Gościem programu "Przed hejnałem" była Dorota Krzemionka z Instytutu Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego, zastępca redaktora naczelnego magazynu "Charaktery".

Zobacz też: Skąd pochodzi tradycja Dnia Matki?

Pani też należy dziś składać życzenia, prawda?

Tak, jestem mamą, choć moja córka jest już osobą dorosłą, no ale prawdą jest, że matką pozostaje się do końca życia, bez względu na wiek dzieci.

Nie ma pani wrażenia, że dziś kobiety wpadły w pułapkę perfekcjonizmu? Próbują sprostać wszystkim możliwym zadaniom, jakie przed kobietą mogą stanąć w życiu i starają się być idealnymi pracownicami, córkami, żonami, ale też idealnymi matkami.

Trochę tak jest. Stoimy w takim rozkroku między tym, co było, czyli matką dbającą o dom, rodzinę, a tym co nowe, czyli spełnianiem się poza domem. W badaniach Dominiki Maison Polki zostały podzielone na kilka grup, są to m.in. spełnione profesjonalistki i niespełnione siłaczki i właśnie ta druga grupa jest dominująca. To kobiety, które próbują dbać perfekcyjnie o dom i robić karierę. Te kobiety są zmęczone, sfrustrowane, bo nie da się być idealną we wszystkim. Taka jest co czwarta z nas.

Jaka jest idealna matka?

To taka, które nie pozwala sobie na popełnianie błędów, jest zawsze uśmiechnięta. Jeśli młoda kobieta, rodząc dzieci, próbuje od rana do nocy taka być, wpada w niebezpieczną pułapkę, bo matek idealnych nie ma. Po pierwsze będzie przerażona, że nie spełnia tych standardów, po drugie to pułapka dla dziecka, bo idealna mama potrzebuje też idealnego dziecka. To nie jest korzystna rozwojowo sytuacja. Donald Woods Winnicott ukuł taki termin "wystarczająco dobra mama". Ten termin zdjął ciężar z barków wielu kobiet i polecam wszystkim mamom pomyśleć, że naprawdę większość z nich jest takimi wystarczająco dobrymi mamami. Co oznacza ten termin? Oznacza matkę, która na początku życia niemowlęcia dostosowuje się maksymalnie do jego potrzeb – między innymi przejmuje na siebie i koi wszelkie silne emocje dziecka, nawet te najbardziej nieznośne. Wystarczająco dobra matka pozwala sobie na niezaprzeczanie własnym negatywnym emocjom, pozwala sobie na słabość, a mimo tej świadomości kocha swoja dziecko. Szczęśliwa mama to najlepszy prezent dla dziecka.

W magazynie "Charaktery" ukazał się jakiś czas temu artykuł, w którym podzielono matki na różne typy. Typ Matki-Polki, cierpiętnicy znamy bardzo dobrze, ale państwu udało się wyszczególnić jeszcze kilka innych typów.

To trochę przerysowana typologia postaw nie do końca korzystnych, a czasem utrudniających rozwój dziecka. Często jest tak, że w wychowaniu dziecka brakuje ojca, bo pracuje za granicą albo po prostu jest wycofany, nie uczestniczy w wychowaniu, a w życiu, szczególnie synów, dominuje matka - pojawia się swego rodzaju asymetria. Taką sytuację pięknie opisuje Wojciech Eichelberger w książce "Zdradzony przez ojca". Takie dzieci czują się zdradzone podwójnie, bo i przez ojca, którego po prostu nie ma w ich życiu, i przez to, że ojcowie zostawiają całe wychowanie matce, która ma w sobie za dużo złych emocji. Jednym z typów takich matek toksycznych jest "Matka-Pierś na Żądanie" - rozczarowana swoim mężem, przenosi uczucia na synusia. On jest jej oczkiem w głowie. Jego wielbi i spełnia wszystkie zachcianki. Ta korona, którą matka wkłada mu na głowę, zaczyna w pewnym momencie ciążyć. Matka robi wszystko, by syna związać ze sobą. Niechętnie patrzy na jego kolegów, nie mówiąc o koleżankach. Szantażuje go emocjonalnie. Ma nadzieję, że gdy dorośnie, stanie się towarzyszem jej życia.

Zamyka w złotej klatce.  Kobieta rozczarowana swoim mężem może przelać całą swoją miłość na syna, uczynić go oczkiem w głowie, ale może też go znienawidzić. Taką matkę nazwała pani Matką-Vendettą.

