Premier Donald Tusk opublikował wczoraj film, w którym stwierdził, że „Bąkiewicz i Kaczyński powinni być zadowoleni po tym, jak ktoś, a konkretnie 44-letni Krzysztof B. rzucił koktajlem Mołotowa w siedzibę Platformy Obywatelskiej w Warszawie”. Jarosław Kaczyński jest z takich zachowań zadowolony?
- Ja myślę, że inspiracją dla tego człowieka, którego potępiam, były wypowiedziane słowa Tuska pod adresem Andrzeja Dudy. „Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy i sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta”. Jak czytamy, lider Platformy Obywatelskiej wspomniane słowa zadedykował mieszkańcowi tego pałacu i jego mocodawcy. Oczywiście chodziło o Andrzeja Dudę. Ludzie, którzy sami sieją nienawiść, żniwa potem zbierają. Ja powiem o swoim doświadczeniu. Jakiś miesiąc temu leciałem wspólnie z Rafałem Komarewiczem i Pawłem Ślizem samolotem. O 23:40 wylądowaliśmy w Krakowie. Wtedy w samolocie pod naszym adresem leciały słowa wulgarne. Nikt nie reagował. Gdy już wysiadaliśmy z samolotu, jakiś pobudzony człowiek podszedł do mnie i zamachnął się, krzycząc. Byłem zszokowany. Niestety takich reakcji jest wiele. Byłem świadkiem, jak kiedyś prof. Ryszarda Terleckiego uderzono w brzuch. Jakakolwiek przemoc w polityce jest niepotrzebna. Jakiekolwiek formy agresji są złe dla każdej strony politycznej. Ja jestem zdania, że nie powinniśmy mówić językiem, który wzbudza nienawiść. Tej nienawiści jest zbyt dużo. Widać to też w szpitalach, jest agresja pacjentów. Apeluję o opamiętanie, szczególnie do dzisiejszej klasy rządzącej. Widać tam język nienawiści w stronę opozycji i prezydenta Karola Nawrockiego.
Jeśli pan o to apeluje, to dlaczego uczynili państwo punkt kulminacyjny marszu z wypowiedzi, z wystąpienia Roberta Bąkiewicza ponad tydzień temu w Warszawie? O którym to Bąkiewiczu mówił pan Jarosław Kaczyński, że to bohater, dzielny, mądry człowiek, ważny działacz społeczny, a później ten, że sam Bąkiewicz krzyczał w Warszawie - „te chwasty trzeba z polskiej ziemi powyrywać i napalm na tę ziemię rzucać, żeby nigdy nie odrosły”. Swoją drogą te chwasty to cytat jest z mordercy skazanego na śmierć w PRL-u w 1982 roku bodajże.
- Mi się taki język w ogóle nie podoba. Mówię o tym języku Bąkiewicza. Rozdzielmy dwie rzeczy. Po oficjalnym zakończeniu spotkania w Warszawie, po zdjęciu mównic, głos zabrał Robert Bąkiewicz. Te słowa były zbyt radykalne, ja bym takich nie użył. Robert Bąkiewicz sam jest prześladowany przez władze. Mnie bliskie są słowa księdza Popiełuszki, który też był prześladowany.
Pan porównuje Bąkiewicza do Popiełuszki?
- Nie. Bliższe mi są jego słowa - zło dobrem zwyciężaj. Skupmy się na tym jako politycy.
Bardzo mnie cieszą pana słowa, bo rozmawiałem już na ten temat z europosłem Mularczykiem i tam nie było takiego potępienia słów Bąkiewicza. Nie było odcięcia. Może pójdzie pan dalej, może powie pan, że okej to był błąd, nie wiedzieliśmy, co ten Bąkiewicz tam powie, trzeba z nim zerwać współpracę, nie wpuszczać go więcej na listy?
- Na pewnym etapie – mówię w swoim imieniu – Robert Bąkiewicz był bardzo dobry dla państwa. Spowodował, że Donald Tusk zaczął kontrolować granicę, uszczelnił ją. To atut Roberta Bąkiewicza. Dla mnie te słowa o napalmie były zbyt radykalne. Rozumiem, że każdy ma inną wrażliwość. Ja prowadzę politykę pozytywną, choć jestem krytyczny wobec władzy, która niszczy, zadłuża Polskę i niszczy system ochrony zdrowia. Donald Tusk jest tego twarzą. Nie można jednak przekroczyć pewnej linii. Potem będzie tylko gorzej. W ostatnich 20 latach język polityki się wyostrzył. To, co było nie do pomyślenia 20 lat temu, dziś jest codziennością. Ja do każdego mogę wyciągnąć rękę. W polityce trzeba być patriotą. Nie wolno nienawidzić drugiej osoby.
Jest taka hipoteza, że Robert Bąkiewicz tego, co mówi, nie mówi tak sam z siebie, tylko mówi to dlatego, że Jarosław Kaczyński właśnie to chce usłyszeć i to nie jest wcale wymierzone w PO czy koalicję rządzącą, tylko tak naprawdę chodzi o Konfederację i Brauna.
- Luźne dywagacje pana redaktora. Na dzisiaj Polskę trzeba ratować od tej złej władzy. W Krakowie także tak jest. Aleksander Miszalski zmusza prawie dyrektorów do organizowania tęczowych piątków. Rodzie powinni wychowywać dzieci wobec własnych wartości.
