Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Konfederacji, Konradem Berkowiczem.

 

Jest pan zadowolony, że kandydatem Konfederacji w wyborach prezydenckich będzie Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego?

- Oczywiście. Skoro wygrał prawybory, oznacza to, że jest najlepszy w wygrywaniu wyborów. Cieszę się, że Konfederacja niedługo będzie miała prezydenta. Gdybym ja wygrał prawybory, miałbym przed sobą znowu kampanię. Więc może się cieszę. Już za dużo ich było.

 

Myśli pan, że wolnościowcy sympatyzujący z Korwinem zagłosują na narodowca?

- Pierwsza obietnicą wyborczą Krzysztofa Bosaka było to, że nigdy nie zagłosuje za podwyżką podatków. Krzysztof Bosak reprezentuje całą Konfederację, te trzy skrzydła. Dał temu wyraz. To będzie kampania formalnie jednego kandydata, ale w praktyce całej drużyny. Mamy wielu sprawnych liderów. Będzie dobry wynik.

 

Mówi pan o drużynie. Prawybory nie doprowadzą do rozpadu Konfederacji? Janusz Korwin-Mikke nie kryje rozczarowania kandydaturą Bosaka. Widziałby tam kogoś innego.

- Podczas prawyborów odbyliśmy 16 zjazdów w całej Polsce. Liderzy objeżdżali kraj. Na prawybory – płacąc za udział – zapisało się 8000 ludzi. Każdy uważał, że lepszym kandydatem od innego jest jego kandydat. Wygrał Krzysztof Bosak. To Janusz Korwin-Mikke pierwszy napisał, że skoro wygrał, był najlepszy.

 

Mówiąc wprost, Korwin zrobił sobie to na własne życzenie. Nie chciał poprzeć swojego kandydata, poparł drugiego, więc wygrał ten trzeci.

- Właśnie o tych 16 zjazdach, gdzie przychodziło ponad 1000 ludzi, był entuzjazm… Media ogólnopolskie o tym nie mówiły. Musiał być mocniejszy komentarz. Udało się. Mówimy o tym.

 

Pierwszy raz od lat nie wystartuje w wyborach prezydenckich Janusz Korwin-Mikke. Chyba że zmieni decyzję. Wie pan coś na ten temat?

- Nie. Decyzji nie zmieni. Zdecydowaliśmy się na to, kandydując w prawyborach. Janusz Korwin-Mikke ma jednak wielu wychowanków. Miał też wielki wpływ na Ruch Narodowy. Janusz Korwin-Mikke może formalnie nie wystartuje, ale będzie w sercu naszego kandydata.

 

Ten najlepszy kandydat do wygrywania wyborów w najnowszym sondażu dostaje 1%. Wiem co pan powie, że 5 lat temu było podobnie, ale potem wyszło jak wyszło.

- W wyborach parlamentarnych sondaże i analitycy nie dawali nam szans. Zdobyliśmy prawie 7%. Teraz mamy w sondażach 10%. Ostatnio widziałem sondaż dla Krzysztofa Boska, który mu dawał 6%. Pytanie, które sondaże są wiarygodne?

 

Przed nami właściwa kampania, bo nie znamy daty wyborów. Myśli pan, że 6 lutego dowiemy się, że wybory będą na początku maja?

- Niezbadane są wyroki prezydenta. On ogłasza wybory.

 

Jeśli dojdzie do rozmów przy okrągłym stole ws. sądownictwa, Konfederacja weźmie udział w rozmowach?

- Oczywiście. Będziemy brali udział w rozmowach. Będziemy chcieli przekonać do naszej wizji. Sądownictwo jest przepełnione patologią, ale trzeba je zmienić inaczej, niż chce tego PiS. Nie kadrowo. Nowi ludzie przystosują się do złego systemu. Trzeba zmienić system. Do tego potrzebne jest wielkie porozumienie.