Matka-Vendetta na syna kieruje gorycz i agresję, jaką czuje do męża, który zawiódł, zdradził lub odszedł. Synek przypomina jej o życiowej porażce. Wydaje się przeszkodą, która stoi na drodze jej aspiracji. Podejmuje z nim grę: Gdyby nie ty... to bym wyjechała, zrobiła karierę, wyszła ponownie za mąż itd. Nie przepuści żadnej okazji, by poniżyć syna i upokorzyć – odegrać się za jego ojca. Matka wchodzi w rolę prześladowcy. Takie dzieci wychowywane przez Matkę-Vendettę, paradoksalnie, mocno ją idealizują i próbują spełnić wymagania matki, ale nigdy nie czują się dość wartościowe. Jeszcze gorsza wydaje się być Matka-Kastrująca Kwoka, która kamufluje swoją wrogość do ojca i mężczyzn za parawanem nadopiekuńczości. Doświadczyła bólu w relacji z mężczyznami. Lęka się więc męskiej siły i kastruje syna. Powtarza mu: „Zawsze będziesz moim małym chłopczykiem”. Synowi nie wolno dorosnąć. Matka gotowa jest zrobić wszystko w zamian za jego podporządkowanie. A przede wszystkim gotowa jest mu udowodnić, jak jest niezaradny i potrzebujący jej skrzydeł. Upupia go, mówi: "nie biegaj, bo się przewrócisz, ubrudzisz, spocisz...". Bywa też, że niektóre mamy mylą miłość z kontrolą, to te, którym brak bezpieczeństwa. Ta kontrola redukuje lęk, te mamy śledzą każdy krok dziecka.

To Matka-Najwyższa Izba Kontroli.

Tak. Matka-Najwyższa Izba Kontroli naruszone poczucie bezpieczeństwa próbuje zrekompensować sobie kontrolą. Nie tyle kocha syna, co ma go we władaniu. Śledzi każdy jego krok. Nawet gdy syn wyprowadza się, nie ma dnia, żeby nie zadzwoniła, nie wpadła i nie sprawdziła, czy synowa dba o jej syna... Traktuje syna jak chłopca na posyłki, nieważne, że synowa chora, jej trzeba wytrzepać dywan. Sprawdza, czy wciąż ma nad nim władzę. Wciąż dzwoni, angażuje syna w swoje sprawy, sprawdza, czy on wciąż jest na każde jej wezwanie. Kiedy syn jednak próbuje się od matki odciąć, to matka może wejść w rolę Matki-Biedactwa. Matka-Biedactwo jest niedojrzała i samolubna, ona nie powie wprost: zatroszcz się o mnie, ale wymusza to zachowanie nie wprost. Pragnie troski i głasków, ale nie umie o nie prosić wprost, więc robi z siebie ofiarę. Ciągle jej coś dolega. Zyskuje w ten sposób współczucie i uwagę. Trzyma syna na smyczy poczucia winy, szantażuje sprzecznymi komunikatami: „Jedź, synu, na narty, nie przejmuj się, trochę serce mnie boli, ale wytrzymam, jakoś tu sobie dam radę”. Jeśli nie wyjedzie – będzie wściekły na nią i na siebie; jeśli wyjedzie – i tak zabawę ma popsutą. On jest w pułapce. Ale to nie jest perfidia, to nie są zaplanowane gierki.

Ostatni typ to Matka-Posąg na Piedestale.

Ona ma zachwiane poczucie własnej wartości i rekompensuje sobie to uczucie rolą matki. Od początku chce być matką idealną. Wszystko w życiu podporządkowała tej roli. I dostała duże gratyfikacje. Syn jest wszystkim, co udało jej się w życiu. Nie ma innych zajęć, zainteresowań. Z niepokojem dostrzega, że on dojrzewa. Nie wyobraża sobie swego życia po jego odejściu. A może to nie będzie konieczne. Synowa wprowadzi się do niej i będą żyli sobie „we troje”. Badania mówią, że coraz więcej trzydziestolatków nie wyprowadziło się z domów rodzinnych, to tzw. "gniazdownicy". Oni żyją w przestrzeni rodziców. Nie ma w tym nic dobrego. Im z jednej strony czegoś brak, żeby wyfrunąć, ale z drugiej strony są i te mamusie, które przytrzymują swoje dzieci. Ale pamiętajmy, po to jesteśmy matkami, by dać dziecku skrzydła, żeby ono mogło wyfrunąć w dorosłość.

Tego sobie życzmy, by być wystarczająco dobrymi matkami, umiejącymi czasem nawet popchnąć dzieci do samodzielności.

Ale też dzieci nie powinny pielęgnować w sobie żalu do rodziców. Jakiś czas temu Susan Forward napisała książkę "Toksyczni rodzice" i wylała się właśnie ta fala żalu do rodziców: tego mi nie daliście, tamtego mi zabrakło, tak mnie skrzywdziliście. Bądźmy wdzięczni rodzicom za to, co udało im się nam dać. Dali to, co sami mieli.