Zapis rozmowy Jacka Bańki z senatorem Markiem Pękiem z PiS
Wczoraj o umowie kolacyjnej rozmawiali liderzy Zjednoczonej Prawicy. Czy na tę umowę będzie miała wpływ historia projektu ustawy o zniesieniu limitu 30-krotności składek ZUS oprotestowanego przez Jarosława Gowina?
Nie demonizowałbym tej historii. W naszym zespole są różne wrażliwości, różne stanowiska. Ta sprawa rzeczywiście na ostatnim etapie wywołała ogromne napięcie, premier Gowin się mocno postawił, myśmy ustąpili. To nie jest tak, że za każdym razem taka sprawa musi zburzyć ład Zjednoczonej Prawicy. Zobaczymy, co będzie dalej z tym projektem. Nasza wewnętrzna koalicja idzie do przodu.
Zaburza ład wewnętrzny tej koalicji ta sprawa czy zostaje bez wpływu?
Wszyscy wiedzą, że po ostatnich wyborach pozycja naszych wewnętrznych koalicjantów nieco się wzmocniła i to jest odpowiedź. Będą teraz pewnie mocniej stawiać swoje postulaty. PiS będzie się musiało z tym liczyć, ale nie zmienia to faktu, że siłą przewodnią jest nadal PiS.
Projekt dotyczący zniesienia limitu powinien powrócić, czy może Zjednoczona Prawica zaproponuje coś innego, choćby 3. próg podatkowy?
Na to musimy poczekać. Nie będę wychodził przed szereg. Do tego typu propozycji jest powołany rząd. Trzeba powiedzieć sobie jasno, system emerytalny jest w ogromnym stopniu niedofinansowany, cały czas brakuje środków. Z tym problemem trzeba się zmierzyć, bo pieniądze na emerytury to ogromna kwota. To jest wyzwanie wszystkich rządów.
Lewica proponuje emeryturę maksymalną. Pan poparłby takie rozwiązanie?
Będzie konkretny projekt na stole, to zobaczymy. Mam o tyle wygodniejszą sytuację od posłów, że poczekam na ewentualną ustawę, która wpłynie do Senatu. Opozycja zawsze ma taką komfortową sytuację, że może grać dobrego wujka, jak np. PSL, które mówi o emeryturze bez podatku, a jeszcze parę lat temu przeprowadzała drakońską reformę podwyższania wieku emerytalnego i wyciągnięcia środków z OFE. Póki co, władzę w Polsce sprawuje rząd pana premiera Morawieckiego.
Z drugiej strony słyszymy od szefowej ZUS: stopa zastąpienia spada, emerytury będą niższe, powinniśmy pracować dłużej.
To jest właśnie różnica w podejściu, filozofii rządzenia. Najłatwiej jest przerzucić koszty na większość Polaków. Ja bym się skupił na tym, żeby rozwijać polską gospodarkę, żeby rosły płace, żeby rynek pracy był coraz bardziej atrakcyjny. Wtedy znajdziemy środki, żeby emerytury wzrastały.
Biorąc pod uwagę praktykę procedowania ustaw, to, co pokazał pierwszy dzień nowej kadencji, to chyba wszyscy wiemy. Będzie zdecydowanie inaczej.
Mam nadzieję, że będzie poważniej, bardziej merytorycznie, to jest inny Sejm, inny Senat. Zobaczymy, jak będzie z tym wsparciem dla dobrych projektów PiS. Wczoraj pan premier Morawiecki mówił o takich obszarach polityki, które powinny łączyć wszystkich ponad podziałami. Byłem zdziwiony, ponieważ z ust polityków PO, która jest przecież dominującą siłą opozycyjną, po raz kolejny słyszalnym agresywny ton Schetyny i Borysa Budki, który pokazuje, że bardzo głęboko wrośli w dialektykę anty-PiS. Nie wiem, czy stać ich na nową jakość. Na pewno siłą, która będzie stanowić wyzwanie i pewną przeciwwagę, jest Lewica. Tam nie brakuje polityków wyrazistych, dobrze przygotowanych, którzy bęą grali o swoje.
