Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z Jolantą Gajęcką koandydatką Kukiz 15 na prezydenta Krakowa
Dlaczego to pani kandyduje a nie Agnieszka Ścigaj, która w tym studiu przed dwoma tygodniami mówiła, że niemal na pewno będzie kandydatem Kukiz 15 na prezydenta Krakowa?
Dwa tygodnie temu Agnieszka jeszcze nie mnie znała. Myślę,że wykazała się niezwykłym szacunkiem do wyborców, ponieważ miała takie przekonanie, że jeżeli wystartuje w wyborach prezydenckich w Krakowie, to zawiedzie tych, którzy dali jej mandat poselski i będzie musiała tę decyzje firmować swoją twarzą, a jest zbyt uczciwa, żeby zostawić swoich wyborców. Dlatego kiedy udało nam się spotkać, a los nas złączył, kiedy przestawiłam jej moje pomysły ma Kraków i moje marzenia, które okazały się również marzeniami Agnieszki i całego środowiska Kukiz 15 w Krakowie, przyjęła z nadzieją, że będzie mogła realizować dalej swoje zadania na szczeblu ogólnopolskim, a ja dokładnie te same, chociaż w innym trybie, będę mogła podjąć w Krakowie.
Zanim zapytam panią o marzenia, muszę zapytać o pewien polityczny realizm tej sytuacji. Myśli pani, że zabrakło uczciwości posłowi Markowi Jakubiakowi, który jako poseł będzie kandydatem Kukiz 15 na prezydenta Warszawy, a Agnieszka Ścigaj w Krakowie nie? Jednak istotna jest kwestia rozpoznawalności.
Trzeba pamiętać, że Warszawa rządzi się swoimi prawami. Tam musi być ktoś, kto będzie w stanie powalczyć o prezydenturę Warszawy w inny sposób, na innych zasadach, dlatego że tam kampania toczy się już od wielu lat. W Krakowie, jak zwykle, u nas chodzi się z czym w butonierce, każdy sobie dośpiewa. Mamy jakąś ideowość, mamy jakiś spokój, tutaj na tę obywatelskość możemy liczyć bardziej niż w Warszawie, która jest upolityczniona. A Kraków jeszcze nie.
Mówi pani, że Kraków ma być obywatelski, samorządny. To znaczy dokładnie jaki?
Przede wszystkim oddanie głosu mieszkańcom. Oczywiście, to o czym Kukiz'15 mówi wielokrotnie, a co dla mnie też jest niezwykle istotne, żeby mieszkańcy mieli głos, żeby referenda lokalne mówiły o tym, w którym kierunku powinna być kształtowana przestrzeń miasta, w jaki sposób powinno się rozwijać.
Kilka lat temu było referendum w Krakowie.
Tak. Chyba cały czas działa zespół ds. monitoringu, ale efektów jeszcze nie widzimy.
Może to jest tak, że politycy chcą robić referenda, zanim zyskają władzę, a potem entuzjazm do tej formy rozmowy z wyborcami trochę mija?
Ma pan rację. Miałam okazję obserwować, co się dzieje w Krakowie, jeżeli chodzi o radnych. Wielokrotnie rozmawiałam z rożnymi środowiskami na różnych etapach mojego życia w ważnych sprawach dla Krakowa. Oczywiście dla mniej najbliższa była edukacja. I proszę mi wierzyć, że można z ludźmi rozmawiać dotąd, dopóki są w opozycji. Kiedy zaczynają rządzić, już nie odbierają telefonów, już mówią, że się nic nie da, już cię nie poznają. W związku z tym bez względu na to, kto rządzi, jakoś ta władza deprymuje. Mam nadzieję, że jesteśmy w stanie pokazać, że tak być nie musi.
Jeśli referenda miejskie miałyby pani pomagać w decydowaniu czy mieszkańcy mieliby pani pomagać w współdecydowaniu, to o czym powinny być najbliższe referenda?
O komunikacji mejskiej, parkowaniu, o strefach, które są niezwykle cenne dla mieszkańców. Musimy połączyć różne interesy, bo jedni chcą dowieźć dzieci, dojechać do sklepu, prowadzić swoją działalność. Inni chcieliby po pewnych obszarach miasta po prostu spacerować, jeździć na rowerach i czuć się bezpiecznie. Dzielenie tej przestrzeni między kierowców a pieszych jest niezwykle cenne i mieszkańcy powinni się wypowiedzieć, które strefy w mieście powinny być strefami dla pieszych, które powinny być przeznaczone w głównej mierze jako ciągi komunikacyjne.
W takim referendum pytałaby pani taki też o to, czy poszerzać kolejne dzielnice o strefy płatnego parkowania, a może czy Kraków powinien finansować in vitro?
Tak. Polityka miejska to nie jest polityka typu światopoglądowego. Każdy na prawo do swojego wyboru. Przede wszystkim szacunek do drugiego człowieka. Chodzi o to, żebyśmy potrafili współistnieć. Decyzje, jakie zadania będą realizowane, w głównej mierze podejmuje Rada Miasta Krakowa, która prezydentowi zleca do wykonania pewne uchwały. Jeżeli będzie potrzeba, należy pytać mieszkańców, chociaż w niektórych moralnych kwestach każdy pozostaje ze swoim sumieniem.
Tak jak postuluje Kukiz'15, powinien być dzień referendalny raz w roku, żeby mieszkańcy mogliby o to być pytani?
