Zapis rozmowy Jacka Bańki z szefem krakowskiego oddziału IPN, Markiem Lasotą.
Pan kibicował panu Karolowi Tenderze w walce o imię kraju?
- Oczywiście. To zacny człowiek i odważny. On poczuł się dotknięty jednym z licznych ekscesów w mediach. To polega na używaniu tego określenia „polskie obozy koncentracyjne”. To skandaliczne. Należy to tępić. Pan Tendera uznał, że w sądzie będzie walczył o swoją i naszą godność.
Co nie działa, skoro byli więźniowie biorą sprawy w swoje ręce?
- Na to składa się kilka rzeczy. Polska reaguje tylko na kolejne ekscesy medialne w światowej prasie i telewizji. Brakuje ofensywy informacyjnej, wyprzedzającej takie wycieczki. Dzisiaj jest już za późno. Ten proceder trwa. Mimo reakcji, kilkuset form reagowania. Nie odnosi to rezultatu. Znamy przypadki, że tytuł czy stacja przeprosiła a następnego dnia znowu używała tego określenia. Trzeba szukać innych dróg.
Te nowe drogi to nowelizacja ustawy o IPN?
- W nowelizacji bardziej możliwe staje się działanie prawne. Dopiero pan Tendera wszedł na drogę sądową, ale bezskutecznie. Nie chcę komentować orzeczenia sądu. Tam są prawne racje, ale chodzi o skuteczność. Metodą skuteczną będzie uzyskanie na drodze sądowej pokaźnego odszkodowania. To może ostudzi zapędy innych. Do tego celu skuteczny może być aparat państwowy lub IPN, który ma większe możliwości.
Wyobraźmy sobie, że po wejściu w życie nowelizacji stacja X używa tego sformułowania. Co robi IPN?
- Po pierwsze trzeba poczekać na zapisy ustawy o IPN i możliwości działania prokuratorskiego. Prokurator może wszcząć postępowanie. Jaki może być przebieg? Można wnosić sprawę do sądu. To podstawa. Można też w ramach unijnych, o ile to się dzieje w UE, dochodzić do sprawiedliwości. Nie chcę wymyślać procedur. Poczekajmy na ustawę. Niech one staną się faktem. Wtedy będziemy działać. To nie jest tylko przypisane IPN. To sprawa całego państwa, dyplomacji, władz. Trzeba skutecznie monitorować media. Nie możemy reagować, bo ktoś dostrzegł to w mediach. Tu zawodzi procedura bieżącego monitorowania pod tym kątem. To zadanie dyplomacji. Trzeba uruchomić działania. Technika umożliwia wszystko. Trzeba reagować natychmiast.
Chciałbym zapytać o dwa proponowane zapisy tej ustawy. Jeden z nich wiąże się z rozszerzeniem badań IPN do roku 1917. Chodzi o rewolucyjne i porewolucyjne losy Polaków.
- Rewolucja bolszewicka to początek represji wobec Polaków, którzy w skutek rozbiorów czy powstań byli zesłani na Sybir lub znaleźli się na terytorium Rosji. O tym warto pamiętać. Stąd projektodawcom przyświecała idea przywrócenia pamięci o ofiarach bolszewizmu. Dotychczasowa regulacja wyznaczała tę datę na 1 i 17 września 1939 roku. Tu to cofnięto i słusznie. Wiemy, że losy Polaków, których rewolucja bolszewicka zastała na terenie dawnego cesarstwa rosyjskiego były rożne. Jedno znaleźli tam swoje miejsce, ale to były jednostki. Większość była w okrutnym położeniu i zapłacili za to życiem.
Drugi zapis to budowa bazy materiału genetycznego. To skuteczne narzędzie w badaniach, które prowadził będzie instytut?
- Prowadził i prowadzi. Przypomnijmy, że był pogrzeb majora Szendzielarza. To wynik badań ekipy poszukiwawczej. Wpisanie tego do ustawy uzupełnia lukę. To dopełnienie prawne tego, czym IPN się zajmuje z dobrym skutkiem. To co było realizowane, miało charakter doraźny lub nie oparty na wewnętrznych umocowaniach ustawowych. Czas to zmienić. Jak ustawa wejdzie w życie, powstanie biuro poszukiwań, które będzie miało rolę do identyfikacji szczątków. To oczywiście się już dzieje, są takie ośrodki. Taka baza danych, zidentyfikowanych mamy cały czas niewielu, to jest nie tylko potrzeba nauki czy prawa. To swego rodzaju pomnik tych ludzi. To przywrócenie ich tożsamości.
Sukcesem zakończyła się zbiórka na pomnik AK w Krakowie. Brakuje jednak dalej sporej sumy. Skąd te pieniądze?
- Warto zatrzymać się na zbiórce. To imponujące. To inicjatywa młodych, którzy wiedząc jakie są losy tego pomnika, wzięli sprawy w swoje ręce. W ciągu kilku tygodni zgromadzili niemałe środki. Co z resztą? W budżecie miasta są środki na pomniki, z myślą o pomniku AK. Jest też droga kołatania do serc tych, którzy mogą to wesprzeć. Tacy się znajdą. Mam nadzieje, że w tym roku uda się zacząć instalację tego pomnika.
Krakowski oddział IPN stanie przy ulicy Dolnych Młynów?
- Nie. To projekt. Faktem jest, że działania są prowadzone. Będę chciał się spotkać z radą dzielnicy i mieszkańcami okolicznych ulic by rozwiać wątpliwości. Decyzja należy do władz miasta, które będą to musiały wpisać do planu zagospodarowania przestrzennego i do skarbu państwa, który będzie musiał miastu zrekompensować wartość tej działki.
Jest dyskusja wokół ustawy dekomunizacyjnej. Są pytania o patronów krakowskich ulic. Maciej Słomczyński. Co pan na to?
- Powinien być patronem jednej z ulic. To osoba znana jako tłumacz dzieł Szekspira. On przełożył wszystkie jego dzieła. Ja znam argumenty i okoliczności. W przypadku twórców stałym problemem jest to czy należy ich honorować czy potępiać. Zawsze są dwie strony. Jest element życiorysu kontrowersyjny, ale jest też dzieło. Ja jestem za tym, żeby nadając ulicy imię twórcy, brać pod uwagę to, że jest on wybitnym artystą. Musimy to oddzielać od życiorysu.
To samo będzie dotyczyło Leona Chwistka czy Władysława Broniewskiego.
- Tak. Broniewskiego, Przybosia. Istotne jest co innego. Tu nie chodzi o osobę i o twórcę. Oni mają trwałe miejsce w historii kultury. Ważne jest uzasadnienie rady, która nadała ulicy to imię. Jak tam są podkreślone „zasługi dla systemu komunistycznego” to trzeba zmienić uchwałę a nie patrona. Skrzywdzono kiedyś tych ludzi przypisując im niecne postępki jeszcze w czasach PRL i do dziś oni są patronami z tym uzasadnieniem a pominięto to, co jest najważniejsze.