Potrzeby to punkt wyjścia do zrozumienia
Rozmowa o potrzebach często prowadzi do kłótni, bo każdy z nas nosi w sobie własne doświadczenia, zranienia i sposoby patrzenia na świat. Skupieni na sobie, tracimy zdolność spojrzenia oczami drugiego człowieka. A przecież to właśnie w tym spojrzeniu, w umiejętności wysłuchania, tkwi klucz do porozumienia. Pomoc przestaje być pomocą, gdy zaczyna przekraczać czyjeś granice.
A czy pomoc nie kończy się tam, gdzie jedna z tych osób mówi dość, wystarczy? Tutaj są bardzo trudne granice. Jeżeli ktoś za każdym razem je narusza i nazywa to pomocą, należy nazwać to już czymś innym. Po pierwsze nadopiekuńczością, po drugie przemocą – mówi Katarzyna Wnęk-Joniec.
Zdarza się, że rodzic żyje życiem swojego dziecka, zwłaszcza gdy sam nie ma własnych pasji i relacji. Całą energię, emocje i potrzebę bliskości koncentruje na dziecku. Wtedy każdy jego gest od kupienia kurtki na wyprzedaży po upieczenie ulubionego ciasta, staje się sposobem na utrzymanie więzi. Ale gdy dziecko odmawia, pojawia się ból i niezrozumienie. Tymczasem w tej relacji nie chodzi o brak wdzięczności, lecz o brak równowagi. Jedna osoba chce dawać, druga chce decydować o sobie. I obie potrzebują być zauważone.
Sztuka polega nie na tym, by całkowicie się poświęcić, ani by walczyć o swoje za wszelką cenę. Chodzi o spotkanie w pół drogi, czyli o rozmowę, w której jedna strona mówi, a druga naprawdę słucha. Wtedy, nawet jeśli się różnimy, zaczynamy się rozumieć.
(cała rozmowa do posłuchania)