Coraz więcej Polaków deklaruje, że chce mieszkać ekologicznie, ale przy wyborze domu wciąż najczęściej wygrywa cena − wynika z raportu „Ekobudownictwo jest trendy?” Edycja 2025. Najnowsze badanie pokazuje rosnące zainteresowanie budownictwem drewnianym, ale też dużą nieufność wobec nowych technologii i wyższego kosztu inwestycji.
Punkt wyjścia raportu był prosty: sprawdzić, co Polakom właściwie kojarzy się z ekologicznym budownictwem i czy za deklaracjami idą konkretne decyzje zakupowe.
– „Chcieliśmy zobaczyć, na ile ekologiczne budownictwo w ogóle funkcjonuje jako określenie w społeczeństwie. Czy my się tego boimy, czy to lubimy, czy idąc do sklepu wybieramy produkt naturalny, czy po prostu najtańszy” – mówi dr Bartosz Dendura.
Badania prowadzone były dwuetapowo – w 2023 i 2025 roku – żeby uchwycić zmiany w postawach. Autor raportu zapowiada, że to prawdopodobnie nie ostatnia edycja, bo temat dynamicznie się rozwija.
Deklarujemy troskę o klimat, ale przy dużych wydatkach rządzi cena
Jak wynika z raportu, duża część badanych dostrzega konieczność działań proekologicznych. Problem zaczyna się w momencie, gdy w grę wchodzą większe pieniądze.
– „Bardzo duże grono Polaków widzi, że trzeba coś robić z naszą przyrodą. Natomiast jest paradoks: z jednej strony to zauważamy, z drugiej – przy zakupie droższych elementów kierujemy się ceną. Deklaracja jest, ale na razie głównie przy tańszych produktach” – podkreśla architekt.
Sytuacja komplikuje się, gdy mowa o budowie całego domu z ekologicznych materiałów. Domy drewniane czy prefabrykowane wciąż są droższe niż tradycyjne konstrukcje z cegły i betonu.
Dom drewniany: szybki, zdrowszy, ale około 15 procent droższy
W badaniu niemal połowa ankietowanych zadeklarowała, że byłaby skłonna zapłacić więcej za dom ekologiczny – nie tylko wyposażony w pompę ciepła i fotowoltaikę, ale zbudowany z materiałów proekologicznych.
– „Mówimy o budynku ekologicznym w pełnym tego słowa znaczeniu – z konstrukcją drewnianą, prefabrykowaną. To materiały lepsze od tradycyjnych, a przez to droższe. Szacuję, że budynek w technologii drewnianej to około 15 procent więcej niż typowa budowa” – wylicza dr Dendura.
Zwraca uwagę na jeszcze jeden problem: małą liczbę firm, które naprawdę specjalizują się w tego typu realizacjach. To dodatkowo podnosi koszty i zwiększa obawy inwestorów.
Nowe technologie drewniane nie mają jednak wiele wspólnego z wakacyjnymi wspomnieniami z domków typu „Brda”.
– „To kompletnie inna technologia. Inne materiały, inaczej przygotowane. Drewno jest suszone próżniowo, mamy drewno klejone krzyżowo, zupełnie inną nośność i parametry niż kiedyś” – zaznacza.
Na razie margines rynku, ale ETS2 może zmienić układ sił
Ekologiczny dom drewniany to nie tylko mniejszy ślad węglowy, ale też zupełnie inna logistyka budowy.
– „Budynek drewniany buduje się w trzy tygodnie. Przyjeżdża gotowy, skręcony w fabryce, dopasowany co do milimetra. Tymczasem średnio w Małopolsce dom tradycyjny buduje się 50 miesięcy” – mówi architekt.
Dr Dendura wraz z zespołem prowadzi również badania jakości powietrza w domach drewnianych. Jak przyznaje, na co dzień sam mieszka w takim domu, ale chce mieć twarde dane naukowe, które potwierdzą intuicyjne odczucia dotyczące lepszego mikroklimatu.
Choć w Europie budownictwo drewniane rozwija się szybko, w Polsce nadal pozostaje niszą.
– „W zeszłym roku w innej technologii niż tradycyjna oddano tylko 1,4 procent budynków. To absolutny margines” – zaznacza dr Dendura, powołując się na dane GUS.
Jego zdaniem w przyszłości różnice kosztowe mogą się zmniejszać – zarówno z powodu upowszechnienia technologii drewnianych, jak i rosnących obciążeń dla materiałów wysokoemisyjnych.
– „Jeśli coś staje się bardziej popularne, ceny spadają. A materiały nieekologiczne, jak cegła czy beton, będą drożeć przez opłaty związane z emisjami. W perspektywie czasu oba rozwiązania mogą być kosztowo bardzo zbliżone” – ocenia.
Greenwashing i brak edukacji
Część klientów wciąż traktuje eko-oznaczenia z dużą rezerwą, jak klasyczny greenwashing.
– „Jeśli coś jest na nas wymuszane, podchodzimy do tego ostrożnie. Rolą ekspertów jest tłumaczyć, dlaczego to nie tylko marketing, ale konkretne korzyści i liczby” – mówił w Radiu Kraków dr Dendura.
W jego ocenie kluczowy problem leży w edukacji – a raczej jej braku.
– „Wychowałem się w Finlandii. W latach 90. mieliśmy w szkole osobny przedmiot o ekologii i środowisku. Moje dzieci w polskiej szkole nie mają tego. Mówi się o recyklingu, ale nie o tym, skąd bierze się prąd, skąd woda, co się dzieje z deszczówką. To są fundamentalne rzeczy” – podkreśla.
Mimo barier rośnie grupa klientów, dla których ekologiczny dom to nie fanaberia, lecz standard. W jednej z realizowanych inwestycji, w konstrukcji drewnianej, ryzyko wziął na siebie inwestor – ale rynek szybko to zweryfikował.
– „Praktycznie całą inwestycję wykupiły młode małżeństwa z dziećmi. Co więcej, dla nich zastosowane rozwiązania ekologiczne to było za mało. Chcieli jeszcze zbiorniki na deszczówkę, odzysk wody szarej. To wychodziło daleko poza naszą pierwotną propozycję” – relacjonuje architekt.
Blok z drewna? W Finlandii norma, w Krakowie wciąż bariera mentalna
Na razie mówimy głównie o budownictwie jednorodzinnym. Sektor wielorodzinny w Polsce nadal podchodzi do drewna bardzo ostrożnie.
– „Próbowaliśmy przekonać inwestora, żeby w centrum miasta zrealizować budynek wielorodzinny w konstrukcji drewnianej. Wszystko się zgadzało: krótsza budowa, mniejsze zajęcie pasa drogowego, szybsza sprzedaż. Rozbijało się o jedno pytanie: jak sprzedać mieszkania po kilkanaście tysięcy za metr, skoro to drewno, a Polacy nie ufają temu materiałowi” – opowiada dr Dendura.
Tymczasem w Helsinkach, jak podkreśla, powstaje już wiele wielorodzinnych budynków drewnianych, często ogrzewanych głębinowymi pompami ciepła.
– „To jest materiał, z którego Finowie w pełni korzystają. U nas to wciąż przyszłość – ale raczej kwestia dłuższej niż krótszej perspektywy, bo sam cykl inwestycyjny w budownictwie jest bardzo długi” – podsumowuje autor raportu.