- Najdłuższa i najbardziej wyrównana kampania w historii III RP:
- Niebezpieczny język przemocy:
- Potencjalny przełom pokoleniowy
- Konfederacja jako „mitygująca” trzecia siła
- Zarys scenariuszy powyborczych
„To była najdłuższa kampania prezydencka w historii III RP” – ocenia prof. Marek Bankowicz, dodając, że była też najbardziej wyrównana. Wprowadziła nowe wątki merytoryczne, które mogą zmienić sposób prowadzenia przyszłych kampanii. Jednak ceną tej intensywności okazała się degradacja standardów debaty politycznej.
Wyobraźmy sobie taką sytuację, a wszystko na to wskazuje, że jeden z dwóch pretendentów do prezydentury przegra o przysłowiowy włos; bardzo niewielką różnicą głosów. Byłaby zupełna katastrofa, gdyby strona przegrana nie uznała wyników wyborów. A nic nie wskazuje na to, żeby druga tura przebiegała w jakiś sposób nieprawidłowy, więc trudno się spodziewać, że zaistnieją fakty, które dawałyby podstawę do kwestionowania wyników. Ale gdyby się tak stało, przekroczylibyśmy pewną granicę, co mogłoby skutkować tym, że płynnie przeszlibyśmy z ustroju demokratycznego do wielkiej niewiadomej. Bo skoro uczestnicy rywalizacji nie aprobują wyników demokratycznych wyborów, to jesteśmy w zupełnie innej rzeczywistości ustrojowej
- mówi prof. Marek Bankowicz.
W opinii politologa, tegoroczna kampania była także kampanią przemocy i nienawiści.
Wśród najmłodszych wyborców dominujące partie tracą popularność. Zdaniem prof. Bankowicza świadczy to o potencjalnej zmianie pokoleniowej i zapotrzebowaniu na trzecią siłę, która może w przyszłości stabilizatorem sceny politycznej. „Około 40 procent społeczeństwa zaczyna manifestować znużenie duopolem. Chce znaleźć alternatywę" - ocenia profesor. Jego zdaniem, tą siłą, paradoksalnie, może okazać się Konfederacja – mimo radykalizmu, potencjalnie zdolna do odegrania roli równoważącej wobec PO i PiS. Marek Bankowicz tłumaczy:
Wygląda na to, że żadne z tych ugrupowań nie będzie w stanie samodzielnie rządzić po kolejnych wyborach parlamentarnych i będzie potrzebowało partnera koalicyjnego, takie są uroki polityki. Trzecia siła będzie decydowała o tym z kim chce rządzić, wtedy ten układ dualistyczny przebuduje się w innym kierunku. Można więc mieć nadzieję, że jednak społeczeństwo dojdzie do przekonania, że z dotychczasowymi aktorami politycznymi już doszliśmy do kresu i wspieranie ich bezrefleksyjne dalej może być groźne, ponieważ nie są oni skłonni do demokratycznej debaty, do demokratycznej dyskusji i w związku z tym będziemy potrzebowali kogoś innego, kto ich zdyscyplinuje.
Prof. Bankowicz rozważa dwa scenariusze powyborcze. Zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego może dać koalicji pełnię władzy i zobowiązanie do realizacji obietnic. Brak realizacji programu może jednak oznaczać klęskę w wyborach parlamentarnych. Zwycięstwo Nawrockiego – grozi eskalacją konfliktu między prezydentem a rządem, co może ostatecznie wzmocnić trzecią siłę polityczną.
Kampania prezydencka wniosła dużą dynamikę i pogłębiła nienawiść między tymi obozami, więc można domniemywać, że Karol Nawrocki jako prezydent byłby jeszcze większym przeciwnikiem i jeszcze większym hamulcowym, niż czynił to dotychczasowy prezydent Andrzej Duda. Nie wiemy, jak wyborcy zareagowaliby na wielką walkę instytucjonalną na szczytach władzy, która trwałaby przez dłuższy czas, aż do wyborów parlamentarnych
- uważa prof. Bankowicz.
Dodaje również:
Ewentualna porażka Trzaskowskiego wcale nie pociągnie za sobą krachu rządzącej koalicji i nie będzie przedterminowych wyborów, dlatego, że koalicja nie będzie zainteresowana przyspieszonymi wyborami, bo szybko przeprowadzone wybory parlamentarne, zaraz po przegranych prezydenckich, mogą się zakończyć porażką. Obóz rządzący będzie się konsolidował i postara się dociągnąć do wyborów parlamentarnych.
Podsumowując: kampania była „opowieścią o prezydenturze duopolu”. Obaj kandydaci okazali się rzecznikami swoich obozów, mimo zapowiedzi dystansu.
Więc albo to jest łabędzi śpiew duopolu, albo też duopol, który wygra wybory prezydenckie, dostanie jednak impuls do dalszego funkcjonowania w tym układzie. I w realnej perspektywie ciągle będziemy mieć do czynienia z PiS-em i Platformą Obywatelską oraz koalicjantami jako tymi podmiotami, które zdominowały polską scenę polityczną