Opublikowali państwo raport o imigrantach ekonomicznych i przymusowych w Krakowie. Słowo „uchodźca” właściwie w tym raporcie się nie pojawia. Dlaczego?
- Wolimy używać pojęcia szerszego - imigrant przymusowy. Między innymi dlatego, że część osób z tych 100 tysięcy, o których pan słusznie wspomniał, a które są w Krakowie, mogą nawet mieć dokumenty pobytowe wskazujące na migrację ekonomiczną, ale są de facto imigrantami przymusowymi.
I myślę o dużej części dynamicznie rosnącej grupy białoruskiej. Mało kto w tej grupie ma jakąkolwiek ochronę tymczasową (humanitarną, czy inną formę ochrony międzynarodowej), ale ma kartę pobytu świadczącą o tym, że jest imigrantem ekonomicznym. Tym osobom, w wielu aspektach, blisko do przymusowych, bo przyjechali tutaj nie z własnej woli, tylko dlatego, że procesy polityczne w Białorusi poszły w taką, a nie inną stronę.
Burzą stereotyp
Jaki jest podział w tych dwóch grupach?
- Mniej więcej dwie trzecie to imigranci ekonomiczni. I oczywiście najistotniejszą i najważniejszą grupą wśród nich to Ukraińcy. Analizujemy różne rejestry – najbardziej wiarygodne są karty pobytu i dane ZUS-u. Zgodnie z tymi dokumentami Ukraińców w Krakowie jest do 40 tysięcy. Potem, w zależności od źródła, 7-8 tysięcy Białorusinów. Później Hindusi, Rosjanie i inne grupy. Jeśli chodzi o imigrantów przymusowych z Ukrainy, to tych posiadających ochronę tymczasową jest prawie 34 tysięcy.
Podsumowując: dwie trzecie to imigranci ekonomiczni, jedna trzecia przymusowi. Ale wśród ekonomicznych większość to Ukraińcy. Czyli 70 tysięcy, plus minus, w zależności od rejestru.
Z raportu wynika, że do Krakowa przyjeżdżają przede wszystkim osoby młode. Coś je wyróżnia? Jest jakaś struktura tych mniejszości?
- Bardzo często są lepiej wykształcone niż ogół społeczeństwa polskiego, co bardzo nas cieszy. I burzy pewien stereotyp. Nasze raporty publikujemy od 2019 roku i widzimy różnicowanie się grupy migrantów. Kiedyś grupa indyjska była obecna wyłącznie w branżach wymagających super wysokich kwalifikacji; ich dzieci chodziły tylko do najlepszych szkół, nie było ich w ogóle w szkołach publicznych. W 2020 roku w krakowskich szkołach było 57 dzieci z Indii, a teraz mamy grubo ponad 500 (ale też osób starszych, bo czasami są to szkoły policealne). Oczywiście te dzieci są również w szkołach publicznych, ale jednak dwie trzecie chodzi do prywatnych. W tej grupie zachodzą też procesy reunifikacji rodzin.
Z tej długoterminowej analizy, którą prowadzimy w Obserwatorium, wynika wiele ciekawych rzeczy, możemy przecież porównać te dane z danymi wcześniejszymi. Możemy przyjrzeć się strukturze etnicznej, jak zmienia się populacja migrantów, ich obecność w edukacji, w gospodarce. W tym roku opublikowaliśmy bardzo szczegółowy raport dotyczący korzystania przez migrantów z ochrony zdrowia – chodzi zarówno o osoby, które pracują w służbie zdrowia, ale też o to, jak z niej korzystają, na jakie choroby zapadają.
Przestępczość to margines
100 tysięcy cudzoziemców osób, to jest potężna liczba, biorąc pod uwagę ogół mieszkańców Krakowa. Wiemy, że są lepiej wykształceni, przedsiębiorczy, że mieszkają w dobrych lokalizacjach. Pytanie, co z tego ma Kraków?
- Takich danych jeszcze nie mamy. Ale gołym okiem widać, że migranci i uchodźcy mocno weszli w branżę beauty, także w gastronomię. Tak naprawdę migranci są obecni w każdej gałęzi gospodarki. Wielu rzeczy nie da się uchwycić, bo mamy szarą strefę, ale sporo osób pracuje w budowlance, świadczy też usługi opiekuńcze. Wkład migrantów w funkcjonowanie miasta jest bezapelacyjnie ważny.
Migrantów będzie przybywać w Krakowie?
- Widać, że dynamika tych procesów napływowych nieco zmniejszyła się w ostatnim roku. Bardzo istotną i ważną sprawą będzie wprowadzenie regulacji na poziomie centralnym – wiemy, że pojawi się nowy dokument strategiczny dotyczący polityki migracyjnej, który – niestety – jest silnie właśnie sekurtyzujący (chodzi o zastosowanie nadzwyczajnych środków w imię bezpieczeństwa). Zdaniem specjalistów przesadnie podkreślają on elementy, których nie widzimy w analizach dotyczących na przykład kwestii - o której aktualnie się mówi często - przestępczości. Nie ma danych, które by potwierdzały, że jest tutaj jakiś poważny problem. To margines. Tak samo jak kwestie dotyczące chociażby zasiłków. Bardzo niewielka grupa, z tych 100 tysięcy, korzysta z zasiłków dla bezrobotnych – miesięcznie to 60-70 osób.
W całym mieście?
- Tak. Widać więc, jaki to jest poziom wyolbrzymienia. Na pewno regulacje związane z tym dokumentem strategicznym, które za chwilę wejdą w życie, będą miały bardzo duży wpływ na to, co dzieje się również w mieście.