Drzwi obite blachą w „trumnie profesorskiej”, czyli mieszkanie prof. Jana Olbrychta w Domu Profesorów UJ na wprost Radia Kraków. Medyk sądowy, znany ze słynnej sprawy Rity Gorgonowej czy Pięknej Zośki. Kogo się obawiał?
Miał choleryczny charakter. To był jeden z tych profesorów, u którego na egzaminach latały indeksy. W filmie Janusza Majewskiego „Sprawa Gorgonowej” w jego postać wcielił się Wojciech Pszoniak. Choć nie był przedstawiony z nazwiska, rodzina profesora Olbrychta poczuła się dotknięta i mało kto wie, że wytoczyła Januszowi Majewskiemu proces, który zresztą wygrała. Tylko sąd ówcześnie stwierdził, że ponieważ film już i tak jest w dystrybucji, w związku z czym nie da się go wstrzymać.
Ten proces to była także arena starcia prof. Jana Olbrychta i prof. Ludwika Hirschfelda, który został wezwany jako serolog, czyli specjalista od grup krwi.
Chodziło o nie tylko o to, czy... zabiła czy nie zabiła. Pytano także o to, czy była to, jak to wtedy nazywano, zbrodnia z lubieżności.
Jeśli trzymamy się domu profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, to na pierwszym piętrze, tuz pod prof. Janem Olbrychtem, mieszkał profesor Tadeusz Rogalski.
Wspaniały anatom. W 1930 roku pierwszy raz zastosował do celów badań sądowo-lekarskich fotografię rentgenowską. Chodziło o znalezienie pocisku. Brakowało tego pocisku jako koronnego dowodu w sprawie, a nie udało się go odnaleźć w trakcie sekcji zwłok.
Rogalski wpadł na pomysł, żeby szczątki ekshumować, wykonać zdjęcie RTG i rzeczywiście uwidoczniło ono ów pocisk. Ślady balistyczne zgadzały się z bronią, którą miał domniemany sprawca. To pozwoliło z całą pewnością rozstrzygnąć już tą sprawę.
Czemu właściwie służy ta medycyna sądowa? I czy to jest to samo, co patologia?
Nie, zdecydowanie nie. Medycyna sądowa to jest gałąź medycyny, która zajmuje się wykorzystaniem wiedzy medycznej, bardzo szeroko pojętej, na potrzeby wymiaru sprawiedliwości. To nie tylko sprawy związane z morderstwami, ale też np. z orzekaniem przy wypadkach. Patolog to jest lekarz, który stwierdza jakieś nieprawidłowości w budowie bądź działaniu organizmu.
I jakkolwiek oczywiście czasami te metody są wspólne, to nie są to dokładnie te same zawody. Natomiast bardzo często, zwłaszcza w filmach, literaturze kryminalnej, to jest używane z racji tego, że jest to kalka z języka angielskiego.
Medycyna sądowa, gałąź stara jak świat, tak jak zbrodnia jest stara jak świat?
Próby na pewno podejmowano już bardzo wcześnie, natomiast wyodrębnienie medycyny sądowej nie nastąpiło tak wcale tak wcześnie, jak się wydaje. Pierwszym podręcznikiem medycyny sądowej jest pochodzący z połowy XIII wieku podręcznik chiński. Natomiast w Europie to się zaczyna rozwijać dopiero w okresie renesansu .
Najczęściej cytowany medyk sądowy z Krakowa.
Edward Piotrowski, człowiek zupełnie zapomniany w Polsce. On de facto w historii medycyny sądowej zapisał się jedną, jedyną pracą. Był rzeczywiście asystentem katedry medycyny sądowej tutaj w Krakowie i pojechał na coś w rodzaju stażu do Wiednia. Tam też badał sprawę morderstwa wiedeńskiego adwokata. Powstała hipoteza, że ofiarę zatłuczono młotkiem i to zainteresowało Piotrowskiego. Zaczął badać ślady krwawe, które powstają w różnego typu obrażeniach głowy, wydał taką pracę o powstawaniu, rozprzestrzenianiu się śladów krwawych w przypadku ran głowy i to jest pierwsza na świecie poważna taka, można powiedzieć, praca dotycząca dynamiki powstawania tych śladów krwawych, które dzisiaj są bardzo poważnie cały czas analizowane. I rzeczywiście Piotrowski jest uznawany za ojca tej dyscypliny analitycznej. Jej cytaty, a zwłaszcza obrazki z jego pracy, znajdują się w dziełach poświęconych temu na całym świecie ponieważ - i to pewnie tutaj zadrżą liczne serca - Piotrowski robił to w dość okrutny sposób. Umieszczał króliki w pomieszczeniach z białego kartonu i następnie pod różnymi kątami i różnym narzędziem starannie zważonym i zmierzonym, uderzał w głowę i patrzył, jakie ślady występują w danym przypadku.
Dzisiaj byłoby to nie do pomyślenia.
Dzisiaj w badaniach na przykład pęknięć kości czaszki czasami się stosuje kokosy. Kokosy nie protestują.