Na pierwszy rzut oka to zwyczajny warsztat samochodowy – zapach oleju, narzędzia, podnośniki, opony. Ale wystarczy przekroczyć próg biura by zobaczyć, że obok części samochodowych stoi pianino, stary kredens, i mnóstwo książek z najróżniejszych dziedzin.Tak wygląda warsztat przy ul.Lindego w Krakowie, jego właściciele od ponad trzydziestu lat naprawiają samochody – i pielęgnują ludzkie historie.
„Powiedziałam klientom, że jeśli mają ochotę, mogą sobie książki zabierać. I tak się zaczęło. Jedni przynosili swoje, inni tylko brali, ale dzięki temu mamy tu masę ciekawych tytułów” – opowiada Pani Monika.
Historia tego miejsca sięga początku lat 90, gdy młode małżeństwo po studiach zastanawiało się nad przyszłością. „To wszystko zaczęło się przez przypadek” – mówi pan Wojtek, właściciel warsztatu. „W 1992 roku właściwie nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Byliśmy na studiach, miała nam się urodzić córka. I wtedy w moim samochodzie zepsuły się amortyzatory, których nigdzie nie dało się kupić. Pojechałem do Austrii, żeby je zdobyć. I tam zobaczyłem, jak ta branża funkcjonuje. Tak się zaczęło.”
Po powrocie sprowadzili pierwsze tłumiki z firmy Bosal Benelux. Mieli ogromny magazyn w składzie celnym i kilka tysięcy wydechów, które rozsyłali po całej Polsce. Dziś ich zakład to miejsce inne niż wszystkie. Nie chcieli być kolejnym serwisem, gdzie klient zostawia auto i znika. Pełno tu przedmiotów podarowanych przez klientów. Każdy z nich ma swoją historię, tak jak ludzie, którzy tu zaglądają. Wyjątkowe w tej branży miejsce, jest dowodem, że nawet w świecie mechaniki pojazdowej można znaleźć kawałek domowego i kulturalnego życia.
To miało potrwać chwilę,dodaje Pani Monika, ale ta chwila przerodziła się w lata.
„Są klienci, którzy przychodzą po prostu na kawę i pogadać.Czasem żartujemy: Bylebyśmy się nie widzieli za często, bo znaczy, że auto się psuje. Ale na kawę zapraszamy zawsze.’”