Zapis rozmowy Jacka Bańki z Marią Krzyworzeką ze Związku Nauczycielstwa Polskiego oraz Agatą Tatarą, krakowską radną Prawa i Sprawiedliwosci.
Jacek Bańka: Temat gimnazjów wraca. To będzie gorący temat. Faktycznie są argumenty, które obrazują to, że gimnazja się nie sprawdziły?
Maria Krzyworzeka: Gimnazja się nie sprawdziły, ale wyniki w badaniach PISA mamy bardzo dobre. Mamy szereg problemów w gimnazjach, lepiej tak formułować myśli. Gimnazja wymagają pomocy, w gimnazjach są problemy, ale czy się nie sprawdziły? Nie wysuwałabym tak daleko idącego sądu.
J.B: Najłatwiej zlikwidować?
Agata Tatara: To byłaby prosta odpowiedź. Cieszę się, że PiS postawiło ważne pytanie. Włożyli kij w mrowisko. Trzeba się zastanowić nad modelem współczesnej szkoły. Gimnazja obowiązują od XIX wieku, to model szkoły pruskiej, który dziś nie przystaje do potrzeb młodych. System klasowo-lekcyjny, 45-minutowe lekcje. To kiedyś funkcjonowało. Dzisiaj jest inna potrzeba kształcenia nauczycieli i inny system pracy z młodzieżą.
J.B: Ci, którzy mówią, że likwidacja gimnazjów jest nieunikniona, wskazują na legendarną już agresję związaną z gimnazjum.
M.K: Jak wprowadzano reformę przez rząd AWS to zwracaliśmy na to uwagę, że zabieramy dzieci z osiedli czy wioski w okresie burzy hormonów i wskazywaliśmy, że jest to złe rozwiązane. Wtedy mówiono, że to jest nowatorskie. Mówiono, że kształcenie 3+3+3+3 jest nowatorskie. Dzisiaj słyszymy, że jest to model pruski i należy dokonać zmian. Każda radykalna zmiana w edukacji jej nie służy. Szkole potrzebny jest spokój i przemyślana reforma. Może jest potrzeba zmiany, ale zastanówmy się jakie będą koszty finansowe, osobowe i emocjonalne wśród dzieci. Chcemy im powiedzieć, że się nie sprawdzili? Musimy szukać rozwiązań, które pomogą młodym znaleźć się w środowisku.
J.B: Drugi argument jest taki, że absolwenci reprezentują coraz niższy poziom. Jednak pani Maria mówi, że nie pokazują tego testy PISY czy OECD. Jesteśmy głupsi czy nie?
A.T: Nawiąże do poprzedniego pytania. Po pierwsze wcale dzieci nie są głupsze czy gorsze. Mają lepszy dostęp do wiedzy. To potrzeba zmiany. Dzisiaj model szkoły pruskiej nie wystarcza. Model oparty na konstruktywizmie się w praktyce nie sprawdza. Dalej jest podział na lekcje 45-minutowe. W związku z tym jest pytanie czy dzieci 6-letnie powinny rozpocząć lekcje i szkołę? Nie powinno być to spowodowane decyzją rodziców. Oni muszą mieć wiedzę. Po drugie gimnazja w Europie przyjęte z modelu pruskiego, funkcjonują tak, że dziecko zaczyna naukę w wieku 6 lat i idzie do szkoły średniej. Proszę zobaczyć, że tam obowiązek nauki jest do 15 roku życia, nie do 18. Jest szereg czynników, które trzeba przeanalizować. Nie wystarczą tylko politycy. Musimy pochylić się nad tym wszyscy. O gimnazjum nie jest mowa od dziś. Proszę poczytać blogi. Środowisko naukowe od dawna alarmuje o agresji czy przemocy. Najnowsze badania wskazują, że przemoc nie jest największa w gimnazjum, ale ona sięgnęła niżej. To jest teraz w szkole podstawowej.
J.B: Pytanie o koszty. Likwidacja gimnazjów i powrót do wieku szkolnego 7 lat. Jakie będą koszty społeczne?
M.K: Jedno plus drugie musi się odbyć kosztem zwolnień nauczycieli. Jak zatrzymamy jeden rocznik 6-latków, nie pójdzie do 1 klasy i wrócimy do systemu 7 lat to już mamy grupę nauczycieli bez pracy. Jak zatrzymamy jeden rocznik w szkole podstawowej, nie będzie klasy 1 w gimnazjum, mamy nauczycieli na niepełnych etatach lub do zwolnienia w gimnazjum. Zatrzymajmy się nad tym, że mamy inne społeczeństwo. Mamy inną młodzież. Wykażmy więcej troski. Trzeba im dać wsparcie psychologiczne i pedagogiczne. Trzeba się zastanowić nad zajęciami pozalekcyjnymi, znaleźć przyczynę agresji. Słyszałam w tramwaju takie zdanie: w gimnazjum jest sama hołota. To nasze dzieci. One mają rodziców, pochodzą z domów. To nie jest hołota. Operowanie takimi pojęciami robi krzywdę dzieciom, nauczycielom i gimnazjom.
J.B: Jeśli weźmiemy 7-latki, które idą do szkoły i 6-latki, które zostaną w przedszkolu to płaci za to gmina. Subwencja jest od podstawówki. Z drugiej strony są budynki gimnazjów, na to trzeba było wydawać. Koszty nie będą po stronie gminy czy samorządu?
A.T: Nie boję się kosztów. To co podnosi pani Maria to obrona nauczycieli. Nauczyciel to ważne ogniwo w edukacji, ale nie jedyne. Nie bałabym się, żeby postawić dyskurs na temat modelu edukacji. Nie można się zasłaniać zwolnieniami czy kosztami. Przyszłość edukacji jest ważniejsza. Oczywiście nie zawsze będą to korzystne informacje, jak nauczyciele będą zwalniani. Ale chcę podkreślić, że PiS ma przemyślaną reformę i zaprosi do dyskusji podmioty, o których wspominałam. Poza tym podnosimy wielokrotnie sprawy broniące nauczycieli. PiS nie chce zwalniać nauczycieli. Nie chce, żeby padał argument, że nauczyciele będą zwalniani, więc nie róbmy nic. Każda zmiana budzi lęk. Zgadzam się, że nie może to być robione chaotycznie. Nie boję się jednak zmian z korzyścią dla dzieci. Finanse nie stanową bariery.
M.K: Zgadzam się, że dyskusja jest potrzebna. Zacznijmy od tego, zapoznajmy się z pomysłami. Jednak rzucanie haseł o likwidacji gimnazjów to wielka krzywda. Jak czują się uczniowie, nauczyciele czy dyrektorzy? Ich praca została sprawdzona do tego, że nie osiągnęli nic. Mamy świetne wyniki.
J.B: Referendum w tej sprawie?
M.K: Referendum nic nie da. Wypowiadać się muszą fachowcy.
A.T: Nie referendum. Samo referendum nie rozstrzygnie. Musi być dyskurs. Tak czy nie to nie jest odpowiedź.