Gościem Marzeny Florkowskiej jest Michał Chlipała, historyk i prawnik z Katedry Historii Medycyny Uniwersytetu Jagiellońskiego, Collegium Medicum
- A
- A
- A
Miedziana wanna i tajemniczy strzał w Hotelu Krakowskim
Wanny porcelanowe i miedziane, łaźnie ziołowe i parowe, kąpiele nasiadowe. To wszystko w Hotelu Krakowskim u zbiegu ulic Dunajewskiego i ulicy Garbarskiej, z którego okien w 1923 roku padł strzał. A tuż obok mieszkał prof. Stefan Banach.Zaczynamy od końca, czyli od strzału z okien nieistniejącego już Hotelu Krakowskiego. Co się wydarzyło?
Mówimy tutaj o tak zwanych wypadkach krakowskich, czyli wydarzeniach z 6 listopada 1923 roku. Około godziny dziewiątej doszło do bardzo nieszczęśliwej kulminacji zdarzeń, która doprowadziła do wybuchu krwawych zamieszek. Mianowicie portier Hotelu Krakowskiego wspominał, że nagle usłyszał strzał i jednocześnie wszystkie głowy zgromadzonych na ulicy demonstrantów obróciły się w górę, palcami pokazywano na hotel.
Wydawałoby się, że to jest jedno zeznanie, w związku z czym być może portier się pomylił, ale mamy drugie zeznanie, bo oczywiście po całych tych zamieszkach toczyła się sprawa sądowa, gdzie pracownik zakładu oczyszczania miasta mówił, że widział kogoś, kto wychylał się z okna tegoż Hotelu Krakowskiego. Portier nie widział tej osoby strzelającej, bo stał w drzwiach hotelu, natomiast pracownik zakładu oczyszczania miasta widział kogoś, kto wychylał się i strzelał w kierunku policjantów.
Sami policjanci zeznawali różnie, jedni twierdzili, że strzelano do nich od strony ulicy Basztowej, a dopiero później ktoś strzelił z Hotelu Krakowskiego. Niezależnie od tego, jak było, tłum zaczął strzelać w kierunku policjantów.
Jednocześnie użyto, co też ciekawe, dwóch wozów z kapustą do staranowania tego policyjnego kordonu i rzeczywiście policjanci uciekli pod mur klasztoru Reformatów. W mieście zaczęły się regularne walki.
Czyli tak naprawdę ten pierwszy strzał, który nie ranił nikogo, ale był takim momentem przełomowym tych wydarzeń?
Tak, dlatego że pouczono policjantów, tak przynajmniej wynikało też za akt rozprawy, pouczono, że mają stać spokojnie dopóki właśnie nie zacznie się strzelanina. To jakby uruchomiło tę całą spiralę agresji.
Nieistniejący Hotel Krakowski. Zachowały się reklamy tego miejsca: zapewniamy świeże powietrze i piękne widoki, bo hotel stał tuż obok Plant. Kto był jego właścicielem?
Kiedy wznoszono ten budynek, czyli mówimy tutaj o przełomie lat 50/60.XIX wieku, to było praktycznie za miastem.
Zachował się tuż obok drugi budynek, Pałacyk Marfiewicza. Właścicielem i, jeśli tak można powiedzieć, inwestorem w przypadku obu budynków był Antoni Marfiewicz. To jest bardzo ciekawa postać, bo on należał do grupy ziemian, którzy po upadku Rzeczypospolitej Krakowskiej zaczynają ściągać do Krakowa i tutaj budować sobie różne rezydencje i też często wchodzić, jeśli tak mogę powiedzieć, w buty krakowskich mieszczan, to znaczy zaczynają wykonywać też zawody, które do tej pory wykonywało mieszczaństwo. Marfiewicz trochę taką osobą został. Jak mówił jego nekrolog, był właścicielem dóbr i realności, czyli nieruchomości.
Ten budynek Hotelu Krakowskiego był bardzo charakterystyczny.
Projektantem Hotelu Krakowskiego i Pałacyku Marfiewicza był Filip Pokutyński. W okresie międzywojennym, kiedy go zburzono, nie był dla ówczesnych tak ciekawy, bo to był taki neogotyk klasyczny. Były wieżyczki, łukowate okna, budynek z charakterystycznej czerwonej cegły, miał taki zamkowy, jeśli tak można powiedzieć, rys w sobie i wpasowywał się w działkę.
