszczeni. Jeśli rodziny przyjechały i nie zostały wpuszczone, powinno to być wyjaśnione.
Choć Paweł Kukiz publicznie przepraszał za narodowców w Sejmie.
- Paweł Kukiz jest osobą szczerą. Jeśli coś mu się nie podobało, mógł przeprosić za ich pewne zachowania. On nie chowa głowy w piasek. To polityk, który jest prawdziwy. Pawłowi Kukizowi nie grożą podobne afery jak PiS czy PO. Paweł Kukiz reaguje wprost. Jak zrobi coś dobrze, można go pochwalić, jak zrobi źle, sam się przyzna.
Teraz protest rolników. Jest pan także rolnikiem. Kukiz’15 popiera ogólnopolski protest rolników AgroUnia?
- Wspieramy postulaty AgroUnii. To postulaty ważne. Chodzi o sprowadzanie mięsa z zagranicy, brak reakcji na ASF, sprowadzanie zbóż z Ukrainy. Polski rolnik jest wykańczany. Rolnicy z UE produkują na Ukrainie i przywożą zboże do Polski. Są niższe ceny. Ukraina może produkować po niższych kosztach. Nie ma tak obostrzeń. Wyjeżdża pan na Ukrainę, produkuje pan taniej, gorzej. To spływa do Polski. My nie możemy używać środków ochrony roślin innej kategorii, nasion modyfikowanych. Polska żywność jest wspaniała, ale nasz rynek zalewa się Ukraińską śrutą, mięsem z Litwy. To jest mieszane. Rolnicy z Polski są wykańczani.
Rolnicy zapowiadają 6 lutego blokadę stolicy, będą też protestować we wszystkich miastach wojewódzkich. Co powinno się zmienić w polskiej polityce rolnej? Pytam także w kontekście embarga wobec Rosji.
- Polska polityka rolna jest prowadzona przez pogodę. Od lat jest tak. Jeśli jest gorsza pogoda na zachodzie, nasze plony są droższe i zagranica chce te plony. Jeśli jest lepsza pogoda w Europie, lokalne sklepy z zagranicznym kapitałem nie chcą naszego towaru. Pogoda determinuje to. Gdyby rolnik wiedział co sadzić w danym roku, to on nie potrzebuje szóstki w totka. Mógłby się obłowić. Rolnik chciałby jednak z roku na rok produkować za dobrą cenę. Raz kilogram kapusty jest za 2 grosze, raz za 2 złote. Trzeba to uśrednić, żeby rok do roku się opłacało. Teraz protesty. Pani Mazurek powiedziała, że protesty nie mogą być popierane, bo one przeszkadzają innym obywatelom. Właśnie. Rolnik zawsze przeszkadza. On może protestować na polu. Jak tak będzie to się obudzimy, gdy zachód będzie nas szantażował cenami żywności.
Polskie produkty rolne powinny wrócić na rynek rosyjski?
- Oczywiście. To rynek zbytu, który od lat był dla nas dobry. Polityka rolna nie powinna się przenikać z polityką historyczną.