Ale o tego Brauna chciałbym zapytać...
- Postać nieistotna dla mnie.
W przyszłości jest możliwa koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Braunem, jeśli będzie taka konieczność? Jeśli sama Konfederacja nie wystarczy?
- To się okaże.
Czy nie wyklucza pan tego?
- Ja jestem skupiony na tym, żeby PiS mógł rządzić samodzielnie. Donald Tusk też tego chciał. Potem zachęcał do głosowania na Trzecią Drogę, a teraz biadoli, że ludzie mu dali tylko 31% władzy, więc on jest uczciwy i zrealizował tylko 30% konkretów. Wstyd.
O tego Brauna pytałem, ponieważ tydzień temu posła Mularczyka też pytałem o Brauna i zacytowałem wypowiedź Grzegorza Brauna z Radia Wnet. Nie było już czasu na komentarz, więc ja zacytuję tę wypowiedź panu jeszcze raz...
- Jeśli pan chce przytaczać wątki antysemickie…
„Mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to niestety fake i kto o tym mówi, ten zostaje oskarżony o straszne rzeczy, odsądzano od czci i wiary”. To jest Grzegorz Braun w Radiu Wnet w lipcu 2025 roku.
- Nie podejrzewałem pana, ale staje się pan taką falą Grzegorza Brauna. Ciągłe przypominanie jego głupich wypowiedzi, jest dla niego korzystne. Uważam pana za inteligentnego dziennikarza, ale sprofilowanego politycznie. Przypominanie tych słów szkodzi polskiej demokracji.
Ja uważam, że szkodzi polskiej demokracji to, że nie wykluczają państwo koalicji z takim człowiekiem, który takie rzeczy opowiada.
- On jest w europarlamencie. Nie można by z nim w parlamencie. To się wyklucza.
Wybory za dwa lata...
- Myśli pan, że on zrezygnuje z Europarlamentu? Nie sądzę. On będzie się przypominał Polakom, podkręcą to media. Potem on może przekroczy 3% i jego ugrupowanie dostanie subwencję. Oby nie. On szkodzi Polsce, realizuje pewien plan. Oceniam go negatywnie, choć w pewnych obszarach trafia na podatny grunt.
Oczywiście. I nie wyklucza pan koalicji z jego partią.
- Niech pan tak nie mówi.
Ale nie wyklucza pan.
- Wyklucza pan, że będzie pan rzecznikiem PiS?
Wykluczam to, że będę rzecznikiem jakiejkolwiek partii. Związki partnerskie, bo żeśmy się rozgadali...
- Ale PSL został zgwałcony tam…
Wręcz przeciwnie, moim zdaniem. Trudno o bardziej konserwatywną ustawę. Nawet nie ma tam partnerskich związków, tylko jest status osoby najbliższej. Nie ma adopcji dzieci, nie ma przysposobienia nawet dzieci biologicznych partnera. Nie ma nic kontrowersyjnego, a prezes Kaczyński mówi o ultralewicowych rozwiązaniach uderzających w rodzinę. Może pan wyjaśnić, o co chodzi?
- Oczywiście. Związki partnerskie w tej formule to zalegalizowanie także związków osób homoseksualnych. Nie ma zgody polskiego społeczeństwa na to.
Nawet prezydent Duda mówił o tym, że jemu taka ustawa, która legalizuje, ale nie jest małżeństwem…
- De facto ta ustawa to wielkie oszustwo. Zrównuje to związek partnerski niemal w 100% z rodziną.
Nic o dzieciach nie ma. Nawet nie ma urzędu stanu cywilnego, ale notariusz.
- Dwóch mężczyzn nie może urodzić dzieci. Ta ustawa byłaby moim zdaniem niezgodna z konstytucją. Dziwię się jednemu. Dziwię się, że twarze PSL stały się twarzami tej ustawy. Jak pojadę do Sułoszowej, czy pod Wolbrom, jak ludzie o tym słyszą, mówią, że Kosiniak się zagalopował.
Dlatego, że Jarosław Kaczyński powiedział, że to jest ultralewicowe rozwiązanie uderzające w rodzinę, chociaż jest to superkonserwatywna ustawa.
- Wręcz odwrotnie.
Nie ma porównania np. z tym, co jest w Stanach Zjednoczonych, rządzonych przez waszego konserwatywnego przyjaciela Donalda Trumpa, czy w 22 innych krajach Unii Europejskiej, gdzie jest równość małżeńska.
- Pan jest za tym, żeby osoby homoseksualne mogły adoptować dzieci? Nie ma na to zgody.
Ale tu nie ma adopcji. Nawet nie ma przysposobienia biologicznych dzieci partnerów.
- Pan się powołuje na USA.
Jak nazwać to, co jest tam, lub w 22 krajach UE?
- W moim przekonaniu te lewackie siły, które doprowadziły do kryzysu rodziny i wartości... Mamy wielki kryzys. Nie powinniśmy przykładać ręki do osłabiania wielkiej roli rodziny. Państwo powinno wspierać rodzinę, żeby więcej dzieci się rodziło.
Wielu Polaków żyje w związkach nieformalnych.
- To mi nie przeszkadza, ale państwo nie powinno im dawać szczególnych przywilejów. Cenię te osoby, ale małżeństwo powinno być pod szczególną formą ochrony państwa.