Jak się wydaje, tak przynajmniej z ówczesnych zapisków i z ówczesnych relacji wynika, że raczej był to hotel niezbyt drogi i niecieszący się też najlepszą opinią.
Był to raczej hotel albo właśnie dla niezbyt zamożnych podróżnych, albo dla różnych indywiduów, które nie cieszyły się chyba za dobrą opinią, bo też zdaje się, że często ten lokal był pod obserwacją różnych służb tutaj krakowskich, policyjnych i jeszcze austriackich i później II Rzeczypospolitej, póki jeszcze on działał. Także nie był to jakiś wybitny i wielce luksusowy hotel.
Nowe Łazienki Miejskie. Co to za miejsce?
Proszę pamiętać, że w XIX wieku przecież pojawiła się moda na terapię, którą stosował najpierw Vincenz Priessnitz i stąd mamy słynne prysznice. Potem tym tropem poszedł m.in. duchowny Sebastian Kneipp i jego leczenie wodą.
Kneipp był zresztą w ogóle zwolennikiem tego, co byśmy dzisiaj nazwali zdrowym stylem życia: propagował wegetarianizm, częste kąpiele, ruch, proste ubrania z naturalnych surowców. Właśnie stąd też te kąpiele zdrowotne w tamtych czasach były bardzo modne.
Zresztą być może właśnie dlatego w tych reklamach, które się pojawiały, a które dotyczyły tych łazienek Hotelu Krakowskiego, były właśnie i nasiadówki parowe, i zimne tusze, i różnego typu masaże. Reklamowali się masażyści, że są wyjątkowo sprawni i skuteczni. W związku z tym taki gabinet odnowy biologicznej, można powiedzieć, XIX wieku. Możemy wnioskować, że Łazienki Nowe nie sprawdzały się aż tak bardzo, skoro początkowo zajmowały trzy kondygnacje, a po jakimś czasie tylko te parterowe.
Wydaje się, że, jak to się ładnie mówi dzisiaj, Marfiewicz trochę przeinwestował. Był to człowiek z gestem i być może ten gest też troszeczkę go sprowadzał czasem na manowce.
Ale jest jeszcze jedna barwna historia związana z Pałacykiem Marfiewicza.
W oficynach tego pałacyku mieszkała Franciszka Płowa ze swoim mężem, który pracował w tymże hotelu, zresztą ona później też. Natomiast Franciszka Płowa znana jest jako osoba, która opiekowała się małym Stefanem Banachem.
Stefan Banach był dzieckiem nieślubnym, jego matka nie mogła wrócić na rodzinną wieś jako panna z dzieckiem, to by dla niej było rzeczywiście katastrofą, więc zostawiła go tutaj w Krakowie. Zresztą chyba za porozumieniem z ojcem dziecka, który też w Krakowie mieszkał jako urzędnik i łożył ponoć na jego utrzymanie.
Właśnie tam wychowywał się genialny matematyk, późniejszy profesor, Stefan Banach i tam mieszkał w początkowym okresie swojego życia. Stamtąd też zresztą miał niedaleko, znajdujące się też przy ówczesnej jeszcze ulicy Podwale 15, atelier fotograficznego Juliusza Miena. I stąd znane jest zdjęcie małoletniego Banacha grającego w szachy, właśnie wykonane przez Miena.
To na koniec zapraszamy na słynną ławeczkę Banacha pod sam Wawel...
Komentarze (0)
Najnowsze
-
16:51
Wirtualna jama ustna, prawdziwy dentysta. Jak Instytut Stomatologii UJ CM wykorzystaje najnowsze technologie
-
16:11
O Kantorze bez postumentów
-
15:39
Tarnów planuje łączenie szkół. Rodzice i nauczyciele protestują
-
15:29
Anna Dymna: "Ludzie z niepełnosprawnością traktują słowa jak największych przyjaciół"
-
14:45
Korepetycje z edukacji zdrowotnej. Lekcja 3: Białko w diecie. Fakty i mity
-
14:13
Koniec galerii handlowych w Krakowie? Miasto już rozmawia z inwestorami
-
13:33
"Do wykształcenia nawyku potrzebujemy 21 dni. To mit"
-
13:15
Takich derbów w Krakowie nie było od lat!
-
12:41
Co z pawilonem poświęconym Wisławie Szymborskiej? Radni dyskutują o pomyśle grupy krakowian
-
12:33
Była dyrektor pozwała szpital Narutowicza. Chce w sumie około 800 tysięcy
-
12:20
Wisła minimalnie lepsza w Derbach