-
NFZ nie jest bankrutem, ale jego deficyt przekracza 10 mld zł – sytuacja jest „dramatyczna”.
-
Doraźne dosypywanie pieniędzy nie rozwiąże systemowych problemów finansowania ochrony zdrowia.
-
Wprowadzenie maksymalnych wynagrodzeń może wywołać konflikty – potrzebne jest wartościowanie pracy.
-
Norwegia i Luksemburg pokazują, że alternatywne modele kształcenia lekarzy mogą obniżać koszty i zapewniać stabilność systemu.
- A
- A
- A
Limity kontraktów, płace i NFZ na granicy wytrzymałości. Co uratuje polskie szpitale?
„Dosypywanie pieniędzy do systemu ochrony zdrowia to tylko chwilowe rozwiązanie” – ocenia prof. Iwona Kowalska-Bobko w programie O tym się mówi w Radiu Kraków. Jej zdaniem kluczowe jest uregulowanie kwestii wynagrodzeń w ochronie zdrowia i poprawa organizacji pracy. „Musimy myśleć nie tylko o płacach, ale o dobrostanie pracowników medycznych” – dodała, komentując sytuację w polskich szpitalach i odpływ kadry za granicę."NFZ nie zbankrutował, ale sytuacja jest trudna"
Prof. Iwona Kowalska-Bobko z Instytutu Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, komentując trudną sytuację finansową Narodowego Funduszu Zdrowia i polskich szpitali, odniosła się do słów prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej o rzekomym bankructwie NFZ.
„Nie, NFZ nie zbankrutował, ale jego sytuacja jest bardzo trudna” – podkreśliła.
Przypomniała, że deficyt Funduszu w 2024 roku wynosi ponad 10 miliardów złotych, a rzeczywiste braki mogą być jeszcze większe. Zwróciła też uwagę, że dosypywanie środków przez rząd to działania doraźne, które nie rozwiązują problemów systemowych.
Jej zdaniem główną przyczyną trudnej sytuacji finansowej są rosnące wynagrodzenia pracowników medycznych, które „pożerają większość środków ze składek”. Dyrektorzy szpitali, obawiając się zadłużenia, przesuwają pacjentów na kolejne lata, co ogranicza dostępność świadczeń.
Wynagrodzenia, nadwykonania i limity płac
Prof. Kowalska-Bobko wyjaśniła, że szpitale nie są w stanie przewidzieć wszystkich nadwykonań, ponieważ reagują na lokalne potrzeby zdrowotne. „Prawie 50 procent środków, jakimi dysponuje szpital, to wynagrodzenia” – zauważyła, dodając, że problem wynagrodzeń jest częścią błędnego koła, które od lat paraliżuje system.
Odniosła się także do pomysłu wprowadzenia maksymalnych wynagrodzeń dla lekarzy. Jej zdaniem takie rozwiązanie mogłoby złagodzić sytuację finansową szpitali powiatowych, ale jednocześnie doprowadzić do konfliktów w całym systemie ochrony zdrowia.
„Wartość pracy lekarza zależy od specjalizacji, odpowiedzialności i warunków pracy” – tłumaczyła profesor.
Zamiast sztywnych limitów wynagrodzeń, nasz gość postuluje wartościowanie stanowisk pracy, które uwzględniałoby m.in. charakter oddziału, zespół współpracowników czy zakres obowiązków administracyjnych.
Deficyt specjalistów, dobrostan pracowniczy i europejskie wzorce
Odnosząc się do planów ograniczenia liczby kontraktów dla lekarzy, prof. Kowalska-Bobko ostrzegła, że takie działania mogą ograniczyć dostępność do specjalistów. Dopóki liczba lekarzy w Polsce nie wzrośnie, „ograniczanie kontraktów będzie skutkować mniejszym dostępem do świadczeń”.
Jednocześnie zaznaczyła, że sytuacja kadrowa stopniowo się poprawia – w Polsce kształci się coraz więcej lekarzy, a w ciągu 15 lat rynek powinien się ustabilizować.
Gość Radia Kraków zwraca uwagę na raport OECD, z którego wynika, że Polska wciąż jest jednym z największych eksporterów lekarzy i pielęgniarek. Jej zdaniem powodem emigracji nie są wyłącznie kwestie finansowe:
„Systemy zachodnie tworzą wartość w postaci dobrostanu pracowniczego, równowagi między życiem zawodowym a prywatnym i możliwości rozwoju” – zaznaczyła.
Dodała, że w krajach takich jak Norwegia czy Luksemburg stosuje się zupełnie inne modele kształcenia kadr medycznych. Luksemburg – z racji niewielkiej skali – w dużym stopniu opiera się na pracy lekarzy z zagranicy, natomiast Norwegowie kształcą większość swoich lekarzy poza granicami kraju, między innymi w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Taki model, jak wyjaśniła, obniża koszty kształcenia i zapewnia napływ dobrze przygotowanych specjalistów, których później włącza się do krajowego systemu ochrony zdrowia.
„Norwegowie utrzymują tylko kilka uczelni publicznych, a resztę lekarzy kształcą w zagranicznych ośrodkach – to sposób na ograniczenie kosztów i pozyskanie najlepszych kadr” – powiedziała.
Zdaniem profesor Kowalskiej-Bobko, Polska mogłaby czerpać z tych doświadczeń, zwłaszcza w zakresie planowania liczby i profilu kształconych specjalistów.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
14:45
Wszystko o zasadach dziedziczenia
-
14:33
Małopolska będzie miała więcej zespołów ratownictwa medyczego
-
13:19
Skatował kota, bo ten zjadł kawałek boczku. Jest wyrok ws. Pandka
-
13:09
Rozpoczął się proces ws. makabrycznej zbrodni w Krakowie
-
13:06
"Z bezdomności nie wychodzi się gdzieś, tylko do kogoś. Zasadniczym problemem jest samotność"
-
13:03
Kryzys w polskich szpitalach. "Dosypywanie pieniędzy to chwilowe rozwiązanie"
-
12:36
Nowy Sącz: znów opóźnia się w czasie budowa trzeciego mostu na Dunajcu
-
12:10
Limity kontraktów, płace i NFZ na granicy wytrzymałości. Co uratuje polskie szpitale?
-
11:41
Andrea Ceccherelli: Szymborska pisała tak, by każdy na swój sposób ją zrozumiał
-
11:30
Radna PiS z zarzutami. Jest decyzja ws. badań i obserwacji psychiatrycznej
-
11:29
W Niepołomicach nie ma padać. Padać mogą bramki. TRANSMISJA MECZU PUSZCZY
-
11:25
Coraz więcej turystów korzysta z Karty Uzdrowiskowej Muszyny
-
10:47
Kraków Michała Hankusa - odc. IV
-
10:38
Korepetycje z edukacji zdrowotnej. Lekcja 4: Czym właściwie jest błonnik?