Świetny pomysł. Można by to było organizować np. przed wakacjami, zanim przystępuje się do konturowania budżetu na następny rok, żeby zobaczyć, jakie są preferencje mieszkańców. Żeby mieszkańcy poczuli, ze są odpowiedzialni za to miasto. Każdy z nas lubi swoją strefę komfortu i fajnie jest, jeśli ktoś inny za nas decyduje i dobrze rządzi. Jeżeli jest to dobry gospodarz, któremu ufamy, jesteśmy ludźmi szczęśliwymi. Natomiast kiedy mamy świadomość, że nie wszytko jest w porządku, a jednak nie wychodzimy z tej strefy komfortu, to zgadzamy się, żeby ktoś nasza wolność ograniczał. Jeżeli będzie realizować swoje własne cele, to nas zniewoli.
Jest pani dyrektorem szkoły. Zajmowała się pani wcześniej sprawami edukacji w Urzędzie Miasta Krakowa. Jak można pogodzić pracę dyrektora szkoły, zwłaszcza na początku roku szkolnego, z kampanią wyborczą?
Jestem świetnym organizatorem. Przede wszystkim będę dyrektorem, to jest moje podstawowe zadanie i chcę udowodnić, że potrafię to robić. Zarządzam szkołą już wiele lat, to blisko 6-miliony budżet. Potrafiłam z tej szkoły zrobić miejsce, do które chętnie przychodzą i pracownicy, i dzieci.
Kilkumiliardowy budżet Krakowa pani nie onieśmiela?
Nie onieśmiela mnie zupełnie. Każdy z nas ma wydatki i dochody, które musi zbilansować. Tylko skala jest większa, a mechanizmy podobne.
Będzie potrzebny urlop na czas kampanii? Doba ma tylko 24 godziny.
Zdecydowanie tak. Mam jeszcze parę dni urlopu. Będę spotkać się z mieszkańcami po pracy. Jestem menadżerem czyli dyrektorem szkoły zatrudnionym nie w oparciu o kartę nauczyciela, ale kodeks pracy, czyli obowiązuje mnie 40-godzinny tydzień pracy, 26 dni urlopu. Co cesarskie cesarzowi muszę oddać. Zaraz po rozmowie biegnę do szkoły, do 17 możecie do mnie państwo w sprawach szkoły przyjść albo zadzwonić.
Nie obawiam się pani, że teraz bacznym okiem na pani pracę jako dyrektora szkoły będzie patrzeć magistrat? Dała się pani poznać magistratowi, chociażby kiedy alarmowała pani w mediach, że brakuje pieniędzy na pomoc pedagogiczno-psychologiczną. Potem reprymendy udzieliła pani wiceprezydent Król, a pani ten list upubliczniła.
Nie upubliczniłam tego listu. Nie wiem, w jaki sposób wypłynął. Nie obawiam się, zawsze kierowałam się prawdą i byłam niezwykle pracowitą osobą i wiedziałam, że mam w sobie wolność, która daje mi odwagę, żeby mówić o sprawach ważnych, kiedy inni nie potrafią tego powiedzieć. Reprezentowałam dyrektorów szkół przy okrągłym stole edukacyjnym w zespole doradczym przy prezydencie Miasta Krakowa, zabierałam głos w imieniu innych, którzy nie byli zdolni do tego, żeby mówić własnym głosem. Już wielokrotnie wzięłam na siebie ten ciężar i gdyby ktoś miał ochotę mnie skrzywdzić, to zrobiłby to już wcześniej. Moja charyzma i prawość jakoś blokowała i mam nadzieję, że teraz też tak będzie. List rzeczywiście dostałam. Dowiedziałam się z niego, że mam zdolność myśleniami kontrfaktualnego, które jest niezwykle cenne.
Zgadza się pani z tym, co wtedy prezydent Król napisała, że dyrektorzy krakowskich szkół powinni się utożsamiać z miejską polityką oświatową i nie powinni jej publicznie krytykować, bo mogą się spodziewać służbowych konsekwencji?
W jaki sposób można utożsamiać się z czymś, co jest złe? Mnie jako pracownika samorządowego zobowiązuje ustawa o pracownikach samorządowych, żebym zawsze mówiła o tym, jeżeli jest jakieś zagrożenie nierealizowania ustawy i zagrożenie dla realizacji prawa w mieście.
I takiego w pani szkole nie ma?
Nie ma.
Pięć lat wcześniej, w 2013 roku, zrobiło się głośno o pani szkole i o pani także za sprawą kibicowskiego muralu, który powstał za pani zgodą na budynku szkoły. To miało wtedy rozwiązać problem wulgarnych napisów, które pojawiały się na murach szkoły. Warto było?
Warto było. To tylko udowadnia, że nieraz człowiek jest pozostawiony z trudną decyzją, ale trzeba ją podjąć i wziąć odpowiedzialność. To była też kwestia upomnienia się, że mamy prawo kibicować każdej drużynie, mamy prawo się różnić, ale z szacunkiem do rywali. Chciałabym tak wychowywać młodych ludzi, ale też o to chciałabym zaapelować do mieszkańców Krakowa, żebyśmy potrafili się pięknie różnić. Nie powinniśmy pozwolić, żeby zwykłego kibica utożsamiać z kibolstwem. Za tym pojęciem kryją się po prostu przestępcy.