A najpiękniejsze jest to, że on nikogo nie goni, nikogo nie udaje, nie próbuje być naciągany, udawany, sztuczny. On po prostu robi muzykę. Dobrą muzykę. I jest nasz.
Leski - autor tekstów, kompozytor, wokalista, gitarzysta był gościem Radia Kraków w programie "Przed hejnałem". Przypomnijmy, niedawno jego "Splot" był płytą tygodnia w Radiu Kraków.
Czy ta płyta to dokładnie to co sobie wymarzyłeś? Tak właśnie miała brzmieć twoja debiutancka płyta?
Absolutnie tak. Absolutnie, bo ta wizja, która wpadła mi do głowy cztery lata temu sprawiła, że trwało to aż tyle. Szukałem osób, które grają na określonych instrumentach i udało mi się to dopiero w kwietniu zeszłego roku. To spełnienie marzeń.
Muzyką zajmujesz się od lat. Dlaczego tak długo czekałeś? Jedna z twoich piosenek nosi tytuł „Lepiej wcale” jako zaprzeczenie powiedzenia „Lepiej późno niż wcale”. Jesteś perfekcjonistą?
Jestem i to mi czasem mocno przeszkadza, w codziennym funkcjonowaniu, bo codzienność perfekcyjna nie jest. Muzyką zajmuję się już jakiś czas, ale pierwszy w pełni autorski album udało mi się zarejestrować dopiero teraz, ale cieszę się, bo dopiero teraz, bo jestem w pełni świadomy i wszystko, co znalazło się na płycie "Splot" jest syntezą tego, co się wydarzyło w przeszłości.
Zanim pojawiła się płyta, był mini-album, ale o tym za chwilę. Najpierw chciałabym zapytać o wspólną trasę koncertową z Edytą Bartosiewicz. Jak do tego doszło?
To piękne doświadczenie. Po wydaniu mini-albumu "Zaczyn", rozsyłałem go w różne miejsca i trafił on też do Edyty Bartosiewicz, która w efekcie zaprosiła mnie i moich muzyków na wspólną trasę. To było fajne doświadczenie nie tylko dlatego, że to sama Edyta Bartosiewicz, ale też dlatego, że to była jej trasa po długiej nieobecności na scenie.
Zanim pojawiła się płyta, była EPka, nomen omen, „Zaczyn”. Jak udało ci się znaleźć muzyków grających na tak różnych instrumentach? Jak doszło do powstania „Zaczynu”?
Jeśli chodzi o folkowe instrumenty było łatwo, bo z Piotrem Ruszkowskim znamy się już jakiś czas i to on nadaje piękny folkowy sznyt grając m.in. na mandolinach. Miłosz Wośko odpowiada za instrumenty klawiszowe, Robert Rasz za perkusję, a Wojtek Gumiński gra na kontrabasie.
Hipnotycznie kręci mnie. Gdybym nie dostał pewnie bym sobie kupił. - tak o twojej płycie powiedział Wojciech Waglewski. Po wydaniu „Zaczynu” mówiło się o tobie jak o artyście, który w 2015 zrobi spore zamieszanie na polskiej alternatywnej scenie muzycznej. No i tak się dzieje. Ale nie jesteś osobą, która robi wokół siebie dużo szumu, informacji o twojej karierze, jest jak na lekarstwo. Udało mi się jednak dotrzeć do informacji, że zaczynałeś od zespołu DNA, grałeś rap. Później próbowałeś swoich sił w innych gatunkach, była m.in. poezja śpiewana. O twojej popularności mówi się głównie w kontekście koncertów z Edytą Bartosiewicz. To był rzeczywiście przełom w twojej karierze?
Rzeczywiście rap w 1995 roku sprawił, że mocno zainteresowałem się muzyką, potem przeżywałem fascynację różnymi gatunkami muzycznymi, ale faktycznie "Zaczyn" i to, co się wydarzyło po jego ukazaniu się, czyli koncerty z Edytą Bartosiewicz były przełomowe. I to sprawiło, że nabrałem wiatru w żagle i z większym optymizmem wszedłem do studia w styczniu i zarejestrowałem "Splot". Edyta Bartosiewicz to osoba bardzo otwarta, roztacza wokół siebie klimatyczną atmosferę, nigdy nie czułem się przy niej jako support.
Drugi medialny epizod to pojawienie się twojego utworu '”Było” w serialu Prawo Agaty. Zgodziłeś się nie znając serialu, czy sprawdziłeś jak jest do niego dobierana muzyka?
Tak, ja nie oglądałem tego serialu, a jak padła propozycja, to sprawdziłem ścieżkę dźwiękową i uznałem, że to ciekawy pomysł, a oglądając zachodnie seriale, np. "Detektyw", można zauważyć, że piszą do nich muzykę takie osoby, jak choćby T Bone Burnett. To wystarczająca rekomendacja.
Piszący własne piosenki śpiewający człowiek czyli singer songwriter to świadomy wybór?
Piotr Metz nazwał to ostatnio po polsku, po prostu "śpiewający autor" i w sumie ładnie to brzmi. Ja zawsze grałem na gitarze, śpiewałem piosenki cudze, własne, nie wszystkie ujrzały światło dzienne, a to, że to się tak wydarzyło, to po prostu wynik tego, że nie spotykałem na swojej drodze ludzi, którzy chcieliby grać podobną muzykę. Dlatego ruszyłem z gitarą na festiwale studenckie sam.
Bardzo pasjonuje cię słowo. Polskich artystów pokazujących, że język polski jednak może być językiem piosenki jest niewielu. Jaka jest twoja recepta na dobry tekst?
Przede wszystkim trzeba opanować narzędzia - składnię, deklinację itd. Od strony poetyckiej, trzeba obserwować, co dzieje się wokół i rejestrować to na własne sposoby.
Siłą twoich tekstów jest to, że zabierasz słuchaczy w swój świat, jednocześnie pozostawiając otwartą furtkę na własne refleksje. Nie narzucasz się słuchaczom.
Bardzo mi na tym właśnie zależało, na otwartej formie jeśli chodzi o interpretację. Zamknięte teksty też są potrzebne, ale ludzie wolą znajdować w cudzych słowach własne historie.
Kiedy w Krakowie albo w Małopolsce będziemy mogli cię usłyszeć?
Dłuższą trasę planuję na jesień i na pewno obejmie ona Kraków.