Wg marszałka Senatu premier w expose nie poświęcił zbyt dużo miejsca sprawom opieki zdrowotnej. Panu nie zabrakło deklaracji o poprawie jakości usług publicznych?
Wszyscy się na tym skupiają. Wczoraj w mediach chyba ze dwa razy do tego nawiązywała opozycja. Łatwo znaleźć jeden punkt zaczepienia i się na nim skupić. Wg mnie, jeśli chodzi o służbę zdrowia, podstawowa diagnoza została postawiona. Wymaga dofinansowania, to jest realizowane przez Zjednoczoną Prawicę, to nie jest proces, który może się stać w ciągu jednego czy dwóch lat. Na perspektywę wieloletnią się przygotowaliśmy, dofinansowanie wzrasta, to jest ponad 100 mld zł, będzie rosło. Na pewno służba zdrowia jest jednym z priorytetów polityki rządu premiera Morawieckiego.
Wczoraj poznaliśmy orzeczenie TSUE ws. Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, które zadowala, jak się wydaje, wszystkich. Kto ma naprawdę większe powody do zadowolenia?
Nikt nie ma specjalnego powodu do zadowolenia, cała sytuacja jest kuriozalna. Środowisko sędziowskie torpeduje reformę wymiaru sprawiedliwości, która jak najbardziej powinna się odbywać. Parlament ma kompetencje do tego, żeby kształtować ustrój polskich sądów. Spory dotyczące kompetencji, czy uregulowań w poszczególnych izbach powinien na gruncie prawa krajowego rozstrzygać Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie ten Trybunał próbują ignorować. To doprowadza do kuriozalnej sytuacji, że o sprawach, które wg mnie bezpośrednio nie dotyczą ani traktatów europejskich, ani prawa europejskiego rozmawiamy na poziomie instytucji europejskich. Trybunał TSUE w jakimś sensie ma tego dość. Nie chce być traktowany jak wujek, do którego biegną dzieci z Polski i mówią: Ratujcie, bo nas biją - i daje wyraźny sygnał, że nie tędy droga. Te sprawy powinny się rozstrzygać na gruncie prawa polskiego, polskiej Konstytucji, polskich instytucji.
Chociaż nie podważył sensu pytań prejudycjalnych.
Tak, tylko rozszerzanie tej procedury tych pytań jest drogą donikąd. Nie można na podstawie jakich hipotetycznych problemów prawnicznych zmieniać prawa stanowionego w Polsce. Do tego jest Parlament, Trubunał Konstytucyjny,
W jaki sposób krakowscy politycy wszystkich stron tego sporu politycznego będą chcieli pomóc hutnikom?
Ten problem jest trudny do rozwiązania, bo po pierwsze trudno zmusić przedsiębiorcę, żeby prowadził swoją działalność, po drugie naprawdę rozmowy były już prowadzone na bardzo wysokim szczeblu. Mam nadzieję, że będą kontynuowane, z tego, co wiem, jeszcze się nie kończą. Tyle możemy zrobić, żeby apelować do polskiego rządu, do odpowiednich resortów, by rozmowy dalej się toczyły. Najważniejsi są pracownicy, którzy niezależnie od tego, jakie tam przekształcenia nastąpią, nie wylądowali na bruku.
Decyzji ArcelorMittal nie cofnie. Co można samym hutnikom zaproponować? Jutro będą pikietować w Krakowie przed urzędem wojewody.
Nie chciałbym wyprzedać oświadczeń pana wojewody. Jest przedstawicielem rządu w terenie, na pewno przedstawi spójne stanowisko uzgodnione z rządem. Jako senator nie mam takiej władzy i kompetencji, żeby żądać konkretnych decyzji od wojewody czy rządu.
Rozumiem, że na wspólne działanie wszystkich sił politycznych hutnicy mogą liczyć, biorąc pod uwagę całą złożoność tej sytuacji?
To jest złożona sprawa, to jest też kwestia cen energii, prądu, całego otoczenia europejskiego, które niestety nie tylko wyznacza bardzo wysokie standardy dot. ochrony środowiska i klimatu, również tworzy bardzo wymagające otoczenie dla przedsiębiorców.