Artystka wizualna Katarzyna Depta-Garapich tworzy obiekty, rysunki, video, a swoje doświadczenie rzeźbiarskie przenosi na grunt działań performatywnych. W swojej twórczości odnosi się do tematów zaczerpniętych z życia codziennego, szczególnie tych, które wywołują niepokój. Jednocześnie czerpie z własnych historii rodzinnych przyglądając się procesom powstawania mitów. Fascynuje się absurdem i znajduje inspirację w sytuacjach, historiach i obiektach, które odbiegają od “normy”, są widoczną transgresją lub zajmują miejsce na granicy światów. Jej najnowsza wystawa „Kobieta zdziczała” przywołuje cztery artystki, które związane były z Zakopanem pierwszej połowy XX wieku. Każda z nich wyrażała się w inny sposób. Rita Sacchetto w swoim tańcu „odnalazła wolność i ekspresję – zrywała ze wszystkim, co przewidywalne”. Żywiołem Marii Olskiej był teatr. Maria „Dziudzia” Witkiewiczówna, córka starszego brata Stanisława Witkiewicza „mierzyła się z rzeźbą postrzeganą jako zajęcie męskie”, ale projektowała także stroje. Katarzyna Sobczak „przełamywała role społeczne”. Będąc poetką góralską, nie pisała jednak gwarą a polskim językiem literackim, co spotykało się z krytyką owoczesnych literatów. Na podstawie archiwalnych zdjęć i artefaktów Katarzyna Depta-Garapich stworzyła dla swoich bohaterek specjalne stroje – przebrania.
Kobieta zdziczała wzięła się z moich zainteresowań samym pojęciem zdziczenia, które potocznie ma zabarwienie pejoratywne - mówi Katarzyna Depta-Garapich. Gdy np. mówimy „zdziczały kot” to zakładamy, że ten idealny stan to jest stan udomowienia, ucywilizowania. Kiedy mówimy o „zdziczałym” człowieku, to odnosimy się do jego m.in. braku manier czy jakiegoś nieprzyzwoitego, nagannego zachowania. To był dla mnie punkt wyjścia do pewnego rodzaju „zabawy” tym słowem „zdziczenie”. Natomiast jeśli chodzi o wybór bohaterek, to chciałam w tym projekcie powrócić do zapomnianych kobiet artystek, chociaż akurat o Ricie Sacchetto zrobiło się ostatnio trochę głośno, ale wszystkie one jeszcze do niedawna były kompletnie zapomniane i występowały jako „przypis” do różnych bardzo słynnych panów. Oczywiście to wpisuje się po trosze w taki trend naszych czasów, kiedy te biografie kobiece są na nowo lub w ogóle odkrywane. Ale przecież są to z reguły bardzo ciekawe postaci, mające bardzo ciekawe życiorysy, więc zmierzamy do tego, by te kobiety zajęły wreszcie przynależne im miejsce. […] Tytułowa „kobieta zdziczała” nie jest właściwie żadną konkretną postacią. Może być każdą z przywoływanych postaci, ale może też być każdą z podobnych do nich kobiet. Na wystawę, razem z kuratorką Zofią Radwańską, wybrałyśmy cztery postaci, ale mogło być ich znacznie więcej. Po części ta „zdziczała kobieta jest także mną w takim sensie, że ja te wszystkie elementy, które występują w pokazywanych pracach, także w przygotowanym wideo, w którym występuję, spajam razem jako artystka.
„Zdziczenie”, które pojawia się w tytule wystawy, odwołuje się także do zainteresowań artystki teorią amerykańskiej biolożki i filozofki Donny Haraway, która w swym „Manifeście gatunków stowarzyszonych” zaznaczała „nie powinniśmy oddzielić natury i kultury. Dla niej „zdziczenie” - oznacza odrzucenie ról społecznych, chęć decydowania o sobie. To potrzeba bycia sobą – podążania za swoimi pragnieniami i powrotu do wrodzonej naturalności”.
W Zakopanem, miejscu, gdzie dzika przyroda styka się z kulturą, Katarzyna Depta-Garapich znalazła wyjątkowy las w środku miasta. „W Lesie Chałubińskich, ostoi dzikiej natury, artystka – jak czytamy w opisie wystawy - poszukiwała swojego „zdziczenia”. Las stał się dla niej miejscem przemiany, ale także wolności – przestrzenią, w której można trwać w zgodzie ze sobą”.
Las Chałubińskich był również ważnym punktem wyjścia dla tej wystawy – wyjaśnia Depta-Garapich, las jako miejsce tej natury: dziki, ciemny, gęsty… Dla mnie ten las jest także schronieniem różnych bytów, także tych zwierzęcych bohaterów wystawy. Ten las potraktowałam jednak nie tylko metaforycznie, ale i formalnie, ponieważ prezentowana w głównej sali ekspozycji praca wideo była nakręcona właśnie w tym lesie. Obraz pojawia się na ścianie, tej ścianie willi Oksza, przez którą, gdyby było to możliwe, widzielibyśmy Las Chałubińskich. Ta topografia była dla mnie niezwykle ważna, to usytuowanie mojego lasu w relacji do tego lasu prawdziwego, żywego, który dalej istnieje. Las jest w ogóle fascynującym miejscem, zwłaszcza taki jak ten, który jest takim ocalałym lasem, jedynym lasem. Wpisuję go również w kategorię bytów, gdzie nie jest tylko lasem, drzewem, drewnem jest życiem. Wydaje mi się, że nie ma lepszego miejsca, by snuć takie rozważania niż Zakopane, Muzeum Tatrzańskie, które ma w swojej kolekcji również niezwykłe okazy przyrodnicze. Niektóre z nich są też na wystawie.
"Muzeum Tatrzańskie w swoim pierwotnym założeniu miało prezentować, dbać i chronić przede wszystkim to, co naturalne, ale też i to, co kulturowe, zwłaszcza kulturę góralską – dodaje Zofia Radwańska. I my czerpiemy teraz z tego pełnymi garściami. To staje się także inspiracją dla współczesnych artystów, właśnie to połączanie tej kultury z naturą. Czasem jest ważniejsza pierwsza czasem druga, ale właściwie są nierozerwalne."
Katarzyna Depta - Garapich na powrót wprowadza swoje bohaterki w świat przyrody, łączy je z tym co pierwotne, ale również z tym co w nich niesamowicie silne. Wczuwając się w zakopiańskie artystki, przemienia się wraz z nimi w poszczególne zwierzęta – jest rysiem, orłem, gronostajem lub nietoperzem.
W wyborze tych zwierzęcych bohaterów naszej wystawy kierowałam się raczej moją intuicją – mówi Katarzyna Depta – Garapich, tym jak sobie wyobrażam charaktery moich bohaterek. Każdej z nich przypisałam jakieś zwierzę, które wydawało mi się, że mogłoby odpowiadać w jakimś sensie ich cechom charakteru. Ale chciałam też tym wyborem sprowokować widzów do własnej interpretacji, własnych przemyśleń.