Czy nie ma pani już dość kampanii? Ja ledwo wytrzymałem wczoraj do północy, a przecież państwo musieli nie tylko wystać, ale i mówić coś od czasu do czasu.
Tak, to rzeczywiście fizycznie bardzo męczące. Cztery godziny debaty w ciągłej gotowości, bo nigdy nie wiadomo, kiedy padnie pytanie. Cieszę się, że ten cykl już za mną, choć nie narzekam – każda debata przynosiła wzrosty w sondażach i dodatkowe poparcie.
Wczoraj najciekawszym momentem było pani spięcie z Adrianem Zandbergiem, który zarzucił pani, że Lewica nie walczyła wystarczająco mocno o nakłady na ochronę zdrowia. Dlaczego Lewica się w tej sprawie nie postawiła? Co pani na to?
Lewica zgłaszała zdanie odrębne, sprzeciwialiśmy się tej ustawie. Dzięki naszemu oporowi spadła z porządku obrad – niestety wróciła i została przegłosowana. Rządzimy się logiką wyborów i został ogłoszony projekt, który miał panu Hołowni i KO kupić głosy przedsiębiorców. Projekt szkodliwy, który faworyzuje tych, którzy zarabiają najwięcej kosztem całego systemu ochrony zdrowia.
Ta walka nadal trwa, ustawa została zawetowana i to jest szansa, którą zamierzamy wykorzystać. Przedstawimy naszym koalicjantom propozycje reformy finansowania służby zdrowia.
Czy warto było w tej sprawie chodzić do prezydenta Dudy?
Krytykowałam prezydenta wielokrotnie i cieszę się, że jego kadencja dobiega końca. Wykorzystałam ten moment, żeby namawiać go do podpisania ustawy o mowie nienawiści. Ale dziś to on pełni ten urząd. Jeżeli można go wykorzystać do czegoś pozytywnego, to nie będę się bała tego zrobić. W polityce nie chodzi o to, by spotykać się tylko z tymi, z którymi się zgadzam. Trzeba załatwiać sprawy – w tym przypadku chodziło o zdrowie Polek i Polaków. Po naszej interwencji prezydent ustawę zawetował, a to szansa na lepszy projekt.
Jestem przekonana, że temat wróci. Przypilnujemy, żeby wrócił w postaci naszego projektu.
Skoro mowa o relacjach – była pani współprzewodniczącą partii Razem z Adrianem Zandbergiem. W przeszłości podpisywaliście się pod postulatem postawienia Aleksandra Kwaśniewskiego przed Trybunałem Stanu. Dziś Kwaśniewski udziela pani poparcia. Co się zmieniło?
Partia Razem rzeczywiście miała taki epizod. Potem jednak współpracowaliśmy z Kwaśniewskim – zarówno ja, jak i Zandberg. To prezydent dobrze oceniany przez Polaków, zaangażowany we wsparcie Ukrainy. Byliśmy razem w Kijowie w lutym. Miałam okazję widzieć go w akcji. Uważam go za istotnego polityka dla Polski. Wciąż nie zmieniłam zdania o Leszku Millerze czy więzieniach CIA, ale doceniam dokonania Kwaśniewskiego i cieszę się z jego poparcia.
Przejdźmy do kwestii aborcji. Co sądzi pani o haśle „Aborcja jest okej”? Czy sama je pani skandowała?
To było kontrowersyjne w 2017 roku. Hasło wypromowały dziewczyny z Aborcyjnego Dream Teamu i uważam, że zrobiły dobrą robotę. Dzięki nim zaczęliśmy mówić o aborcji jako o świadczeniu medycznym, a nie tabu. To hasło jest ważne dla sposobu, w jaki rozmawiamy o aborcji. Mówimy o niej jako o świadczeniu medycznym ważnym dla życia i zdrowia kobiet, co najlepiej pokazała historia pani Anity. Sama współpracuję z organizacjami wspierającymi kobiety i nigdy nie będę się wstydzić walki o prawa kobiet. Obecnie jestem zaangażowana w ochranianie dziewczyn z przychodzi AboTak, którą otworzyły w marcu na Wiejskiej, i sąsiadów, którzy są prześladowani przez fundamentalistów. Staram się im pomóc, ściągam patrole policji. Interweniuję w mieście, które kompletnie olewa tę sytuację. Rafał Trzaskowski, który tyle mówi o aborcji, nie jest w stanie zdelegalizować tych protestów.
Wczoraj nazwała Pani Karola Nawrockiego „cwaniakiem”. To mieści się w standardach debaty publicznej?
Takie są fakty. To łagodne określenie, biorąc pod uwagę sytuację. Pan Nawrocki wykorzystał trudną sytuację starszego człowieka, by przejąć jego mieszkanie komunalne. Potem przedstawił się jako bohater tej historii. To hipokryzja i obłuda, którą trzeba piętnować. Złożyłam zawiadomienie do prokuratury.
Pan Nawrocki nadal w to brnie, w sposób absolutnie bezczelny.
Mówiła pani również, że jako prezydent ograniczy zyski banków, by zmniejszyć raty kredytów hipotecznych. Jak chce to pani osiągnąć?
Prezydent ma inicjatywę ustawodawczą i zamierzam z niej skorzystać. Szukałam już sojuszników – nawet Szymon Hołownia był otwarty na rozmowę.
To jest pierwszy taki pomysł w debacie publicznej na temat tego, co zrobić z wysokością kredytów hipotecznych. Kredyty hipoteczne w Polsce są oprocentowane na prawie 8%, podczas gdy w Niemczech czy Francji to niecałe 4%. W Polsce nie oferujemy kredytów o realnie stałym oprocentowaniu – u nas „stałe” oznacza 5 lat. To trzeba zmienić, jeśli chcemy rozwiązać kryzys mieszkaniowy i demograficzny.
Kiedy poruszyłam ten temat, zalały mnie wiadomości od ludzi, których koszty kredytu przerosły. Zróbmy coś z tym.
Na koniec – o co pani właściwie walczy w tej kampanii? O wyprzedzenie Zandberga? Hołowni?
Nie. Walczę o zmianę w Polsce. Ludzie mówią: „nie głosujmy na Biejat, bo ktoś inny ma większe szanse z PiS-em”. To szantaż polityczny. Jeśli zawsze będziemy głosować „na silniejszego”, nic się nie zmieni. W pierwszej turze nikt nie wygra – to czas, by zagłosować zgodnie z przekonaniami i wzmocnić Lewicę. Jesteśmy gotowi walczyć o przyszłość, o nowy język polityki i realne zmiany.