Polska późno zaczęła się szykować do obrony przed Niemcami. Wcześniej powstał plan „Wschód”, na wypadek ataku ze strony Sowietów. Tymczasem agresywna polityka Hitlera zmusiła do przygotowania się do obrony od zachodu. Szykowany przez ppłk. Stefana Mossora pod nadzorem gen. Tadeusza Kutrzeby plan nie otrzymał ostatecznej formy, zawierał jednak założenia polskiej obrony. Żeby uniknąć oderwania od Polski fragmentów terytorium (np. Pomorza czy Śląska), na co być może przystałyby państwa zachodnie (jak przystały na oderwanie Sudetów od Czechosłowacji), nasze państwo miało bronić całej granicy. Wojsko Polskie podzielone na poszczególne armie miało utworzyć linię obrony wzdłuż niezwykle długiej linii granicznej z Niemcami, z fortyfikacjami i umocnieniami w kluczowych punktach. Bitwa graniczna, a później zorganizowany odwrót na drugą linię obrony wzdłuż wielkich rzek (Narew-Wisła-Dunajec) miał dać czas sojusznikom do ataku na Niemcy.
Szczególna rola w tym planie przypadała południowej Polsce. Armia „Kraków” gen. Antoniego Szyllinga miała obronić południowo-zachodnią część Polski, w tym Górny Śląsk. Tam znajdował się zwornik, czy też zawias na którym opierać się miała obrona reszty kraju. Niestety, na kilka miesięcy przed wybuchem wojny otworzyła się nowa linia potencjalnego ataku. Po wkroczeniu przez Niemców do Czechosłowacji i utworzeniu Protektoratu Czech i Moraw w marcu 1939 r. powstało również Państwo Słowackie rządzone przez ks. Jozefa Tiso. Formalnie niezawisłe, w istocie było podporządkowane III Rzeszy. Odtąd wojska niemieckie mogły uderzyć nie tylko z północy i zachodu, ale również od południa. Żeby zabezpieczyć tę linię obrony powstała naprędce Armia „Karpaty” gen. Kazimierza Fabrycego. Przesunięto do niej z Armii „Kraków” 1. pułk strzelców podhalańskich, a braki były uzupełniane przez jednostki Korpusu Ochrony Pogranicza przenoszone z granicy wschodniej oraz bataliony Obrony Narodowej, o niższej wartości taktycznej.
1 września Polska została napadnięta przez Niemców, m.in. od południa. W ataku tym uczestniczyło również kilkanaście tysięcy żołnierzy słowackich. Pierwsze starcia bitwy granicznej, rajdy 10. Brygady Kawalerii czy skuteczne wykorzystanie pozycji umocnionych mogły tylko opóźnić marsz Niemców. Ponieważ z jednej strony pancerne zagony niemieckie wdarły się w lukę między Armią „Kraków” a Armią „Łódź”, a z drugiej strony postępował nacisk od południowej granicy, wojsko polskie opuściło mocno ufortyfikowany Śląsk, by nie dostać się w okrążenie. Wkrótce został opuszczony Kraków. Formacje Armii „Kraków” i Armii „Karpaty”, poszczególne Grupy Operacyjne i mniejsze, odłączone jednostki przesuwały się na linię Dunajca, a później w stronę Lwowa, by doczekać w końcu interwencji aliantów. Ta jednak nie nastąpiła, za to 17 września zaatakowali Polskę od wschodu Sowieci. Wojna była przegrana.
Wokół obrony Polski we wrześniu 1939 r. narosło wiele mitów. Oprócz najgłośniejszych bitew, jak bitwa pszczyńska, obrona Jordanowa i Wysokiej, walki w rejonie Proszowic czy Radłowa, wiele było drobnych starć opóźniających marsz Niemców. Wrześniowe boje uwidoczniły wady polskiej armii, ale równie szybka klęska mocarstwowej Francji pozwoliła zrewidować szybko rzucane oceny.
W pisanej w latach1959-1963 książce zat. „ Moje dowodzenie we wrześniu 1939 roku” generał Antonii Szylling, dowódca Armii "Kraków" pisał :" Klęską narodu stawało się nie to, że wojna była przegrana, bo inaczej być nie mogło, a to, że wojsko nie mogło się bić, tak, jak tego nadzieje i ambicje narodu oczekiwały, a przeznaczenie i honor wojska wymagały”.
tekst : DG/MW