We "Wspomnieniach z Kazachstanu" wydanych ponownie po 37 latach tak pisał o Krakowie:

Dotychczas mówiliśmy o Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej, o Rosji i o dalekich kresach azjatyckich. Teraz pomówimy o Krakowie.

Władysław Bukowiński

 

Mieszkałem w Krakowie równo 10 lat. Przez pierwszych 5 lat (1921–26) byłem studentem wydziału prawnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, a następnych 5 lat (1926–31) studentem jego wydziału teologicznego. W Krakowie otrzymałem święcenia kapłańskie i zostałem księdzem. W Krakowie zrodziła się przyjaźń z wieloma Adresatami tego pisma, a w szczególności nasza jedyna w swoim rodzaju przyjaźń kołowa. Kraków zaciążył decydująco, a jakże dobroczynnie, na całym moim życiu. Kraków i Uniwersytet Jagielloński, bo łączy je u mnie związek nierozerwalny.

Szczególnie dla mnie jest cenne, że mój związek z Uniwersytetem Jagiellońskim jest poprzez 2 wydziały: prawny i teologiczny. Bo uniwersytet był jeden, lecz w jego ramach wiodłem zupełnie inny rodzaj życia jako świecki student wydziału prawnego, który dopiero po trzecim roku studiów uświadomił sobie powołanie kapłańskie, a zgoła inny tryb życia jako kleryk na wydziale teologicznym.

Co dał mi Kraków i Uniwersytet Jagielloński podczas studiów na wydziale prawnym? Niedawno nazwano Kraków narodowym pamiątek kościołem. Wielka tradycja dziejowa przemawia w Krakowie na każdym kroku. Jeżeli Warszawa więcej jest związaną ze schyłkowym okresem dawnej Rzeczypospolitej, to Kraków wiąże się z okresem najświetniejszych naszych dziejów: częściowo z okresem kazimierzowskim, lecz nade wszystko z okresem jagiellońskim. Nie darmo nasz Uniwersytet ma za pierwszego założyciela Kazimierza Wielkiego, a nosi miano Uniwersytetu Jagiellońskiego! 

Kraków i Uniwersytet Jagielloński dał mi cześć i umiłowanie tradycji dzisiejszej – tego, co w niej jest wielkie, wzniosłe i piękne. Lecz równocześnie Kraków i Uniwersytet Jagielloński dał mi zrozumienie i umiłowanie wolności, i to wolności wszechstronnej – nie tylko wolności politycznej, społecznej czy ekonomicznej, lecz nade wszystko wolności sumienia i wolności przekonań.

Jakże to było kształcące i budujące, że w czcigodnych murach naszego Uniwersytetu kwitła prawdziwa wolność słowa, ścierały się diametralnie różne zdania i poglądy, a jeśli nie zawsze, to najczęściej w naprawdę kulturalnej atmosferze. Czyż tak właśnie nie było także i w naszym Kole? Czyż dobrze nam znane różnice w naszych poglądach były nam przeszkodą w naszej kołowej przyjaźni? A i w „Odrodzeniu” 23, w którym zresztą mój udział był za mało pogłębiony, było to samo: cześć dla tradycji i poszanowanie wolności. Mało tego! I na wydziale teologicznym nie tylko cześć dla tradycji, co jest na tym wydziale samo przez się zrozumiałe, ale równocześnie zrozumienie i poszanowanie wolności.

Rektor Krakowskiego Seminarium Metropolitalnego, Prałat Zygmunt Kulig, dbał o to, by w czytelni kleryków były czasopisma reprezentujące różne kierunki. Gdy były głosowania ogólnoakademickie, nikt nie krępował klerykom wolności w wyborze tej czy innej listy kandydatów. Ja sam podczas wyborów na ogólnopolski zjazd akademicki głosowałem jako kleryk na najbardziej lewicową spośród trzech zgłoszonych list, bo wolałem umiarkowaną lewicę niż „bogoojczyźnianą”, a jakże bardzo płytką w swym stosunku do katolicyzmu endecję. Byli i inni klerycy, którzy mieli podobne poglądy. 

Oczywiście, że nie wydział prawny, tylko teologiczny uformował mnie jako księdza i dał pogłębienie wewnętrzne, niezbędne dla dość rozbawionego studencika, jakim wówczas byłem. 

Tak na wydziale prawnym, jak i teologicznym, jak zresztą i na innych wydziałach miałem szczęście spotkać Profesorów wprost uosabiających najlepsze cechy Krakowa i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jedni z nich byli rodowitymi Krakowianami, inni pochodzili nieraz z dalekich Kresów, ale wszyscy oni godnie reprezentowali Uniwersytet Jagielloński i mieli dane, by dogłębnie wpływać na młodzież. Bo i na młodzież nie mogło to wszystko nie wpływać. Pewien kolega, który studiował aż na trzech uniwersytetach: w Krakowie, w Wilnie i w Warszawie – wyraził się trochę żartobliwie, lecz bardzo trafnie, że krakowscy studenci są ze wszystkich największymi filozofami. Tak, ale filozofem nie stanie się ten, którego karmią tylko jedną doktryną i który nie zna swobodnej i twórczej dyskusji i wymiany zdań. Oby nasz Uniwersytet Jagielloński pozostał zawsze wierny sam sobie!

Pożegnanie ks. Bukowińskiego na dworcu

To, co ja wyniosłem z Krakowa, zawsze mi pomagało i pomaga tam – na jakże dalekim od Krakowa Wschodzie. Tam, gdzie długie lata spędzałem za kratami więzień i za drutami kolczastymi obozów pracy przymusowej. Wszędzie tam to, co wyniosłem z Krakowa, pomagało zachować godność osobistą i kapłańską. Pomagało szanować własne poglądy, ale też i cudze poglądy, jeśli one w ogóle były. Zdaje się, że nie dałem się nigdy zatruć nienawiścią i że miłość nieprzyjaciół nie była samą tylko piękną teorią w mym życiu na wschodzie.

 

 

Zdjęcia i fragment książki dzięki uprzejmości Wydawnictwa Edition Spotkania