 

Wierzy pan w inicjatywę Polskiej Akademii Nauk? Partie opozycyjne, wicepremier Gowin chcą zasiąść przy stole. To może być krok do wyjścia z impasu?

- Nie wierzę w tę inicjatywę, ale trzeba próbować. Dwóm frakcjom – PiS i KO – chodzi nie o zmianę systemu, ale o to, kto będzie rządził sądami. Teraz rządzi stara kasta, jak to mówi PiS. PiS chce, żeby rządziła ich kasta. Dyskusje merytoryczne są na pokaz. Próbować jednak warto.

 

Jak Konfederacja zagłosuje ws. ustawy dyscyplinującej sędziów?

- Ustawa zmieniająca ustrój sądowniczy jest zła, ale nie bronimy status quo, więc się wstrzymamy.

 

W jednym z ostatnich wywiadów premier Morawiecki pyta, dlaczego Konfederacja milczy, gdy Polska jest atakowana fałszywymi oskarżeniami przez prezydenta Rosji?

- To nie jest prawda, że milczy. Była konferencja prasowa, wypowiadaliśmy się szeroko. Wszyscy liderzy Konfederacji krytykowali wypowiedzi Putina. Premier kłamie na temat Konfederacji. Nie sądzę, że Konfederacja by wygrała z premierem w sądzie, ale zachęcam prezydenta, żeby mnie pozwał, bo mówię, że premier kłamie w tej sprawie.

 

Co Konfederacja mówiła ws. tych oszczerstw płynących z Kremla?

- To oszczerstwa i głupoty. Konfederacja zastanawiała się nad celem wygłaszania tego.

 

Jaki cel ma prezydent Rosji?

- Tu możemy się tylko domyślać. Jeden z naszych liderów wskazał na powód takiego zachowania Putina. Chodzi o komitet olimpijski, w którym mamy swojego człowieka i udało się wyeliminować rosyjskich zawodników z Olimpiady. Może prezydent Putin się odgrywa.

 

Teraz nawet opozycja staje murem za prezydentem, który nie jest obecny na Forum Holokaustu. To dobra decyzja, że prezydenta Andrzeja Dudy nie ma w Jerozolimie?

- Bardzo dobra decyzja. Jeśli jesteśmy zapraszani w statusie, który nie odpowiada statusowi, który powinniśmy mieć, nie powinniśmy przyjmować zaproszeń. To dobra decyzja. Złą decyzją było wygłaszanie swoich przemówień w USA równorzędnie z ambasador USA, nie z prezydentem Trumpem.

 

Chociaż będziemy pamiętać siedzącego Janusza Korwin-Mikkego, gdy Sejm jednogłośnie przyjmował uchwałę potępiającą oszczerstwa płynące ze strony Kremla.

- Tak, ale to wynika z analizy, o której mówiłem. Założenie Janusza Korwin-Mikkego było takie, że Putin nie jest idiotą. Jeśli on to mówi, chce, żeby Sejm się rozwścieczył i robił z tego aferę. Janusz Korwin-Mikke chciał zachować się przekornie, nie jak osioł, którego się ciągnie za ogon, żeby on szedł do przodu, ale zachować się przekornie i nie nadawać każdym słowom Putina wielkiej wagi. Cały Sejm na baczność staje, bo prezydent Putin – za przeproszeniem – puścił bąka. Janusz Korwin-Mikke uważał, że lepiej to zignorować, obśmiać i uznać za głupotę, której nie warto komentować.

 

Na kłamstwa historyczne trzeba jednak odpowiadać zdecydowanie.

- W Konfederacji są różnice zdań na ten temat. Chodzi o skuteczność reakcji. Czasem jak się mocno reaguje, nadaje się tym słowom rozgłos. Niektórzy myślą, że tylko winni się tłumaczą. Może więc jest coś w tym, co powiedział prezydent Putin? Można dyskutować. Janusz Korwin-Mikke uznał, że lepsze jest obśmianie tego.